Jolteon napisał(a):
To czesto jest zwiazane z atmosfera zborowa. Zwlaszcza w ruchu wiary jest to czeste. Gdy probujesz stosować w zyciu "prawdy i prawa czy zasady duchowe" ktore tam sa gloszone i przekonujesz sie, ze to nie wszystko dziala, to bardzo czesto pojawia sie poczucie winy i potepienia.Wtedy zaczynasz za bardzo zaglebiac sie w swoje wnetrze (introspekcja), i jest coraz gorzej, bo wtedy otwierasz sie na oskarzenia diabelskie. Czesto owocem tego jest depresja czy nawet calkowite zalamanie i zwatpienie.Pisze o tym na bazie osobistych doswiadczen.
Niepotrzebnie zaczęłam dyskusję, bo nawet nie mam czasu usiąść i spokojnie napisać o co mi chodzi.
Generalnie jak najbardziej się z Tobą zgadzam Jolteon.
Chodzi mi jednak o to, że coś jest nie tak w moim myśleniu. Wiem jak łatwo mi się zniechęcić, jak łatwo popadam w zwątpienie, jak szybko się podłamuję…
Dzisiaj nawet mój nauczyciel od angielskiego, po kolejnym bardzo dobrze zdanym egzaminie, powiedział: „Już wiem w czym tkwi problem, pani po prostu nie ma wiary w siebie” (bo ja najbardziej marudzę na tym angielskim, że nie wiem, że się nie nauczę, że nie mam zdolności).
Przecież chrześcijanie powinni chodzić w poczuciu zwycięstwa, a nie klęski.
Ale może to tylko mój problem.
Pozdrawiam i już się nie wcinam.