Dziękuję, Mamo Muminka, za wyczerpujacą odpowiedź. Żałuję, że nie możemy się zrozumieć w tej kwestii.
Mama Muminka napisał(a):
No właśnie, co to jest "życie pełne do końca?" Z tego co piszesz, Szelko, wynika jakaś filozofia typu Carpe Diem. Czy szukamy pełni dla naszego ciała lub duszy ciekawej świata i ciągle pożądającej nowych wrażeń? Czy szukamy raczej pełni, jaka jest dla nas dostępna w Chrystusie? Zrozum mnie, Szelko, ja nie gromię tutaj przyjemności jako takiej, chęci wypoczynku czy oderwania się od kłopotów dnia codziennego. Wydaje mi się, że kluczem jest tu słowo "szukać". Można robić wiele rzeczy z wielką radością, ale też z dystansem, wynikającym z tego, iż wobec poznania Jezusa to jednak śmieci. Czego szukamy? "Gdzie skarb twój tam serce twoje". Takie marzenia i potrzeby pokazują naszą prawdziwą temperaturę serca na dzisiaj.
Nie piszę o szukaniu wrażeń i przyjemności, jako o celu życia. Piszę raczej o dogłębnej radości z tegoż życia w każdej jego chwili. Nie poza Chrystusem, lecz w Nim i dla Niego.
Uprawiania grządek/sadzenia drzew nie uważam za coś bardziej duchowego niż malowanie obrazów, czy jazda na rowerze. Każdą z tych rzeczy można uwielbiać Boga w naszym życiu.
Uważam też, że uwielbia Go każda decyzja o rozwoju, o poprawie, o uporządkowaniu czegoś w życiu lub uczynienie czegoś bardziej pięknym- czy to będzie wyrwanie chwastów, czy nauka przed egzaminem, odmalowanie kuchni, zerwanie z nałogiem, a nawet umycie i uczesanie- jeśli ktoś to wcześniej zaniedbywał. Tak samo w przeddzień przyjścia Pana, jak i na co dzień.
Pasje rozumiem jako talenty lub zainteresowania zapisane w nas przez samego Boga i wracające do Niego w postaci naszych "tworów". To Stwórca dał nam pragnienie tworzenia, ponieważ na Jego obraz zostaliśmy stworzeni.
Zwróciłaś uwagę, czytając Biblię, że np. Uzzjasz budował "pomysłowe machiny wojenne"(2Krn 26,15) a do tego "zamiłowanie miał do rolnictwa" (26,10)? Nie jest to postać świetlana, a jednak zapis o jego pasji został uwieczniony w Słowie. Znaleźlibyśmy więcej takich przykładów.
Ludzie mają wspaniałe talenty i wspaniale mogą ich używać dla Boga- o ile te talenty, jak piszesz, nie staną się bożkiem. Ale bożkiem może stać się nawet służba dla Boga lub zdrowie żywienie- co niestety widziałam i ty, jak przypuszczam, też. Czy to oznacza, że i wszelkiej służby itd lepiej się wyrzec już z góry?
Mieliśmy tu kiedyś dyskusję o tym, czy ktoś, kto pragnie śpiewać, powinien się tego wyrzec, czy śpiewać dla Boga. Rozumiem, że ty powiedziałabyś, że bożka należy porzucić. A ja myślę, że Bóg najpierw kazałby ów talent sobie oddać, a potem sam oddałby z nawiązką...i z błogosławieństwem, aby służył Jemu.
Jak zawsze i jak wszystko.
Cytuj:
A ja nie! Gdybym wiedziała, że jutro Pan przyjdzie, spędziłabym dzisiaj cały dzień na modlitwie o ludzi, których kocham, a którzy są daleko od Boga! Błagałabym Boga (pewnie ze łzami) o ostatnią szansę dla nich. Prosiłabym Go, żeby mi pokazał, za co powinnam pokutować i może ludzi, których powinnam przeprosić. Przeciwieństwem tego, o czym piszesz, jest właśnie taka postawa. A postawa, którą opisałaś jako przeciwieństwo, czyli "e tam, już nic nie warto robić i tak jutro obróci się wniwecz", to cecha ludzi, którzy są świadomi, że nie warto tu inwestować jednak nie mają nadziei.
Dlaczego nie spędzasz tak każdego dnia, Mamo Muminka, jeśli wierzysz, że to naprawdę może być jutro? A ponieważ masz nadzieję- to dlaczego nie inwestujesz do końca? Mogłoby się okazać, że nie ma różnicy zdań między nami

Cytuj:
Jak czytam o tym "używaniu życia z pasją", to mi się przypomina przypowieść o pewnym zadowolonym z życia gospodarzu:
Łukasza 12:19 "I powiem do duszy swojej: Duszo, masz wiele dóbr złożonych na wiele lat; odpocznij, jedz, pij, wesel się."
Nie wiem, skąd u ciebie ten obraz, że pełne życie i do tego z pasją (!) to jedzenie i picie
O mamo... (Muminka

)
Cytuj:
Czy myślisz, że ten człowiek chciał żyć pełnym życiem? A gdyby zamiast jedzenia i picia, powiedział swojej duszy: "Bierz udział, w czym zapragniesz, udaj się w daleką wyprawę albo poświęć się budowaniu łodzi". Czy byłoby to inne?
Myślę, że chciał żyć życiem ubogim, egoistycznym i opartym na fałszywej pewności.
A gdyby zamiast jedzenia i picia powiedział Bogu : oto jestem, masz mnie, mój rower i to, co mnie pcha i używaj mnie?
Czy to byłoby inne?
Cytuj:
"Ale rzekł mu Bóg: Głupcze, tej nocy zażądają duszy twojej; a to, co przygotowałeś, czyje będzie? Tak będzie z każdym, który skarby gromadzi dla siebie, a nie jest w Bogu bogaty." (w. 20-21).
Tak, amen! Być w Bogu bogatym, dokładnie. A czym jest bogactwo w Nim?
Napisałaś:
Cytuj:
Życie obfite to nie życie dla ciała, ani duszy tylko dla ducha. Duch - przemieniony i ożywiony przesz Ducha Św. - powinien być motorem dla naszego "ja" i to duch powinien kształtować potrzeby duszy i ciała. Nie oznacza to absolutnie ascezy! Jestem przekonana, że asceza to zawoalowana cielesność i to dużo gorsza, niż ta jawna. Ja tak rozumiem życie obfite, że mogę nie mieć nic - według kryteriów tego świata - a czuć się niesamowicie bogata. Kulminacja tej obfitości będzie kiedy zostaniemy przemienieni na obraz naszego Pana i zabrani do niebieskich mieszkań. I dalej - życie w erze mesjańskiej! To jest życie! Nie warto tu i teraz gonić za namiastkami.
Czyli czym jest to bogactwo w Nim bez ascezy? Na konkretnych przykładach?
P.S. Przeczytałam dopiero twoją odpowiedź dla Ernesta. Hmm...czyli dopiero pewność stawia życiowe priorytety we właściwej kolejności, sama wiara pozwala na "normalne" życie...?
