Dziku, zauważyłem, że
nie odpowiadasz na postawione Ci pytania. A to jest sprzeczne z regulaminem tego forum. Jeśli nie znasz odpowiedzi, to po prostu napisz, że nie wiesz. To też jest odpowiedź, ale wskazuje na to, że zamierzasz rzeczywiście brać udział w prawdziwej dyskusji. To nie jest miejsce na "osobiste wynurzenia" - chyba, że świadectwo, ale do tego jest konkretny dział.
Dzik napisał(a):
To ja póki co zostanę przy górach. Pewnie doświadczyłem tam w samotności więcej obecności Bożej jeśli faktycznie nią była niż w kościele wśród ludzi. Przebywanie w kościele daje możliwość skorygowania duchowego ok. natura też to potrafi. Góry wielokrotnie nauczyły mnie pokory. Chodzenie do kościoła dla spotkań towarzyskich i załatwiania biznesów? Czuję do tego obrzydzenie.
Rozumiem Cię bardzo dobrze - może nawet bardziej niż myślisz, bo jestem sporo starszy od Ciebie. Ale mimo, że Cię rozumiem, to się z Tobą nie zgadzam. Natura nie potrafi korygować duchowo. Dlatego należy szukać zdrowej społeczności, a samotność zostawić sobie na sytuacje wyjątkowe. Normalnym środowiskiem wzrostu duchowego jest Kościół czyli społeczność wywołanych [Hebr. 10:24-25], a nie pustynia. Pustynia jest wyjątkiem. Czasem koniecznym, ale jednak wyjątkiem.
Dzik napisał(a):
Z tego co mówicie to Bóg jest osobą tak szczególną, że przebywanie z Nim starcza za wszystko. Przebywanie w kościele powoduje, że ciągle mam jakieś braki, albo materialne albo znowu z grzechem, albo są jakiejś wymagania i ktoś konstruuje jakąś ideologię z aniołkiem w tle. Wniosek jest oczywisty. Bóg wyniósł się w góry bo tylko tam doświadczałem tego, że niczego nie potrzebuję oprócz Boga. Fakt czasem można odmrozić sobie palce, ale to niska stosunkowo niska cena za bycie niewolnikiem do końca życia.
Bóg nie wyniósł się w góry, tylko z kościołów, w których wystawiono Pana za drzwi - jak w Laodycei [Obj. 3:20]. I jest w kościołach, w których Go za drzwi nie wystawiono. Jest ich coraz mniej, to fakt. Ale nie należy z tego wyciągać błędnego wniosku, że nikomu nie będziesz usługiwał, tylko sobie. To byłby egocentryzm pod szyldem świętości.
Dzik napisał(a):
Jest też inne rozwiązanie. Wiara, którą dotychczas miałem starczała mi do tej pory, teraz jednak jest do wzięcia coś więcej. To jest coś w rodzaju wewnętrznego ogrodu jak jest w pieśni nad pieśniami.
No, tu bym uważał z interpretacją. Pieśń nad Pieśniami mówi miłości małżeńskiej, a ogród jest tu często metaforą erotyczną. Interpretacja alegoryczna musi mieć jakieś podstawy w tekście, więc "wewnętrzny ogród" nie jest wszystkim, co sobie wyobrazimy.
Dzik napisał(a):
Czytanie pisma tak jak czyta Smok Wawelski jest też w pewnym stopniu buntem. Smok jest z tego co widzę bardzo niewygodny dla wielu przywódców kościoła bo ma coś czego bardzo nie lubią, czyli własne zdanie. Podejrzewam więc, że takiego betonowego karku nabrał w kościele w podczas nieustannych starć i konfliktów. Mam nadzieję, że tak jest bo inaczej pozostaje Prozac...
Posiadanie własnego zdania nie jest automatycznie buntem. Można natomiast wyrażać posiadane zdanie w sposób buntowniczy. A to nie jest to samo. Bunt w ujęciu biblijnym jest grzechem. Posiadanie własnego zdania nie jest. Problem polega na tym, co się z tym zdaniem robi i na czym się ono opiera. Dlatego tak często Cię proszę, żebyś poparł swoje poglądy Słowem Bożym. Na razie widzę, że jesteś kontestatorem i nie wiem, co w ten sposób chcesz zbudować, oprócz własnego "świętego" spokoju. Widzę, że Chrystus podoba Ci się jako "buntownik", ale już nie bardzo jako jagnię na rzeź prowadzone i jako Ten, który modlił się do Ojca "przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią". Z tego, co piszesz, wyłania mi się taki bardziej Che Guevara. Bez urazy.
Nie wiem, skąd ty wziąłeś takie jednostronne postrzeganie Pana, pozbawione krzyżowania własnego "ja" i pragnienia służby dla braci zamiast uciekania w samotność. W ten sposób nie będziesz wypróbowany, a przecież mamy być wypróbowani:
"Staraj się usilnie o to, abyś mógł stanąć przed Bogiem jako wypróbowany i nienaganny pracownik, który wykłada należycie słowo prawdy" [II Tym. 2:15]Nie każdy musi wykładać Słowo Boże, ale każdemu Bóg chce dać jakiś dar łaski po to, żeby nim usługiwać w Kościele, a nie chodzić z nim po pustyni:
"A różne są dary łaski, lecz Duch ten sam. I różne są posługi, lecz Pan ten sam. I różne są sposoby działania, lecz ten sam Bóg, który sprawia wszystko we wszystkich. A w każdym różnie przejawia się Duch ku wspólnemu pożytkowi" [I Kor. 12:4-7]Jak w Tobie przejawia się Duch ku WSPÓLNEMU pożytkowi? Czy w ogóle myślałeś o tym kiedyś w ten sposób? Owszem, od częstego bicia skóra twardnieje, ale to nie oznacza, że twardnieje również serce.