Grazyna napisał(a):
Witaj Robson! Miło Cię znów czytać!
Byłam kiedyś instruktorką tańca , towarzyskiego co prawda, ale zawsze! mogę ci udzielić paru wskazówek!
Ps. A tak na poważnie -Kiedy sie nawróciłam, wyraźnie czułam, że mam rzucić taniec( a tańczyłam już kilka lat i nawet prowadziłam własne kursy!).
Rzuciłam to z dnia na dzień. Zebrałam moich kursantów w sali
i oznajmiłam im, że koniec z migdaleniem się w parach oraz solo , a potem pół godziny głosiłam ewangelię. Och, piękne czasy modzieńczej gorliwości dla Pana...
Ludzie zgodnie popukali się w czoło i sobie poszli
Jakoś Grażyna, kiedyś wszystko było prostsze i granice jaśniejsze, prawda?
Ja, na zeszłorocznym Sylwestrze, uczestnicząc w większej kościelnej imprezie, wyszedłem z budynku gdzie odbywały się tańce (nie wiem czy "przed Panem" czy "za Panem") i spojrzałem na to wszystko z zewnątrz..
Słychac było dudniącą muzykę, światła, wewnątrz w łagodnej formie był alkohol..
I miałem takie deja vu, że 15 lat temu właśnie od tego uciekłem, od tego uwolnił mnie Jezus!!! Od tańców, wódki, walenia w bębny, tego potwornego bitu... Pamiętam jak miałem tego dosyć, tańce skierowane na rozpalenie zmysłów, alkohol, żeby się znieczulić i ta muzyka, prosto z piekła..
I teraz stałem i patrzyłem jak to wszystko przyszło za mną do Kościoła.
I słabo mi się zrobiło.