www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest Pn kwi 29, 2024 9:21 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 106 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 8  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł: Uświęcenie :)
PostNapisane: Cz lis 06, 2008 9:29 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 1:54 pm
Posty: 829
Ostatnimi czasy trudno wręcz nie zauważyć coraz bardziej przybierającej na sile polityki pozytywnego myślenia, prowadzonej w wielu zborach. Widać to zresztą wyraźnie, jeżeli poczytać sobie choćby wypowiedzi wierzących, pisujących na rozmaitych forach. Można oczywiście i odwiedzić kilka zborów, albo nawet konferencji, a wszędzie (albo przeważnie) będzie to samo - kazanka na optymistycznej nocie się zaczynające i tak samo się kończące. Zauważyłam ostatnio, że nawet na wieczerzy Pańskiej nie ma ani wzmianki ani o uświęceniu, ani o przeciwstawieniu się grzechowi, ani o pilnowaniu się, czuwaniu.... nic, ani słowa, tylko "Bóg jest miłością", "nie wolno nikogo osądzać", "jesteśmy wybrani", "jesteśmy z łaski"... itp.
Co gorsza, to przeważnie (bo na szczęście nie wszyscy), nie tylko nie mają ochoty zachęcać się wzajemnie do naśladowania Pana, do zapierania się siebie - co, jak ze Słowa wynika, jest czymś wręcz niezbędnym ("niech codziennie weźmie krzyż mój i mnie naśladuje"), lecz próbują wsadzić na siłę innym na nos też różowe okulary, za jakimi się sami chowają, słuchając chętnie kazań o "wszystko przykrywającej miłości, nie z uczynków przecież, tylko z łaski" - czyli innymi słowy "za friko" i co się martwić. Ten zalewający zewsząd strumień optymistycznych półprawd dokonuje, moim zdaniem, prawdziwego spustoszenia wśród ludu Bożego, usypiając i tak prawie (wybaczcie szczerość) zdechłe sumienie.
Akurat, he-he, o sumieniu nie tak dawno słyszałam wykład - aby nas nie oskarżało, hihi... tak gdyby ten cenny dar, który w dzisiejszym czasie jest rzadkością, komuś aż tak dokuczał... Mi się zdawało, że należy się modlić do Pana, aby nasze sumienia całkiem nie zagasły, aby były żywe w naszych sercach, a nie umarłe.... ale cóż... u nas bardziej są zmartwieni, żeby nie oskarżało, chociaż nie widać jakoś, żeby kogoś oskarżało, wręcz przeciwnie... "dzięki ci Panie, że jesteś, Panie, pośród nas, Panie, wybrałeś nas Panie, błogosławisz, Panie..." - mi to już jakiś różaniec zaczyna przypominać...

Jak wiele, razy zamiast być zbudowana w zborze, co wydaje się naturalną przecież kolej rzeczy - chodzimy tam po to, żeby się budować i zachęcać się wzajemnie - wychodziłam zgorszona tymi półprawdami, zapewnieniami o niby pomyślności, fałszywym samozadowoleniem...

Niechaj ktoś spróbuje porozmawiać o grzechu, czy o wezwaniu do uświęcenia, do codziennego wzięcia krzyża i naśladowania Pana... ja próbowałam - taki lament się podnosi, taki sprzeciw - jak to "nam odpuszczone", "dokonało się", "raz na zawsze", "wybrani", "umarł za grzechy całego świata", można "wpaść w samo potępienie", że "wszyscy mamy słabości", "nas to nie buduje..." itd.itp. Dziś grzech się nazywa pobłażliwym "nasze słabości"... Owszem, ja rozumiem, że mamy słabości, ale czy nie musimy z nimi walczyć?
Jak często słychać "jesteśmy inni" - aż zatarte jest to powiedzonko - bo się uważa, że jeżeli się nie chleje, nie pali i się nie klnie, to już tacy są "inni"... a co z takimi drobiazdzkami, jak pycha, wyniosłość, schlebianie, zadufanie w sobie itp.? O tym wcale się nie mówi, gdyż to są "słabości", ani się nie mówi, ani się nie zachęca, ani się nie naucza. A przecież to o tym właśnie piszę, że jest "obrzydliwością przed Panem"...
Heh, pewnego razu usłyszałam nawet coś takiego - "Bóg wykorzystuje nasze upadki... Bóg dał nam przyzwolenie na grzech..." - z tego drugiego, co prawda, potem się wycofano, ale coś takiego też miało miejsce :(
Czy ktoś wie co to się dzieje i jak tu wytrwać, żeby się nie zobojętnieć do wszystkich i wszystkiego i nie popłynąć "z prądem" letniego chrześcijaństwa, bełkocząc słodziutkie "dzięki ci Panie"...

oj, ale napisałam...
:)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lis 07, 2008 8:02 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Ja słyszałam, że Pan ans odmienia( nasze wnętrze), On nam daje chcenie i wykonanie, zatem ...nie jesteśmy odpowiedzialni za nasze upadki...Bo żeby przestać palić, kłamać, czy cudzołożyć, to trzeba "zostać uwolnionym", inaczej nie da się nic zrobić- i dlatego nie wolno takiego grzesznika potępić( nie wolno go osądzać), tylko trzeba się modlić do Pana, żeby dał mu "uwolnienie" i go "odmienił". Bo my nie możemy naprawić naszego charakteur, Bóg musi go nam wymienić.
Też fajne...nie? :twisted:
Cytuj:
Niechaj ktoś spróbuje porozmawiać o grzechu, czy o wezwaniu do uświęcenia, do codziennego wzięcia krzyża i naśladowania Pana... ja próbowałam - taki lament się podnosi, taki sprzeciw


Oj, co prawda, to prawda. W zborach, w których "nuci się kołysanki" (przjemna melodia, kojące i "budujące" słowa, dobiera słowa tak, żeby nikogo "nie urazić"...itp.) jeśli ktoś spróbuje zadąć w małą choćby trąbkę :wink: odsądza się go od czic i wiary i natychmiast oskarża o brak miłości i osądzanie bliźnich. A także kieruje jego uwagę na jego słabości i grzechy( cos pt. jak śmiesz zwracać komuś uwagę, skoro sam zobacz, jaki jesteś mówisz, że palenie to grzech, a seriale w tv oglądasz?! Taki sam nałóg ! :evil: ).
I nie ma na to rady. Jeśli ludzie c h c ą słuchać takich usypiających kazań, mają w sercach bunt przeciw Słowu Bożemu, wykorzystując słabość pastora( który się swoich owieczek najzwyczajniej w świecie boi- że odejdą, że nagadają lub coś gorszego zrobią)- tonie ma czego w takim zborze szukać. Bo zanim się obejrzysz, będziesz spać razem z nimi.

I tak oto dążąc do prawdy znajdujesz wrogów wśrod...braci i siostr. I stajesz się tym, który "głosi zakon". Wredną, osądzającą, pozbawioną miłości osobą, z ktorą nikt nie chce się zadawać... :roll:

Jak to fajnie tu ktoś powiedział : czasy mamy "bardzo" ostateczne...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lis 07, 2008 3:57 pm 
I znów poruszyłaś temat bardzo mnie nurtujący. W tej chwili nie bardzo mam czas żeby coś mądrego :) napisać ale z pewnością go znajdę później. Zaznaczę tylko że jestem w zborze o którym się mówi że jest "uświęceniowy" i nie koniecznie twierdzę że to jedyna słuszna droga...


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: So lis 08, 2008 1:18 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
To zależy , co masz na myśli mówiąc "zbor uświęceniowy". Dla mnei jest rzeczą nienormalną, kiedy w zborze w ogóle pomija się naukę o konieczności uświęcania( łaska i miłość, Bog wszystko za ciebie zrobi, Duch Cię uświęci, nic nie musisz robić etc.). ALe znów- jeśli mamy
t y l k o naukę o uświęceniu, ale pomija się dary Ducha, a nawet twierdzi, ze one ustały- to szybciutko zobaczymy zbór faktycznie pozbawiony miłości, legalistyczny - kolejna religia.
Co ciekawe- w zborach, w ktorych gorliwie, szeroko i namięnie akcentuje siędary z pominięciem z kolei uświęcenia( tak w skrócie)- mamy...ten sam efekt. Tu i tu brakuje miłości pomiędzy braćmi i siostrami. Zostają tylko słowa.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: So lis 08, 2008 2:41 pm 
Owieczko! Co do nazwy zbór "uświęceniowy" to bynajmniej sami jej sobie nie nadaliśmy a zrobiły to raczej "najwyższe ziemskie władze" denominacji do której należy nas zbór. Co przez to rozumieją to chyba należałoby się ich zapytać. Aczkolwiek z tego co wiem uważają nas za nieco hermetyczny zbór w którym nie ma przyrostu a jedynym tematem kazań jest grzech i święte życie. W moim odczuciu ten obraz nie jest do końca prawdziwy. Nie zmienia to jednak faktu że podział (kilku wieloletnich członków odeszło) nie ominął naszego zboru a oskarżenia typu: u was nie ma miłości nie są rzadkością. Dlatego właśnie staram się nie być hermetyczna i wcielać w życie postawę berejczyków a ta przypomniała mi pewną bardzo ważną rzecz. A mianowicie ze największa jest... MIŁOSC właśnie :D I tu pewnie sobie pomyślisz: też mi odkrycie! Ale pozwól że w skrócie opowiem ci moją historię. Kiedy się nawróciłam trafiłam do Zielonych gdzie marzeniem pastora było "skopiowanie" Pensacoli. Wiele gorliwych młodych sióstr podzielało jego pragnienia. Ja nie. Dlaczego? Łaska od Boga! Potem zbór się rozpadł a o pastorze słuch zaginął. Trafiłam do kolejnych Zielonych. Tym razem pragnieniem pastora było przestrzeganie przed przebudzeniami typu Pensacola. Zbór był więc trzeżwy i zdrowy jeśli chodzi o nauczanie a spontaniczny i żywy jeśli chodzi o uwielbienie itp. Wiele się w tym zborze nauczyłam ale jak wiadomo wiedza nadyma a pycha chodzi przed upadkiem. Skutek był taki że popadłam w różne grzechy a moje życie śmiało można było nazwać "letnim". Ale Pan ze mnie nie zrezygnował. Dlaczego? Łaska od Boga! Trafiłam do trzeciego zboru w którym jestem obecnie. Tu dowiedziałam się tak naprawdę co to znaczy brać krzyż na siebie codziennie i że letniego Jezus ze swych ust wypluje. Przestraszyłam się nie na żarty. Zaczął się długi powolny i bolesny proces oddzielania od świata, oczyszczania i przetapiania. Skutek? Odnowiłam pierwszą miłość i intymną relację ze Zbawicielem. Uświęcanie życia i umartwianie starej natury stało się moją drogą tzn. zaczęłam uważać że objawiono mi coś wyjątkowego i nikt kto nie postępuje podobnie nie jest godzien nazywać sie uczniem Chrystusa. Skutek? Jak się domyślasz taki sam jak poprzednio (mam na myśli pychę) a skończyło sie depresją. Doszłam do takiego stanu ze nic mnie nie cieszyło a jedynym wyjściem wydawało mi się położenie do trumny i czekanie na smierć (mówię serio) :cry: Ale chwała Jezusowi że jest żywy, że na nowo dał mi zrozumieć że motorem wszystkiego jest Jego miłość i że wszystko dzieje się z jego łaski że to On jest Alfa i Omega a nasz udział w tym taki że przychodzimy do niego ze swoją wolną wolą i mówimy: chcę Panie i tylko taki! A jeśli chodzimy w Światłości i znamy głos naszego Pasterza to on uświęca nasze życie, uśmierca starą naturę w nas i przez swego Ducha upodabnia nas do siebie! Na nowo odzyskałam radość ze zbawienia i relacji z Jezusem a także pozwoliło mi to na nowo spojrzeć na innych oczami MIŁOŚCI. Rozpisałam się ale chcę tym przestrzec innych. Ruch "uświęceniowy" niesie za sobą niebezpieczeństwo uczynkostwa, faryzejstwa, martwej religii i samousprawiedliwienia. Dla mnie wąska droga to balansowanie na linie pomiędzy frywolnością którą niektórzy nazywają wolnością a uświęceniem które może się okazać dla nas równie zwodnicze...


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: So lis 08, 2008 5:56 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Dobrze rozumiem, o czym piszesz. Też byłam kiedyś członkiem zboru, w którym nadymano nas pychą z powodu naszej rzekomej wyjątkowości
( namaszczenia, super- duchowości, wyższych "pzoiomów" itp.). Potem przez kilka lat byłam "letnia" , ż wreszcie odkryłam prawdę o uświęceniu, o znaczeniu dążenia do świętości w życiu chrześcijanina, o cenie, jaką się płaci za bycie uczniem Pana. Niestety, trafiłam na wierzących, którzy absolutnie nie chcieli tego w swoim życiu, którzy wierzyli, że Bóg jest tylko miłosierny, tylko pobłażliwy, taki kochający dziadunio, który wszystko wszystkim wybacza. Takiego chcieli Go widzieć, bo umiłowali grzech i nie chcieli z grzesznego życia rezygnować. Jednakże nadal chcieli się mienić chrześcijanami i mieć te wszystkie Boże obietnice. Odeszłam od nich, ale poczułam się taka..wiesz, lepsza, sprawiedliwsza. No bo nie paliłm, nie piłam drinków w towrzystwie, nie chodziłam na dyskoteki czy inne rzeczy. Ale Bóg mi pokazał, że nie jestem lepsza. Trafiłam do zboru, w ktorym zostały obnażone moje grzechy , a w życiu, w pracy, na co dzień zaczęłam mieć sytuacje, w których dochodziło do ujawnienia wszystkich moich słabości- tchórzostwa, kłamstwa, pychy, braku cierpliwości, złości i innych. Wiem, że Bóg wyrwał mnie z kolejnych zwiedzeń- ale jak piszesz- to była Jego łaska.
Miłość to trudna sprawa. Kochać grzeszników... jednoczesnie widząc ich paskudne zachowanie...i nie czuć się w tej sytucji "kimś lepszym"...Jak złapać równowagę? Wiedza nadyma...
Czasem tęsknię za tymi czasami, kiedy tak niewiele wiedziałam, naiwnie myślałam, że jak już ktoś wierzacy, nowonarodzony, to musi chcieć być dobrym człowiekiem i stara się zachowywać przyzwoicie dążać do prawdy w swoim życiu...Byłam taka ufna, jak małe dziecko, zakochana w Jezusie, szczęśliwa...Tęsknię do tych czasów, bardzo...
Terz wszystko jest takie ponure, pomieszane, nie wiadomo, kto brat, kto nie, a kto ci krzywdę zrobi... :(


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: N lis 09, 2008 4:28 pm 
Ja też z nieukrywaną tęsknotą wspominam czasy zaraz po nawróceniu kiedy to wszystko było takie proste i jasne bo był to okres niemowlęctwa kiedy Pan nosił nas na rękach a my z dzięcięcą ufnością wpatrzeni w Jego twarz nie widzieliśmy swiata wokoło. A dziś stojąc już o własnych nogach dążymy do męskiej doskonałości nie zapominając że On cały czas wstawia się za nami i wspiera nas w niemocy swoim Duchem. Trwajmy w miłości bacząc aby wsród burzy która wokół ani na chwilę nie stracić wzroku z Niego - sprawcy i dokończyciela naszej wiary- pocieszając się przy tym że może to już tylko krótka chwila i zabierze nas do siebie. Pan naszym Pasterzem! Pozdrawiam cię Owieczko pocałunkiem świętym!


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 11, 2008 2:02 pm 
Offline

Dołączył(a): Wt lut 13, 2007 11:39 am
Posty: 168
Temat uświęcenia zajmuje coraz mniej miejsca w życiu chrześcijańskim. Niestety zaczyna się już w momencie zwiastowania Ewangelii, kiedy to "darujemy" słuchaczom informację o życiu wiecznym. W tym momencie ludzie "przyjmują informację "bez zastanowienia się nad swoim losem ,a często nad tym co by się z nimi stało gdyby nie dzieło Chrystusa na krzyżu.
W zwiastowaniu Apostołów w dniu Pięćdziesiątnicy było "COŚ" co skłoniło słuchających do zadania pytania:

37 Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: «Cóż mamy czynić, bracia?
Odpowiedż Piotra była jednoznaczna

«- Nawróćcie się - i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa9 na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego.
Tak właśnie wyglądało działanie Boga w ówczesnym Kościele. Czy trzeba było pouczać w szczególny sposób. Czy trzeba było stać nad ludżmi ,by zmienili swe postępowanie? Nie !!! Ponieważ Ci ,którzy nawrócili się mieli najdoskonalszego nauczyciela -Ducha Św.
Można nazywać się "uświęceniowcem " a nie być uświęconym.
Ponieważ uświęcenie to dzieło Ducha Św w odpowiedzi na nasze szczere oddanie Bogu.
Dlaczego tak trudno przekonać o tym ludzi ,by żyli uświęconym życiem?
1) Ci którzy o tym mówią ,są często zaprzeczeniem treści swych kazań.
2)Zwiastowanie Ewangelii nie przynosi pożądanych efektów, gdyż stawia się na ilość ,a nie na jakość tych ,którzy uwierzą.
3) Zwiastuje się "ewangelię" w oderwaniu od Mocy Ducha Św, za którą Duch Św nigdy się nie zastawi, gdyż jej treść jest niezgodna ze Słowem Bożym.
4) Nawet jeśli człowiek usłyszy Ewangelię ,to bez obecności Ducha Św nie jest w stanie prowadzić świętego życia. Wielu jednak potrafi się obejść bez Mocy Ducha Św, płodząc nie chrześcijan ,lecz religijnych ludzi.
Uświęcenie bez Ducha Św ,to jak chleb bez mąki. Pozdrawiam Sewen








;


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 11, 2008 5:52 pm 
Sewen napisał: Nawet jeśli człowiek usłyszy Ewangelię ,to bez obecności Ducha Św nie jest w stanie prowadzić świętego życia. Wielu jednak potrafi się obejść bez Mocy Ducha Św, płodząc nie chrześcijan ,lecz religijnych ludzi. Uświęcenie bez Ducha Św ,to jak chleb bez mąki.

Niestety muszę się z tobą zgodzić. Piszę "niestety" bo obserwuję dramat wielu takich "religijnych ludzi" :( Pozdrawiam!


Ostatnio edytowano N sty 18, 2009 6:44 pm przez Gość, łącznie edytowano 1 raz

Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 11, 2008 7:48 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 04, 2007 1:25 pm
Posty: 1505
Lokalizacja: Silesia
sewen napisał(a):
W zwiastowaniu Apostołów w dniu Pięćdziesiątnicy było "COŚ" co skłoniło słuchających do zadania pytania:

37 Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: «Cóż mamy czynić, bracia?
Odpowiedż Piotra była jednoznaczna

«- Nawróćcie się - i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa9 na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego.
Tak właśnie wyglądało działanie Boga w ówczesnym Kościele. Czy trzeba było pouczać w szczególny sposób. Czy trzeba było stać nad ludżmi ,by zmienili swe postępowanie? Nie !!! Ponieważ Ci ,którzy nawrócili się mieli najdoskonalszego nauczyciela -Ducha Św.

Tak sobie myślę, że przecież jako Żydzi [i to pobożni-bo przyszli na święto do Jerozolimy] znali też Pismo jako-tako. Słuchali go przecież co szabat. Znali też normy jakie JHWH pokazywał w Torze. Dzięki Ruach Ha-Kodesz [Duchowi Świętemu] Tora w ich sercach stała się wtedy żywa. Nie była już martwym uczynkiem. To wiara zaowocowała w uczynki. Uczynki zgodne z Torą. Poświęcenie się [kiddusz]dla JHWH, zaowocowało oddzieleniem od grzechu i chęcią niezakwaszania się tym grzechem [przaśność o jakiej naucza Paweł]. I tym też dzisiejsze kościoły różnią się od "tamtego", pierwsi wierzący - Żydzi - znali Pisma. To połowa "sukcesu". Duch Święty mógł objawić im ich znaczenie i ożywić w nich. A i tak wymagali "prostowania"nauczaniem. Nauczaniem z natchnienia Ducha Świętego, co widać w Listach apostołów.

sewen napisał(a):
Uświęcenie bez Ducha Św ,to jak chleb bez mąki.

A czy chleb bez mąki jest chlebem? Może właśnie ten "uświęcony" jest z mąką, ale bez zakwasu. Czyli bez grzechu. Przaśny. Nasza wola jest do tego potrzebna, a troszczy się o to Duch Święty [ale zależy to od osobistego przyzwolenia]. Jak ktoś ma serce pełne bojaźni i ducha skruszonego, to JHWH odpowie. Jak się modlimy i prosimy, żeby JHWH pokazywał nam co jeszcze Jemu się nie podoba, to ON pokazuje. I potem musimy podejmować decyzje...czy się chcemy oddzielić od grzechu [dla JHWH] 8)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lis 12, 2008 10:53 am 
Offline

Dołączył(a): Wt lut 13, 2007 11:39 am
Posty: 168
Pytanie jakie zadał mi pastor zboru w którym pierwszy raz spotkałem się z Ewangelią brzmiało" Czy zdajesz sobie sprawę ,że jesteś grzesznikiem i w związku z tym czeka cię wieczność w piekle? "
Zdawałem sobie sprawę z tego.
Następnie powiedział mi ,że jest z tego wyjście -Jezus Chrystus ukrzyżowany za mnie. Nie jak niektórzy mówią za ludzi, (choć to jest prawda) ale za mnie.
Zobaczyłem ten fakt . Dlatego zdałem sobie sprawę z Jego wspaniałości, a Duch Św. pokazał mi wielkie cierpienie Jezusa na krzyżu.
Nie wahałem się z podjęciem decyzji oddania Mu swego życia.
Gdybym miał zrobić to jeszcze raz nie wahałbym się ponownie.
Dlatego z bólem serca przyglądam się t.z.w. nawróceniom ludzi, którzy bardzo często nie wiedzą o co w tym wszystkim chodzi. Najmniej jednak mają świadomości tego,że są grzesznikami potrzebującymi łaski. Przychodzą do społeczności jakby to im się należało. Bez pokory ,wdzięczności Bogu z życie wieczne. Bardzo szybko aklimatyzują się w nowym otoczeniu,nie mając świadomości tego co się wydarzyło. Czy jednak wydarzyło się coś w ich sercach? Nawet mówić o tym nie chcą ,a może nie potrafią.
Jeśli mają jakiś talent ze świata np;ładnie śpiewają, to stają się działaczami w społeczności.
Czy opisaną sytuację można znaleźć w Dziejach Apostolskich? W mojej Biblii nie znalazłem.
A gdzie jest nawrócenie ,uświęcenie, obecność Ducha Św w życiu.
Potem ,gdy ktoś im mówi,że po nawróceniu przeżyl chrzest w Duchu Św.i mówił językami są pierwszymi osobami krzyczącymi "przecież nie każdy mówi językami".
Ot polskie pojmowanie Ewangelii. Pozdrawiam Sewen


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lis 12, 2008 12:05 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 04, 2007 1:25 pm
Posty: 1505
Lokalizacja: Silesia
sewen napisał(a):
Dlatego zdałem sobie sprawę z Jego wspaniałości, a Duch Św. pokazał mi wielkie cierpienie Jezusa na krzyżu.
(...)
Dlatego z bólem serca przyglądam się t.z.w. nawróceniom ludzi, którzy bardzo często nie wiedzą o co w tym wszystkim chodzi. Najmniej jednak mają świadomości tego,że są grzesznikami potrzebującymi łaski.
(...)
Bez pokory ,wdzięczności Bogu z życie wieczne. Bardzo szybko aklimatyzują się w nowym otoczeniu,nie mając świadomości tego co się wydarzyło. Czy jednak wydarzyło się coś w ich sercach? Nawet mówić o tym nie chcą ,a może nie potrafią.

W ostatnim zdaniu nie potrzebnie uogólniasz.
Zgadzam się Sewen z tym, co zacytowałam z Twoich refleksji. Ja przeżyłam to, że JHWH osobiście pokazał mi wszystkie moje grzechy. Byłam w takim szoku, gdy zrozumiałam, że to też jest grzechem, że najpierw bałam się, że zaraz umrę za karę, a jak zrozumiałam, że karę za mnie poniósł Mesjasz, to czułam się przed JHWH jak ktoś publicznie przyłapany na gorącym uczynku. Czułam się jak na sądzie, gdzie winnemu ogłoszono amnestię. I miałam świadomość, że na przyszłość jest to amnestia warunkowa, zależna ode mnie. Zdecydowałam, że oddam swoje życie i przyszłość Temu, który za mnie zapłacił i chciałam nigdy więcej już nie grzeszyć. Nie wracać do tego, co robiłam wcześniej.
Myślę, że Ci co rozumieją zawsze mogą i POWINNI powiedzieć o tym jeszcze raz każdemu kto jest, lub uważa się za siostrę/brata, a widzimy, że za tym nic więcej nie idzie w ich życiu. Zamiast jęczeć i się rozżalać weźmy odpowiedzialność za to, co widzimy. Cały czas możemy mówić pełną ewangelię i opowiadać jak wiele nam darowano i na czy polega wchodzenie przez "wąską bramę".


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lis 12, 2008 12:52 pm 
A na czym polega według ciebie wchodzenie przez wąską bramę?


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lis 12, 2008 2:19 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 1:54 pm
Posty: 829
sewen napisał(a):
Potem ,gdy ktoś im mówi,że po nawróceniu przeżyl chrzest w Duchu Św.i mówił językami są pierwszymi osobami krzyczącymi "przecież nie każdy mówi językami".

Ja jestem jedną z takich "krzyczących pierwszych osób"... a tak, czytając ciebie, sewenie, odnoszę wrażenie, że całe chrześcijaństwo, a w tym i całe uświęcenie, zamyka się na mówieniu językami, albo przynajmniej musi być z tym ściśle powiązane - kto wierzy i uświęcony, musi mówić jeżykami, a kto nie mówi, ten nie wierzy i nie jest uświęcony. Moim zdaniem postawa niewłaściwa, ale zdaje sobie sprawy z jałowości wszelakich prób udowodnienia Tobie, że niekoniecznie człowiek, który nie mówi językami jest hipokrytą - bo mówi, że wierzy, a sam nie mówi... Szkoda tylko, że autorytatywnie piszesz o tym wszędzie - tak jakby to Biblia tak mówiła, a to nie jest prawda.
ani_isza napisał(a):
Myślę, że Ci co rozumieją zawsze mogą i POWINNI powiedzieć o tym jeszcze raz każdemu kto jest, lub uważa się za siostrę/brata, a widzimy, że za tym nic więcej nie idzie w ich życiu. Zamiast jęczeć i się rozżalać weźmy odpowiedzialność za to, co widzimy. Cały czas możemy mówić pełną ewangelię i opowiadać jak wiele nam darowano i na czy polega wchodzenie przez "wąską bramę".

My nie "jęczymy", Ani, tylko rozmawiamy... Sprawa nie jest taka prosta - że "zawsze możemy mówić..." Akurat nie za bardzo możemy, gdyż nikt nie chcę słuchać... Co my zawsze możemy - to próbować mówić, a nuż ktoś i usłucha, a nuż i się zgodzi, a nuż się upamięta i będzie nas już więcej... Ale przeważnie, reakcja jest taka, jak opisała Owieczka - sprzeciw, wyszukiwanie pod łupą twoich niedoskonałości, że się ośmielasz komuś wskazywać na letniość, doszukiwanie się u ciebie "ducha buntu i niezadowolenia", że "osądzasz i oskarżasz dzieci Boże" i podobne. Nasłuchałam się tego tyle, że się ręce opuszczają... trudno czasem... zwyciężyć niechęć, mieć w sercu przebaczenie i wyrozumiałość - muszę o to prosić Boga, bo bym się nie poradziła.
Sprawa, jaką tutaj rozważamy, jak widać z innych wypowiedzi, nie jest, niestety, jakimś rzadkim zjawiskiem gdzieś tam... widać, że rozpowszechniona (tak i myślałam).

Jakiś czas temu było kazanie jak to mamy "nie wbijać się w pychę, gdyż mamy w poganach też widzieć Chrystusa, gdyż one stworzeni na obraz i podobieństwo, a Bóg z nich nigdy nie zrezygnował" - to w skrócie, ale w całości kazanie miało mocny ekumeniczny akcent poprzez inne nieuchwytno-śliskie przebąkiwania, że "Bóg wszystkich przecież kocha"...
Zgorszona byłam tak, jak mało kiedy... ale gdy pośle kazania zaczęły się żarliwe modlitwy - "Oooo tak!!! Oooo Panie, Ty wszystkich, Panie, kochasz, Panie, jesteś miłością, Panie, dzięki ci, Panie..." - to już ledwie co potrafiłam tam stać... :(


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lis 12, 2008 3:02 pm 
Szczerze współczuję! :( Uważam że rodziny Bozej się nie wybiera ale sie ją dostaje dlatego należy się znosić w miłości ale w tym wypadku to może byś się modliła o pokierowanie do innej społeczności... Tak tylko głośno myślę. :)


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 106 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 8  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 92 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL