Uważam też za rzecz niezwykle ważną pokazanie odpowiednio wcześniej ewentualnym gościom weselnym,którzy chcieli by urządzić je po swojemu,czyje to jest wesele i jak je widzi młoda para.
Myśmy bardzo kategorycznie i zdecydowanie określili nasze stanowisko co do alkoholu i tańców.Oczywiście spotkało się to tu i ówdzie z próbą lekceważenia i postawienia na swoim.Np.-''jak nie będzie wódki,to ja przyniosę swoją''.
Na takie dictum odpowiadałem stanowczo-''to zostaniesz osobiście przezemnie wyproszony''.Powiedziałem tak m.inn. mojemu ojcu.
Wszyscy jednak się dostosowali i było w porzo.
Często goście na takich weselach postanawiają wziąść sprawy w swoje ręce,przeważnie jednak dlatego,że wcześniej się im jasno nie określiło kto tu rządzi i że tak postępując zepsują młodym ten najpiękniejszy dzień.
Goście przybywający na takie wesele powinni wiedzieć,że to nie jest ich impreza,tylko pary młodej.
Niektórzy próbowali szantażu w stylu-''...jak nie,to się obrażę''.Zawsze słyszeli taka samą odpowiedź-''To się obrażaj.Nam nie zależy na gościach,którzy przyjdą na wesele nie ze względu na nas,tylko ze względu na możliwość popicia i zabawienia się''.
Takie rady skutkują jednak tylko na ludzi w miarę kulturalnych.Jak się trafi jakiś buc czy prostak,to i tak zrobi ,co będzie chciał.
Drugą bardzo ważną rzeczą jest zbudowanie od początku wesela odpowiedniej atmosfery,która zablokuje chęci przerobienia wesela na świecką popijawę i potańcówkę.
W świecie nawet wielu księży zgadza się z zasadą-''co dla Boga-to w kościele,co dla ciała-to wesele'',i sami biorą udział w folgowaniu najniższych instynktów w miarę rozkręcania się zabawy.Albo,nie chcąc brać w tym udziału,dyskretnie wychodzą,by nie peszyć weselników swoją świątobliwą osobą.Dobrze wiedzą,co jest później.
Dlatego nie dziwmy sie,że wielu ludzi oczekuje,kiedy wreszcie zakończy się nabożeństwo i zacznie się impreza.
Przyzwolenie na skręcanie chrześcijańskiego wesela w takim kierunku odbywa się stopniowo,poprzez nie reagowanie na coraz to bardziej śmiałe i świeckie śpiewy zachowania.Potem wymyka się to spod kontroli,bo trudniej spacyfikować kilkudziesięciu podochoconych gości niż jednego czy dwóch.
Na naszym weselu było wiele świadectw,modlitw i pieśni,ale też mnustwo dobrych żartów i zabawy.To wszystko podane we właściwych proporcjach onieśmiela tych wszystkich,kórzy by woleli bardziej pikantny repertuar.No bo jak tu nagle wskoczyć po modlitwie czy pieśni z jakimś wulgarnym czy nieprzyzwoitym żartem?
Po weselu wszyscy ludzie,którzy kręcili nosami,że bez alkoholu,że bez tańca,podchodzili do nas i mówili,że są bardzo zaskoczeni możliwością zorganizowania wesela na 120 osób bez ''stałych elementów'',a pomimo to zapewnienia im doskonałej zabawy i nie nudzenia się.
A co do ''..robić,czy nie robić wesela?'',to uważam,że nie wolno nikomu narzucać swojego zdania.Tak jak napisałem w pierwszym wpisie,ja wolałbym rejestrację w USC.Mimo,że wierząca teściowa uparła się zrobić nam wesele,korona mi z głowy nie spadła i jakoś to przeżyłem.
Ja osobiście absolutie nie potrzebuję takich imprez.Wiem jednak,że prawie każda siostra marzy o tym,by pokazać się przed ludźmi w pięknej sukni ślubnej i być podziwianą przez wszystkich.Może to i cielesne...,ale wątpię,czy Pan ma to za złe siostrom.
