zielona napisał(a):
'Dowiadujemy się, że skutek działania Słowa bywa różny, zależnie od słuchacza, oraz że widzialny, instytucjonalny Kościół (tzw. świat chrześcijański) obejmuje zarówno prawdziwych wierzących, jak i innych. Nic zatem dziwnego, że przez ostatnie dwa tysiące lat niechrześcijanie uważani za chrześcijan lub podających się za nich często postępowali całkiem nie po chrześcijańsku.' (str.67)
Pan Jezus nie mówi o "świecie chrześcijańskim" tylko o świecie. Nieodrodzeni członkowie organizacji pod nazwą "kościół" są chrześcijanami tylko z nazwy, więc nie są Kościołem. Bo Kościół to społeczność wywołanych czyli odrodzonych. Jeśli ktoś tworzy organizację, do której należą zarówno odrodzeni jak i nieodrodzeni, to takiego Kościoła nie buduje Pan, tylko człowiek. Jeśli Stern godzi się na coś takiego, to jest jego problem.
zielona napisał(a):
Myślę, że jeśli chodzi o
prawdziwy kościół, czyli o oblubienicę, to nie może być ona zmieszana z kąkolem. Ale biorąc pod uwagę 'kościoły' (w sensie zbory, społeczności), to chyba można uznać, że składają się zarówno z pszenicy i kąkolu (pewnie w różnych proporcjach w zależności od charakteru wspólnoty). Ciekawe jest też to, że Stern używa tu słowa ŚWIAT chrześcijański. Oczywiście w innym sensie niż świat świat, ale jednak ...
Sęk w tym, że tekst podobieństwa mówi to, co mówi. On się nie odwołuje do naszych definicji "kościołów", tylko mówi o świecie jako całości. Jeśli w kościele są ludzie nieodrodzeni, to co oni tam robią i skąd się tam w ogóle wzięli? To jest jakaś kosmiczna definicja współczesnych chrześcijan nałożona na tekst Biblii, a nie wyczytana z Biblii.
zielona napisał(a):
Ale skoro już jesteśmy przy tym temacie, to mnie zawsze zastanawiały dwie inne przypowieści: o Pannach (Mat.25) i o uczcie (Mat. 22:1-14). Czy te panny głupie, które nie zadbały o oliwę można potraktować jak kąkol?
Nie, ponieważ wszystkie panny miały światło i szykowały się na zaślubiny w orszaku Oblubienicy. Miały oliwę, a więc nie byli to ludzie zasiani przez Złego. Ludzie zasiani przez Złego nie szykują się na zaślubiny Baranka i nie mają przykazania o gotowości oraz czuwaniu, bo nie mają Pana, który może przyjść w każdej chwili.
zielona napisał(a):
A co z człowiekiem, któremu udało się wejść na ucztę bez szaty weselnej? Znalazł się na uczcie. Był w środku (przynajmniej na początku). Do jakiej kategorii można kogoś takiego zaliczyć?
Podobieństwo nie mówi o tym, jak się dostać "na gapę" do nieba na zaślubiny Baranka. Mówi o tym, że nie ma takiej możliwości, aby wziąć udział w uroczystościach nie mając szaty weselnej. O ile wiem, zwyczajowo szatę weselną każdy gość otrzymywał od gospodarza. Jeśli tak, to opisywany "cwaniak" dostał się na imprezę z pominięciem spotkania z gospodarzem. A to skończyło się dla niego tak, jak w tym podobieństwie.