www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest Pn kwi 29, 2024 12:53 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 88 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostNapisane: Pn maja 17, 2010 5:28 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
ani_isza napisał(a):
S.W. napisał(a):
Nie wiem, co jeszcze może oznaczać "każdy może" - mogłabyś rozwinąć to określenie?

Np. gdy właśnie przyjdzie brat z zewnątrz, a wiadomo o nim, że uznaje TYLKO przynależność do Ciała Chrystusa [nie uznaje konieczności przynależenia do jakiejś wspólnoty konkretnej]. No i wiemy o nim tyle, że jego stan duchowy jest chory, nie daje prawa do napomnienia siebie i sam siebie nie osądza przed Wieczerzą - bo bierze w niej udział jeśli się przydarzy że się na takową załapie. Zapraszać na spotkania z WP, czy nie mamy prawa nie zapraszać na spotkanie z Wieczerzą. Jeśli gorszy to członków wspólnoty lokalnej? Czy potraktować takich konkretnych braci, jak tych, któzy już nie mają wątpliwości i nie dopuszczać ich do siebie?

Jeśli jest spoza lokalnej wspólnoty i nie daje innym wierzącym mandatu do napominania, to moim zdaniem należy go traktować jak brata, który jest gościem. Jeśli jest odrodzony i ochrzczony, to na pewno ma prawo do swojej cząstki chleba symbolizującego Kościół Powszechny [I Kor. 10:16-17]. To, czy on sam siebie osądza przed wieczerzą, czy nie, jest jego sprawą przed Panem - skoro nie jest członkiem lokalnej wspólnoty, to nawet żyjąc w grzechu jej nie "zakwasza". Członkowie wspólnoty lokalnej, którzy czują się zgorszeni, powinni się moim zdaniem zastanowić, czy słusznie się gorszą.

Oczywiście każdy ma prawo zaprosić albo nie zaprosić kogo chce i kiedy chce na Wieczerzę jako gościa. Mam wrażenie, że to można ustalić. Jeśli wspólnota nie umiałaby się porozumieć w tak prostej kwestii jak zapraszanie gości z zewnątrz na agapę, to by znaczyło, że sama wspólnota ma jakiś problem z wewnętrzym porozumieniem.

Załóżmy taką sytuację: jeśli mój słaby w wierze brat z mojego kościoła ma być zgorszony zapraszaniem na agapę kogoś, kto gorszy maluczkich swoim zachowaniem, a ja koniecznie chcę zaprosić takiego gościa, to muszę coś wybrać. Dobrze byłoby usiąść w gronie kościoła lokalnego i ustalić, dlaczego i czy słusznie ktoś czuje się czymś zgorszony albo w ogóle żle się czuje z danym gościem. Natomiast Twój opis nie pasuje mi do tego, co napisał Juda o ludziach, których należy unikać "z definicji".

ani_isza napisał(a):
Bo jest różnica między nieodrodzonym, który przychodził na zgromadzenie, a wierzącym z zewnątrz o widocznym stanie ducha i zachowaniach [np. na przykładzie Listu Judy], czy nie?

Nie wiem, co nieodrodzony człowiek miałby robić na agapie. Widoczny stan ducha to nie musi być jeszcze to, o czym pisze Juda - on pisze o ludziach, którzy poszli drogą Kaina, Balaama i Koracha, na których od dawna został wypisany wyrok potępienia. Trzeba ostrożnie oceniać "widoczny stan ducha", żeby się nie zapędzić za daleko z błędną oceną sytuacji.

ani_isza napisał(a):
Dlatego zastanawiałam się, czy WP i agapa jest przywilejem i dla kogo? Jak znamy braci - tych z zewnątrz, wiemy jak żyją z Panem, że się chcą uświęcać, to taka wspólnota jest dla każdego błogosławieństwem i pociechą.

Wspólnota stołu jest wspólnotą duchową, przywilejem i radością. Moim zdaniem powinna być radością dla wszystkich - nawet dla tych, którzy są jeszcze młodzi w wierze i najsłabsi.

ani_isza napisał(a):
Czyli nie było tak, że wierzący umawiali sie pomiędzy sobą zapraszając się imiennie na WP i agapy, bo jeśli nie, to "każdy może" - bo przecież nikt nikomu nie może niczego zabraniać, a mamy siebie znosić w miłości. Czyli, jak to pewna osoba określiła: można wpaść do znanej wspólnoty jak do supermarketu i wziąć na co się ma ochotę.

"Napominam was tedy ja, więzień w Panu, abyście postępowali, jak przystoi na powołanie wasze, z wszelką pokorą i łagodnością, z cierpliwością, znosząc jedni drugich w miłości, starając się zachować jedność Ducha w spójni pokoju" [Ef. 4:1-3]

Jak pisze Paweł, wzajemne znoszenie się w miłości wymaga pokory, łagodności i cierpliwości. Ochroną powinni być otoczeni najsłabsi w wierze. Paweł pisze o tym 14 rozdziale Listu do Rzymian, a rozdział 15 otwiera wezwaniem do jeszcze większych poświęceń wobec nich:

"A my, którzy jesteśmy mocni, winniśmy wziąć na siebie ułomności słabych, a nie mieć upodobania w sobie samych. Każdy z nas niech się bliźniemu podoba ku jego dobru, dla zbudowania. Bo i Chrystus nie miał upodobania w sobie samym, lecz jak napisano: Urągania urągających tobie na mnie spadły" [Rzym. 15:1-3]

Kościół z pewnością nie jest "supermarketem". Nie jest przeznaczony dla egocentryków, ponieważ lepiej jest dawać niż brać i taka ma być nasza postawa. Jest prawdą, że Kościół w pewnym sensie jest szpitalem, gdzie Bóg opatruje i uzdrawia chorych - tyle, że ci chorzy muszą najpierw uznać diagnozę. Pan Jezus nie przyszedł do tych, którzy się dobrze mają, tylko do chorych. Zdrowi nie potrzebuja lekarza. Dlatego dopóki ktoś twierdzi, że jest zdrowy, tak naprawdę nie będzie korzystał z dobrodziejstw w miejscu należącym do Lekarza.

ani_isza napisał(a):
Ostatnio kogoś od nas zapytał jeden znajomy, który został wykluczony ze swojego kościoła za życie w grzechu, gdzie mamy spotkania i o której, bo on chce przychodzić do nas. Albo jedna znajoma, która twierdzi, że jest odrodzona, chrzest miałą jako niemowlę więc nie musi się chrzcić, jest równocześnie czynną katoliczką przystępującą do "eucharystii" i uważa że WP to jest to samo, tylko w "szlachetniejszej wersji". To są realia. Może w dużych instytucjach nie zwraca się tak na to uwagi, ale w malutkich kościołach domowych to widać wszystko.

Jeśli ktoś nie należy do Kościoła (a przyczyny wykluczenia lub braku przynależności z innych powodów), to uważam, że przyjmowanie go do kościoła na zasadach członka jest błędem, który demoralizuje tego człowieka i szkoszi samemu kościołowi przyjmującemu.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn maja 17, 2010 5:29 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Gabi napisał(a):
A jesli uslyszalam, ze nie bo wg ST baranek mial byc spozyty w calosci?

:shock: Czyli jednak przeistoczenie?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn maja 17, 2010 5:45 pm 
Żadnej rewelacji nie napiszę, ale tak jako jakaś wytyczna, przydaje się początek I Listu Jana:
1 Jan. 1:3-7
Co widzieliśmy i słyszeliśmy, to i wam zwiastujemy, abyście i wy społeczność z nami mieli. A społeczność nasza jest społecznością z Ojcem i z Synem jego, Jezusem Chrystusem, a to piszemy, aby radość nasza była pełna. A zwiastowanie to, które słyszeliśmy od niego i które wam ogłaszamy, jest takie, że Bóg jest światłością, a nie ma w nim żadnej ciemności, jeśli mówimy, że z nim społeczność mamy, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie trzymamy się prawdy, jeśli zaś chodzimy w światłości, jak On sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą, i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu.

Jeden chleb obrazuje tę społeczność - a ona istnieje jeśli chodzimy w światłości [dajemy się prześwietlać :) ] i oczyszczamy się z wszelkiego brudu. Jak jest inaczej, to nie ma społeczności - a więc nie ma mowy o symbolicznym wyrażaniu czegoś, czego nie ma.


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn maja 17, 2010 7:52 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 04, 2007 1:25 pm
Posty: 1505
Lokalizacja: Silesia
Chciała bym skupić się na tych odpowiedziach:
Smok W. napisał(a):
Jeśli jest spoza lokalnej wspólnoty i nie daje innym wierzącym mandatu do napominania, to moim zdaniem należy go traktować jak brata, który jest gościem. Jeśli jest odrodzony i ochrzczony, to na pewno ma prawo do swojej cząstki chleba symbolizującego Kościół Powszechny [I Kor. 10:16-17]. To, czy on sam siebie osądza przed wieczerzą, czy nie, jest jego sprawą przed Panem - skoro nie jest członkiem lokalnej wspólnoty, to nawet żyjąc w grzechu jej nie "zakwasza".

Smok W. napisał(a):
Kościół z pewnością nie jest "supermarketem". Nie jest przeznaczony dla egocentryków, ponieważ lepiej jest dawać niż brać i taka ma być nasza postawa. Jest prawdą, że Kościół w pewnym sensie jest szpitalem, gdzie Bóg opatruje i uzdrawia chorych - tyle, że ci chorzy muszą najpierw uznać diagnozę. Pan Jezus nie przyszedł do tych, którzy się dobrze mają, tylko do chorych. Zdrowi nie potrzebuja lekarza. Dlatego dopóki ktoś twierdzi, że jest zdrowy, tak naprawdę nie będzie korzystał z dobrodziejstw w miejscu należącym do Lekarza.

Okej. Czyli, jak jest ktoś "gościem", bo widzimy w Piśmie uprawnienie do nadania komuś takiego statusu, to go to wszystko nie dotyczy, a danej wspólnocie którą "zaszczyca" taka osoba - nic do tego jak sobie ten gość żyje, byle był w Ciele Chrystusa? Czyli, czy dla własnego spokoju, można przyjąć postawę: jak sobie ktoś żyje będąc w Ciele Chrystusa, to nie jest nasza sprawa, nawet jak widzimy jak, on nas nie "zakwasza", bo do nas nie należy? Jak "sobie przychodzi" do jakiejś wspólnoty, bo ma takie hobby, to też jego sprawa? A jakby chciał się przyłączyć, to podstaw nie ma dopóki się nie nawróci z takich postaw? Ale nie o takich jest w Liście Judy. Tak?
Elendil napisał(a):
Jeden chleb obrazuje tę społeczność - a ona istnieje jeśli chodzimy w światłości [dajemy się prześwietlać :D ] i oczyszczamy się z wszelkiego brudu. Jak jest inaczej, to nie ma społeczności - a więc nie ma mowy o symbolicznym wyrażaniu czegoś, czego nie ma.
To jak należy rozumieć społeczność w opisanym przeze mnie przypadku, skoro jej nie ma? Zaczynam się zastanawiąc: jak to było praktykowane za apostołów, czy w ogóle był taki status "niezobowiązujący" jak ktoś już należał do Ciała Chrystusa? Widzicie taką sytuację w Listach i Dziejach [bo jak ktoś kogoś nie znał osobiście z gości odwiedzających, to chyba były jeszcze listy polecajace, gdy ktoś przybywał do braci z innej wspólnoty]. Mnie się to wydaje dziwne. To chyba już lepiej nie robić WP i agap?

_________________
5775
"Ilu więc nas jest doskonałych, tak myślmy. A jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi. Jednak w tym, do czego doszliśmy postępujmy według jednej miary i to samo myślmy"(Flp 3:15-16 Uwspółcześniona BG, wyd. Wrota Nadziei)
Welcome to Elijahnet!
"NA WIEKI JHWH SŁOWO TWOJE TRWALE ZASIADŁO W NIEBIOSACH" [interlinia Ps.119:89]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn maja 17, 2010 8:31 pm 
Hm, w sumie temat jest trudny, bo niestety znajdujemy się w innym trochę kontekście niż Kościół w I wieku. Pełno różnych denominacji, chrzest nie jest normalną rzeczą związaną z nawróceniem, "wolne elektrony" fruwające od zboru do zboru...

Wiem, że np. jak Paweł przybył do Troady [czy też gdziekolwiek], jak to jest opisane w 20 roz. Dziejów i jadł z tamtejszymi uczniami chleb, to przede wszystkim on był im znany. Nie przypominam sobie opisanej nigdzie sytuacji, gdzie do kościoła przychodzi ktoś o kim nikt nic nie słyszał, nic nie wie i je agapę czy Wieczerzę z kościołem. Może po prostu tak nie bywało?

Nie umiem znaleźć jakiejś rady z Pisma. Myślę sobie jednak, żeby przyjrzeć się naprawdę dokładnie temu, co to jest społeczność i czy naprawdę istnieje taka metafizyczna, uniwersalna społeczność między wierzącymi, która jest wystarczająca by się na nią powołać, aby wszyscy ze wszystkimi mogli mieć społeczność praktyczną bez wzajemnej znajomości? Przypomina mi się po prostu katolicyzm, w którym dosłownie każdy może wejść na każdą mszę i brać udział w eucharystii bez wnikania w to, kim on jest. Czy wśród wierzących nie powinno być tak, że wiemy z kim mamy społeczność [jedząc np. jeden chleb]? Owszem, ktoś może wpaść tylko raz na taką Wieczerzę i nie ma mowy o zakwaszaniu, a jednak zastanawiam się, czy jest to aby rozsądne robić taki bar.
Czy jeden chleb reprezentuje łączność członków z Głową, czy między sobą? A jeśli między sobą to praktyczną [a taką Paweł utrzymywał z kościołami do których pisze listy], czy "duchową", tzn. nie wyrażająca się w praktyczny sposób?


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn maja 17, 2010 9:40 pm 
Offline

Dołączył(a): N sty 18, 2009 10:07 pm
Posty: 445
Cytuj:
Czyli jednak przeistoczenie?


Pytaniem na pytanie? :wink: Ale zrozumialam. :) Przeistoczenie to herezja tylko gdy przed kazda wieczerza sie czyta np. Łuk.22,19-20 to sie mozna zastanawiac czy rzeczywiscie wypada podawac do spozycia chleb symbolizujacy ciało Pana Jezusa dzieciom, co do ktorych nie ma pewnosci, ze jeszcze swiadomie nie zgrzeszyly.

_________________
2Tm 3:16 "Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości,"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn maja 17, 2010 10:11 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 04, 2007 1:25 pm
Posty: 1505
Lokalizacja: Silesia
No więc właśnie. Też się zastanawiałam: jak to było praktykowane za apostołów, zwłąszcza po uwadze Elendila o Pawle w Troadzie. A jak kogoś odwiedzającego daną wspólnotę nikt z danej wspólnoty nie znał osobiście to te listy polecajace były jakimś "zabezpieczeniem". Czyli ktoś był znany [przejrzysty] na tyle, że można było za niego ręczyć przed tymi, do których się udawał [a udawał się czasami na dłużej].Tak Paweł polecał przyjąć Febe [Rz. 16:1-3], albo bracia napisali Apollosowi listy jak chciał wyruszyć do Achai [Dz.Ap. 18:24-26].
Wiesz Elendil, Twoja mowa jest zdrowo twarda w tym temacie, ale myślę, że pokazujesz na coś bardzo podstawowego. Przecież przyjęcie/przygarnięcie kogoś na jego warunkach separacyjnych [bez prawa do przejrzystości] nie daje podstaw do mówienia o sobie nawzajem jak o wspólnocie. To może jeszcze coś pokutuje [np. takie modelowanie katolickie] nawet przy małych wspólnotach domowych, które potem szybko same wyglądają jak bar?

_________________
5775
"Ilu więc nas jest doskonałych, tak myślmy. A jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi. Jednak w tym, do czego doszliśmy postępujmy według jednej miary i to samo myślmy"(Flp 3:15-16 Uwspółcześniona BG, wyd. Wrota Nadziei)
Welcome to Elijahnet!
"NA WIEKI JHWH SŁOWO TWOJE TRWALE ZASIADŁO W NIEBIOSACH" [interlinia Ps.119:89]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn maja 17, 2010 10:52 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
ani_isza napisał(a):
Okej. Czyli, jak jest ktoś "gościem", bo widzimy w Piśmie uprawnienie do nadania komuś takiego statusu, to go to wszystko nie dotyczy, a danej wspólnocie którą "zaszczyca" taka osoba - nic do tego jak sobie ten gość żyje, byle był w Ciele Chrystusa? Czyli, czy dla własnego spokoju, można przyjąć postawę: jak sobie ktoś żyje będąc w Ciele Chrystusa, to nie jest nasza sprawa, nawet jak widzimy jak, on nas nie "zakwasza", bo do nas nie należy? Jak "sobie przychodzi" do jakiejś wspólnoty, bo ma takie hobby, to też jego sprawa? A jakby chciał się przyłączyć, to podstaw nie ma dopóki się nie nawróci z takich postaw? Ale nie o takich jest w Liście Judy. Tak?

Dotychczas rozmawialiśmy o agapie i Wieczerzy Pańskiej, a nie o "sobie przychodzeniu" do wspólnoty w ogóle. Moim zdaniem gdyby się chciał przyłączyć, to jego życie nie byłoby już "nienapominalne", bo stałby się rzeczywistym członkiem rzeczywistej wspólnoty prawdziwych ludzi. I musiałby się nawrócić z takich postaw.

ani_isza napisał(a):
Zaczynam się zastanawiąc: jak to było praktykowane za apostołów, czy w ogóle był taki status "niezobowiązujący" jak ktoś już należał do Ciała Chrystusa? Widzicie taką sytuację w Listach i Dziejach [bo jak ktoś kogoś nie znał osobiście z gości odwiedzających, to chyba były jeszcze listy polecajace, gdy ktoś przybywał do braci z innej wspólnoty]. Mnie się to wydaje dziwne. To chyba już lepiej nie robić WP i agap?

Moim zdaniem nie ma sensu nie robić agap i Wieczerzy Pańskich. Listy polecające były, ale też w praktyce wczesnego Kościoła różnie sobie radzono z osobami przychodzącymi z zewnątrz jako goście. Na przykład w "Didache" czytamy, żeby sprawdzać osoby przychodzące z zewnątrz. Nie wiem, czy kiedyś bywało, że ktoś przychodził na agape jako gość. Dzisiaj mamy sytuacje takie, ktore we wczesnym Kościele były nie do pomyślenia. I jakoś trzeba sobie z tym radzić.

Gospodarz dyktuje warunki, a gość się do nich dostosowuje. To jest przyjęte wszędzie i całkowicie normalne. Chodzi o to, żeby to gościowi uzmysławiać z szacunkiem i miłością. W końcu jeśli nie będzie mu się podobało, to pójdzie sobie w inne miejsce, gdzie mu się spodoba. Byle tylko gospodarz miał czyste sumienie, że nie zrobił niczego złego, co mogłoby gościa "wypłoszyć". Moim zdaniem ochrona najsłabszych członków własnej wspólnoty przed rzeczywistym zgorszeniem ze strony gościa jest nadrzędna wobec samopoczucia gościa. O ile rzeczywiście słabsi są czymkolwiek gorszeni.

Elendil napisał(a):
Myślę sobie jednak, żeby przyjrzeć się naprawdę dokładnie temu, co to jest społeczność i czy naprawdę istnieje taka metafizyczna, uniwersalna społeczność między wierzącymi, która jest wystarczająca by się na nią powołać, aby wszyscy ze wszystkimi mogli mieć społeczność praktyczną bez wzajemnej znajomości? Przypomina mi się po prostu katolicyzm, w którym dosłownie każdy może wejść na każdą mszę i brać udział w eucharystii bez wnikania w to, kim on jest. Czy wśród wierzących nie powinno być tak, że wiemy z kim mamy społeczność [jedząc np. jeden chleb]? Owszem, ktoś może wpaść tylko raz na taką Wieczerzę i nie ma mowy o zakwaszaniu, a jednak zastanawiam się, czy jest to aby rozsądne robić taki bar.

Tak, to jest sprawa warta przemyślenia. I to odważnego, bo w tym momencie może się okazać, że "mistycyzm Ciała Chrystusa" jest jakimś wzniosłym mitem, a wspólnota jest czymś rzeczywistym, a nie polegającym na przynależności do tej samej organizacji.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn maja 17, 2010 10:58 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Gabi napisał(a):
Przeistoczenie to herezja tylko gdy przed kazda wieczerza sie czyta np. Łuk.22,19-20 to sie mozna zastanawiac czy rzeczywiscie wypada podawac do spozycia chleb symbolizujacy ciało Pana Jezusa dzieciom, co do ktorych nie ma pewnosci, ze jeszcze swiadomie nie zgrzeszyly.

No, tutaj wchodzimy w dywagacje, czy pamiątką jest to, co czynimy w momencie spożywania chleba i wina, a chleb i wino symbolizują to, co symbolizują w danym momencie, czy pozostają symbolami po "konsekracji" i wtedy są same w sobie "święte". Ta druga opcja jakoś mi się źle kojarzy szczerze mówiąc.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Wt maja 18, 2010 10:26 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 04, 2007 1:25 pm
Posty: 1505
Lokalizacja: Silesia
Smok Wawelski napisał(a):
Dotychczas rozmawialiśmy o agapie i Wieczerzy Pańskiej, a nie o "sobie przychodzeniu" do wspólnoty w ogóle. Moim zdaniem gdyby się chciał przyłączyć, to jego życie nie byłoby już "nienapominalne", bo stałby się rzeczywistym członkiem rzeczywistej wspólnoty prawdziwych ludzi. I musiałby się nawrócić z takich postaw.
No Wieczerza i agapa wydaje się taką naturalną sprawą, jak odrodzeni się schodzą. To moze należało by zacząć od tego w jakim celu oni się w ogóle schodzą, jeśli są zbieraniną wolnych elektronów, dopiero zaczynają zmieniać myślenie w temacie "czym i jak" jest kościół. Wyłania się to w trakcie, po jakimś czasie ich spotkań, ktoś się w między czasie reflektuje, że ona tak nie lubi - trzeba mu dać wolność. A on nadal traktuje mentalnie kościół jak bar, gdzie może "sobie przychodzić" , tak jak do tej pory. W takim sensie to każdy jedzie na tym samym wózku: czy instytucjonalne wspólnoty, które się reflektują, czy małe [domowe]. Dzięki JHWH zawsze można zrezygnować ze złych nawyków, pokutować i szukać zrozumienia sprawy jeśli jest grupa z tak wolą.

Smok W. napisał(a):
Nie wiem, czy kiedyś bywało, że ktoś przychodził na agape jako gość. Dzisiaj mamy sytuacje takie, ktore we wczesnym Kościele były nie do pomyślenia. I jakoś trzeba sobie z tym radzić.
Zastanawiam się właśnie nad takimi powszechnymi dziś realiami, w których też trudno gospodarzom [zdeklarowanej wspólnocie], bo sami są w sytuacji odkręcania swojego myślenia, a "gościowatość" gościa krzyczy o demokrację w traktowaniu i krzywdzić go nie można, bo on jest w Ciele Chrystusa-więc ma swoje prawa 8) Jak to czytam, co piszę, to mi się śmiać chce, bo to absurd czasów i myślenia ["chrzescijanowatość" a nie chrześcijaństwo]. A skoro celem kościoła jako Ciala teraz na ziemi jest jego lokalność [a nawet domowość], to każdy teoretycznie [pomijając sytuacje wyjątkowe] powinien mieć miejsce gdzie będzie miał tę wspólnotę stołu ze "swoimi" [oraz możliwość Wieczerzy i agapy]. Jak jest odsunięty bo wykluczony, to ma się upamiętać, a jak nie, to nie ma o czym mówić, a wynikający z tego smutek ma być także ku upamiętaniu. A jak ma sytuację wyjątkową [samotność, której nie wybierał, bo mu się wspólnota rozwaliła, a żyje w przejrzystości], to się go przygarnia do siebie, w ramach braterskiej troski i miłości. A nie, że normą jest że ktoś będzie łaził po barach w ramach "demokratycznego" [mistycznego udziału w Ciele] i praktycznego korzystania z dobra wspólnego. Może to i katolickie myślenie, a może i socjalistyczne? A może konsumpcyjne - wynikające z egocentryzmu? Ale nie ma wiele wspólnego z biblijnością. I jest nienormalne, uciążliwe. Dlatego zastanawiam się nad takimi sytuacjami. A tu jednak ma prawo. Bo jest w Ciele Chrystusa. Ale nie jest, bo z nikim nie jest tym kościołem praktycznie. Ale ma prawo. I normalnie, ja już głupia się czuję od tego.

Smok W. napisał(a):
Tak, to jest sprawa warta przemyślenia. I to odważnego, bo w tym momencie może się okazać, że "mistycyzm Ciała Chrystusa" jest jakimś wzniosłym mitem, a wspólnota jest czymś rzeczywistym, a nie polegającym na przynależności do tej samej organizacji.
Ale przemyślą ci, którzy zmieniają myślenie idąc w tym "do przodu", a nie ci, którzy wskoczyli innym na plecy i nie dadzą się ściągnąć, bo tak jest im wygodniej. A słabszymi są w praktyce ci, którzy skutecznie kreują swoją słabość, pokrzywdzenie przez los i innych, od lat pokutuje u nich niezmienione myślenie, a nie szukają zmiany, wręcz bronią się przed nią przeciągając na swoją stronę kogo się da, żeby nie dopuszczać do zmian myślenia i funkcjonowania wspólnot z jakich korzystają. A Wieczerza i agapa, to tylko sprawy w jakich widać najwyraźniej tę farsę. Przed którą nie można się obronić, bo będąc w Ciele Chrystusa mają swoje prawa.
Może stworzyć takie sierocińce, gdzie ci, którzy czują do tego misję będą stwarzali takie humanitarne sanatoria dla innych, może nawet odpłatne. Sanatoria, nie szpitale [bo w szpitalu trzeba uznać diagnozę i poddać się leczeniu, co jest procesem ciągłym jak uświęcanie]. Tylko wydaje mi sie, że takimi sanatoriami to już są instytucjonalne placówki kościelne z pastorem na etacie. Więc nadal kanał.

_________________
5775
"Ilu więc nas jest doskonałych, tak myślmy. A jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi. Jednak w tym, do czego doszliśmy postępujmy według jednej miary i to samo myślmy"(Flp 3:15-16 Uwspółcześniona BG, wyd. Wrota Nadziei)
Welcome to Elijahnet!
"NA WIEKI JHWH SŁOWO TWOJE TRWALE ZASIADŁO W NIEBIOSACH" [interlinia Ps.119:89]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Wt maja 18, 2010 11:51 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
ani_isza napisał(a):
No Wieczerza i agapa wydaje się taką naturalną sprawą, jak odrodzeni się schodzą.

Nie zawsze zejściu się kościoła towarzyszy agapa. Są jeszcze inne formy wspólnotowej aktywności, jak nabożeństwa, grupy domowe lub zejście się "na herbatkę".

ani_isza napisał(a):
To moze należało by zacząć od tego w jakim celu oni się w ogóle schodzą, jeśli są zbieraniną wolnych elektronów, dopiero zaczynają zmieniać myślenie w temacie "czym i jak" jest kościół. Wyłania się to w trakcie, po jakimś czasie ich spotkań, ktoś się w między czasie reflektuje, że ona tak nie lubi - trzeba mu dać wolność. A on nadal traktuje mentalnie kościół jak bar, gdzie może "sobie przychodzić", tak jak do tej pory. W takim sensie to każdy jedzie na tym samym wózku: czy instytucjonalne wspólnoty, które się reflektują, czy małe [domowe]. Dzięki JHWH zawsze można zrezygnować ze złych nawyków, pokutować i szukać zrozumienia sprawy jeśli jest grupa z tak wolą.

Każdy nowy człowiek przychodzi najpierw po to, żeby się "rozejrzeć" - to nie jest żaden problem według mnie. Przychodzi, bierze i wychodzi. Wspólnota daje, bo jest świadoma, że lepiej jest dawać niż brać. Najczęściej jest tak, że gość po jakimś czasie albo się chce przyłączyć do wspólnoty, albo idzie sobie gdzieś indziej, bo mu "nie pasuje". Przypomniało mi się właśnie, że dawno temu, kiedy chodziliśmy do zboru już jakiś czas jako "goście", przyszedł do nas pastor i zadał nam pytanie, jakie są nasze plany w stosunku do zboru. Zadaliśmy kilka pytań, wyjaśniliśmy sobie kilka wątpliwości i przyłączyliśmy się. Uważam, że to było ze strony pastora właściwe posunięcie. To nie był kościół domowy, więc gościom łatwiej się było "schować w ostatniej ławce". W kościele domowym to jest niemożliwe - i bardzo dobrze. Tak było we wczesnym Kościele, gdzie nie było możliwości "obijania się" i przychodzenia do wspólnoty jak do "baru" lub "hipermarketu".

"Cóż więc pozostaje, bracia? Kiedy się razem zbieracie, ma każdy z was [hekastos] już to dar śpiewania hymnów, już to łaskę nauczania albo objawiania rzeczy skrytych, lub dar języków, albo wyjaśniania: wszystko niech służy zbudowaniu" [I Kor. 14:26 BT]

Niedawno Elendil słusznie zwrócił mi uwagę, że w oryginale jest "każdy z was", a nie "jeden z was" (jak w BW). Czyli jeśli "gość" przychodzi jak do "baru", a nie jest człowiekiem nieodrodzonym lub dopiero niemowlęciem w wierze, to można się od niego spodziewać, żeby coś dawał. Jeśli nie jest w stanie, to powinien to powiedzieć, bo znaczyłoby to, że ma jakiś problem z Duchem Świętym, który "w każdym różnie przejawia się Duch ku wspólnemu pożytkowi" [I Kor. 12:7]. A to może być powód do troski Kościoła - ale "chory" powinien przyznać, że ma problem i że wymaga troski. Obojętność na potrzeby innych jest przejawem złego stanu ducha. Być może przydałoby się nauczanie na ten temat w kościele w obecności takich "gości" (rym niezamierzony).

ani_isza napisał(a):
Zastanawiam się właśnie nad takimi powszechnymi dziś realiami, w których też trudno gospodarzom [zdeklarowanej wspólnocie], bo sami są w sytuacji odkręcania swojego myślenia, a "gościowatość" gościa krzyczy o demokrację w traktowaniu i krzywdzić go nie można, bo on jest w Ciele Chrystusa-więc ma swoje prawa 8)

Obowiązki też ma jako członek Ciała Powszechnego posiadający Ducha Świętego. O tym powyżej. Problem polega bardziej na tym, w jaki sposób go o tym uświadomić. Byłbym przeciwny działaniom o charakterze represyjnym (ponieważ wspólnota lokalna nie ma do tego mandatu). Moim zdaniem powinny być one nauczająco - zachęcająco - pytające, że się tak wyrażę.

ani_isza napisał(a):
A skoro celem kościoła jako Ciala teraz na ziemi jest jego lokalność [a nawet domowość], to każdy teoretycznie [pomijając sytuacje wyjątkowe] powinien mieć miejsce gdzie będzie miał tę wspólnotę stołu ze "swoimi" [oraz możliwość Wieczerzy i agapy]. Jak jest odsunięty bo wykluczony, to ma się upamiętać, a jak nie, to nie ma o czym mówić, a wynikający z tego smutek ma być także ku upamiętaniu. A jak ma sytuację wyjątkową [samotność, której nie wybierał, bo mu się wspólnota rozwaliła, a żyje w przejrzystości], to się go przygarnia do siebie, w ramach braterskiej troski i miłości. A nie, że normą jest że ktoś będzie łaził po barach w ramach "demokratycznego" [mistycznego udziału w Ciele] i praktycznego korzystania z dobra wspólnego.

Ja rozumiem Twoją troskę. Chodzi o to, żeby się nie gorszyć, jeśli de facto nie ma powodu, żeby nie stwarzac presji nie przystającej do owocu Ducha, którym jest m.in. miłość, pokój długocierpliwość i wstrzemięźliwość. "Porządki" trzeba robić z głową. I modlić się, żeby przy okazji krzywdy nikomu nie zrobić.

ani_isza napisał(a):
Może to i katolickie myślenie, a może i socjalistyczne? A może konsumpcyjne - wynikające z egocentryzmu? Ale nie ma wiele wspólnego z biblijnością. I jest nienormalne, uciążliwe. Dlatego zastanawiam się nad takimi sytuacjami. A tu jednak ma prawo. Bo jest w Ciele Chrystusa. Ale nie jest, bo z nikim nie jest tym kościołem praktycznie. Ale ma prawo. I normalnie, ja już głupia się czuję od tego.

Inni mają prawo uświadomić takiego "gościa" o tym, że z samego tytułu posiadania Ducha Świętego ma również oprócz praw pewne obowiązki. Na przykład wspólnota ma prawo zapytać go: "Czym nas dzisiaj zbudujesz?". A jeśli po iluś tam "wizytach" gość nie ma czym budować, to jest powód zapytać, co się dzieje. Nie jest to napomnienie, tylko pytanie. Zadane z troską i w miłości. Bo jeśli miałoby być z intencją zrzucenia z siebie niewygodnego ciężaru, to pytający chyba miałby jakiś problem.

ani_isza napisał(a):
Ale przemyślą ci, którzy zmieniają myślenie idąc w tym "do przodu", a nie ci, którzy wskoczyli innym na plecy i nie dadzą się ściągnąć, bo tak jest im wygodniej. A słabszymi są w praktyce ci, którzy skutecznie kreują swoją słabość, pokrzywdzenie przez los i innych, od lat pokutuje u nich niezmienione myślenie, a nie szukają zmiany, wręcz bronią się przed nią przeciągając na swoją stronę kogo się da, żeby nie dopuszczać do zmian myślenia i funkcjonowania wspólnot z jakich korzystają. A Wieczerza i agapa, to tylko sprawy w jakich widać najwyraźniej tę farsę. Przed którą nie można się obronić, bo będąc w Ciele Chrystusa mają swoje prawa.

Myślę, że dobre nauczanie na temat kościoła powinno być skuteczne. Jeśli ktoś przychodzi do nas, aby słuchać nauczania, to nauczający ma prawo zapytać, co słuchacze zrobili z nauczaniem, które słyszeli. Bo nauczanie nie jest po to, żeby sobie posłuchać i pójść do domu. Słowo Boże potrafi oddzielić duszę od ducha, jest żywe i skuteczne i ostrzejsze niż miecz obosieczny. Jeśli już ktoś przychodzi i słucha nauczania, to mamy prawo zakładać, że przychodzi po to, żeby się uczyć. A jeśli tak, to od czasu do czasu mamy prawo sprawdzić, czego się nauczył i jak wprowadza to w życie.

ani_isza napisał(a):
Może stworzyć takie sierocińce, gdzie ci, którzy czują do tego misję będą stwarzali takie humanitarne sanatoria dla innych, może nawet odpłatne. Sanatoria, nie szpitale [bo w szpitalu trzeba uznać diagnozę i poddać się leczeniu, co jest procesem ciągłym jak uświęcanie]. Tylko wydaje mi sie, że takimi sanatoriami to już są instytucjonalne placówki kościelne z pastorem na etacie. Więc nadal kanał.

Nie, to nie jest tak, jak w szkołach, w których uczeń "ma prawo", ale nie ma obowiązków. Podkreślam słowo "uczeń". Kościół to przecież nie tylko szpital i bar, ale także szkoła:

"Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata" [Mat. 28:19-20]

O ile "gość" może nie dać mandatu do napominania go w sprawie grzechu, bo nie przyłączył się do wspólnoty, to jako uczeń korzystający z jej nauczania ma prawo usłyszeć pytanie "Co zrobiłeś z tym, czego się nauczyłeś i jak się to przekłada na Twoje życie?" Ewentualnie: "Dlaczego nie widać efektów nauczania, które słyszysz? Jaki jest problem?"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Wt maja 18, 2010 11:52 am 
ani_isza napisał(a):
A nie, że normą jest że ktoś będzie łaził po barach w ramach "demokratycznego" [mistycznego udziału w Ciele] i praktycznego korzystania z dobra wspólnego. Może to i katolickie myślenie, a może i socjalistyczne? A może konsumpcyjne - wynikające z egocentryzmu? Ale nie ma wiele wspólnego z biblijnością. I jest nienormalne, uciążliwe. Dlatego zastanawiam się nad takimi sytuacjami. A tu jednak ma prawo. Bo jest w Ciele Chrystusa. Ale nie jest, bo z nikim nie jest tym kościołem praktycznie. Ale ma prawo. I normalnie, ja już głupia się czuję od tego.

Może trzeba przemyśleć kilka rzeczy jakby od swojej strony w tego typu sytuacji? Np. co jest takiego w naszej społeczności, że tacy "klienci" przychodzą, są zadowoleni ze swojego luźnego stanu oraz otrzymują to, po co przychodzą [bo gdyby było inaczej to chyba by sobie poszli]? Albo czy nasza społeczność przypadkiem nie funkcjonuje w ten sposób, że sama robi miejsce dla takich ludzi? Może gdyby "klienci" przychodząc do nas zderzali się z faktem [rzeczywistością], że oto mają przed sobą funkcjonującą społeczność, do której mają możliwość albo się włączyć [a przynajmniej spróbować], albo odejść [bo bez włączenia do takiej społeczności stwierdziliby, ze nie otrzymują tego, po co przychodzą], to problem by zniknął? Nie wiem czy piszę zrozumiale.
Bo czy rzeczywistością bycia w Kościele nie jest to, że jesteśmy domem Bożym [rodziną]? Nawet jak ktoś jest poza wszelkimi grupami wierzących [pojedynczymi wspólnotami], to jak to z rodziną, można z nim utrzymywać kontakt indywidualnie - jeśli jest to taka osoba wymagająca hospitalizacji pod względem społeczności, to w ten sposób można doprowadzić ją do wejścia w kontakt z innymi. Ale jeśli ktoś nie chce nawet indywidualnej społeczności [kontaktu] z kimś, to co mu pomoże jego "gościowanie" przy grupie wierzących? Siedzenie w jednym pokoju czy sali to nie społeczność, a o nią przecież chodzi. Widać jednak, że "klienci" nie chcą społeczności [choć będą siedzieć twardo z resztą w jednym pokoju]. To czego chcą?
Cytuj:
A Wieczerza i agapa, to tylko sprawy w jakich widać najwyraźniej tę farsę.

Abstrahując troszkę od tematu - czy nie jest wspaniałe, jak Bóg obmyślił WP czy agapę, żeby mogły zwracać uwagę na coś więcej niż wspólne jedzenie? :!:
Cytuj:
Przed którą nie można się obronić, bo będąc w Ciele Chrystusa mają swoje prawa.

Tylko komu te prawa aktualnie służą? Im? Jeśli im, to chyba nie na tym polega udział w Ciele Chrystusa. [/prowokacja]


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Wt maja 18, 2010 11:57 am 
Offline

Dołączył(a): N sty 18, 2009 10:07 pm
Posty: 445
Cytuj:
Ta druga opcja jakoś mi się źle kojarzy szczerze mówiąc.


No mnie też. 8)

_________________
2Tm 3:16 "Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości,"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Wt maja 18, 2010 12:11 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 04, 2007 1:25 pm
Posty: 1505
Lokalizacja: Silesia
A ja dziękuję bardzo, bo chyba już wszystkie moje wątpliwości zostały przez Was Bracia omówione. Teraz będę to sobie "w kółko" czytać i rozważać Obrazek przykładając miarkę najpierw do siebie.

_________________
5775
"Ilu więc nas jest doskonałych, tak myślmy. A jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi. Jednak w tym, do czego doszliśmy postępujmy według jednej miary i to samo myślmy"(Flp 3:15-16 Uwspółcześniona BG, wyd. Wrota Nadziei)
Welcome to Elijahnet!
"NA WIEKI JHWH SŁOWO TWOJE TRWALE ZASIADŁO W NIEBIOSACH" [interlinia Ps.119:89]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Wt maja 18, 2010 12:23 pm 
Offline

Dołączył(a): N sty 18, 2009 10:07 pm
Posty: 445
Czytam waszą polemikę i chciałam jeszcze o coś zapytać.
Jakiś czas temu próbowałam wraz z mężem zachęcić do czynnego członkostwa w naszej społeczności (zresztą jedynej w mieście) grupę osób uważających się za odrodzonych ludzi, którzy z pewnych względów jak mi się wydawało, nie potrafili się w niej odnaleźć (nie były to typowo biblijne powody). Udostępniłam więc swój dom na grupy domowe, rozmawiałam, zachęcałam, tłumaczyłam aż wreszcie po paru miesiącach okazało się, że ich stosunek do społeczności, z którą buduję "ciało" jako aktywny "członek", nie uległ zmianie a nastawienie nie jest "nie potrafię" ale "nie chcę". Zareagowałam w ten sposób, że stwierdziłam, iż nie rozumiem takiego pojmowania słowa "kościół" i nie mogę dłużej uczestniczyć z nimi w tzw. grupach domowych choć mój dom jest dla nich otwarty. Oczywiście od tamtego czasu, choć żegnali się ze mną z uśmiechem, nie pojawili się ani nie odezwali. Myślicie, że dobrze postąpiłam? Wszak jak modlić się w jedności z osobami, które nie uznają autorytetu "władzy" społeczności (i otwarcie to przyznają), którą ja uznaję?

_________________
2Tm 3:16 "Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości,"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 88 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 52 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL