Róża napisał(a):
Witaj Anno
Gdybym miała sie zgorszyć i obrazic na Boga,że nie dał mi tego czego oczekiwałam,to od wielu,wielu lat byłaby z dala od Niego.
Ja tez tak kiedys myslalam... ze niech bedzie trudno, niech przeciwnosci, problemy, braki - wszystko zniose byle z Panem... i jeszcze mu tak mowilam nawet - ale bylam naiwna...
Bo gdy przyszlo co do czego, to nie tylko sie obrazalam, mialam zal do Boga i myslalm, ze jest do mnie niesprawiedliwy, ale nie tylko to, lecz oniemal nie utracilam wiary, oniemal nie zwatpilam, ze On jest nadal moim Bogiem - prawie juz w to nie wierzylam...
Rozne mysli nachodzily - zaczynajac od "Bog jest zbyt srogi" - najbardziej delikatna opcja z tego, co sie tluklo mi po glowie, az do "nie jestem godna, wiec dlatego mnie odrzucil... bo nie podolalam powolaniu, nie stalam na wysokosci zadania, zawiodlam i zostalam odrzucona"...
Ale przed tym, myslalam podobnie jak Ty - ze nigdy sie nie obraze i wszystko zniose, a co ciekawe, zycie moje wtedy wygladalo prawie identycznie do Twojego - mialam meza, nie mialam wlasnego mieszkania, mialam firme, problemy itp.
Ale kiedy sie rozsypallo, kiedy lekcewazacy mnie od lat maz, oznajmil, ze ma kochanke i chce rozwodu, kiedy stracilam dom, prace, przyjaciol, wszystko do czego bylam przywiazana od lat i kiedy musialam wyjezdzac do obcego kraju, z obcym jezykiem, majac przy sobie troche pieniedzy ze sprzedanego samochodu i walizke z rzeczami, kiedy w pierwsze dwa miesiace w nowym miejscu zamieszkania mialam trzy powazne wypadki - dwa samochodowych, jeden po drugim, a nastepniego dnia po drugim wypadku samochodowym mialam wypadek w pracy, gdyz nie bylam przezwyczajona do fizycznej pracy na fabrykach, i zlamalam reke.... kiedy zostalam sie bez pracy, bez pieniedzy, ze zlomana reka, sama.... to jakos nie wiem, czy to wtedy, czy juz wczesniej - zwatpilam.... bylam w ciaglym szoku, wiec nie bardzo pamietam, ale co pamietam, to ze mysli samobojcze zaczeli mnie nachodzic wlasnie wtedy, po trzecim wypadku...
Wlasciwie po co pisze.... by ostrzec bysmy nie mniemali o sobie zbyt wiele... - ze "ja sie nie obrazam, ze Bog mi nie dal czego oczekuje" - mysle, ze obrazisz sie i to bardzo i niech cie Bog uchowa, bys nie musiala to doswiadczac w zyciu... niech uchowa...
Ludzie obrazaja sie na Boga za o wiele mniejsze niedogodnosci - Ty moze nie, ale to wszystko zalezy od wazkosci doswiadczen i chociaz On nie wlozy wiecej, niz jestesmy w stanie zniesc, jednak wiekszosc z nas zaniza bardzo ta granice i sie nam wydaje, ze
"zniose dotad i nie wiecej", a kedy przychodzi wiecej, to myslimy
"to juz kres, wiecej nie wytrzymam", a potem znowu spada cosik wiecej, myslimy "szczyt" i u mnie bylo tak, ze balam sie wlasnego cienia, balam sie co bedzie jutro, co bedzie za chwile... ghmmm, ale sie rospisalam... przepraszam, tak jakos ponioslo... nie chcialam, sorki... kasowac juz nie bede - i tak ja nie mam nic do ukrycia... nie wstydze sie, choc wiem jak slaba wiara sie wykazalam. Mysle, ze wielu by sie oczy otworzyly na ich wlasna wiare, ale niech Pan uchowa - kazdego i mnie rowniez, ja tez juz wiecej nie chce

ale nie jak ja chce, Panie... ech...
P.S. Tez jestem po 40-tce
P.S. nie pisalam po wspolczucie i go nie oczekuje, wlasciwie podejrzewam, ze czytelnik raczej mysli
"jej sie zdaje, ze tylko ona cierpi... inni tez" - no i ma racje...