U mnie było może podobnie, jak u Owieczki. Napiszę w tym temacie małe świadectwo:
Też mamy kredyt na dom na 25 lat, ale w tej chwili rata jest bardzo mała, praktycznie nieodczuwalna.
W okolicach jego zaciągnięcia i decyzji o kupnie domu w małej miejscowości, miało miejsce kilka "zbiegów okoliczności", których prawdopodobieństwo wystąpienia razem jest chyba już na skalę kosmiczną...Osobiście miałam pewność Bożej woli w tym temacie, z kredytem włącznie.
Co się działo:
Sam pomysł kupna domu został nam "nadany" podczas spaceru w lesie przez przypadkowych ludzi i tak "zakiełkował". Sami zawsze uważaliśmy, że jest to raczej sfera marzeń, niż naszych realnych możliwości.
Mój mąż, który jest niewierzący, wyjątkowo współodczuwał ze mną całą sytuację i byliśmy zgodni w każdym szczególe, co samo w sobie jest nieprawdopodobne. Decyzję o kupnie i o kredycie podjęliśmy razem.
Ta zgodność dotyczyła nawet takiej niepopularnej kilka lat temu decyzji, żeby tenże kredyt wziąć w złotówkach...Wszyscy doradcy kredytowi byli innego zdania i usiłowali nas przekonać do zmiany decyzji...Czas pokazał, że była znakomita.
Biorąc kredyt musieliśmy skądś wziąć pewność, że w przeciągu kilku tygodni sprzedamy mieszkanie- i tak się stało, co dało nam możliwość spłacenia od razu lwiej części tegoż kredytu.
Było to w jedynym momencie w historii rynku nieruchomości, w którym wystąpiła tak korzystna dla nas relacja cenowa mieszkania:domy. Miesiąc później to się zmieniło.
Podejmując ostateczną decyzję musieliśmy wybrać pomiędzy dwoma domami. Ja byłam za tym, który w końcu kupiliśmy. Mój mąż zastanawiał się w pewnym momencie także nad innym, ale w porę otrzymał telefon ostrzegający przed tamtym wyborem- w okolicznościach, które byłyby może warte opisania w bardziej szczegółowym świadectwie ze względu na nieprawdopodobność całej sytuacji, ale teraz przytaczam tylko najważniejsze.
Wybraliśmy dom już gotowy i zbudowany przez kogoś innego, jednak jak się okazało, każde jego pomieszczenie zostało jakby zaprojektowane dla nas i naszych potrzeb rodzinno-zawodowych. Nie było w ogóle dyskusji, gdzie co będzie się mieścić- to było od początku oczywiste.
Właścicielka musiała go z pewnych względów szybko sprzedać- dziś jest wart trzykrotnie więcej.
Mimo, że mieszkamy prawie w lesie, nasze dzieci "dostały" nowe gimnazjum i liceum tuż za rogiem, bliżej niż w mieście, mąż za drugim rogiem znalazł wykonawcę dla swojej firmy, a ja doskonałe kolejowe połączenie z miejscem pracy w mieście -szybsze niż wcześniej tramwajem
(Nie sądziłam jeszcze wtedy, że kiedykolwiek zasiądę za kierownicą samochodu, ale to już osobne świadectwo

)
I tak to myślę jest z kredytami, jak ze wszystkim innym. Dawid za każdym razem pytał Pana, czy ruszać- i Pan odpowiadał: "ruszaj" albo "nie ruszaj", albo "ruszaj od strony krzewów balsamicznych". My także możemy pytać i się nie pomylić, choć to może się wydawać afektowane chłodnym analitycznym umysłom.
Zatem kredyt kredytowi nierówny
