Grażyno
Myślę, że jak chcesz się zorientować jak wygląda zakładanie zborów, to zapytaj ŚJ. Na tym polu mają więcej doświadczenia. Małó tego, jesli już jakiś zbór powstaje to od razu ma kilkadziesiąt osób.
Widzę, że Smok nie ma w tej materii nic do powiedzenia a nawet mówi wprost: Nie róbmy nic! To sprawa Pana! On wie jak to zrobić! I już!
Pewnie że Jezus wie. I nawet pokazał jak to robić. Polecił to swoim uczniom aby właśnie robili. Tylko, że pewnie niektórzy tak mocno się zachłysnęli swoim 'powołaniem' czy też 'nowym zrodzeniem', że zupełnie zapominają o swoich powinnościach. Myślą niejako, skoro takie zrodzenie daje tylko Pan i nikt na to nie ma wpływu, więc po co ja mam coś robić? Gdy czytam Dzieje Ap. znajduję tam wiele wskazówek.
1. Najpierw, jak słusznie zauważyłaś, należy wyjść z czymś do ludzi, sąsiadów, kolegów. należy im przekazać Dobrą Nowinę o Królestwie (Dzieje 20:20,21)
2. Jesli jakiś zbór istnieje w pobliżu, to ich tam po prostu zaproś (1 Kor.14:23-25)
3. Jesli takiego zboru nie ma w pobliżu a zainteresowanych będzie więcej (piszę o zainteresowanych poważnie, najczęściej jedna wizyta nie wystacza aby ktoś okazał skruchę, nawrócił się itd.), warto ich zaprosić na jakiś wykład. Dobrze gdyby jakiś starszy zboru wiedząc o takiej grupie chciał przyjechać i pomóc temu, który zaczął gromadzić 'owce'. Nie każdy nadaje się do wygłaszania czegokolwiek
4. Jesli spotkania będą regularne a wiara członkow grupy będzie wzrastać to pewnie pojawią się jednostki chcący się ochrzcić. Też pewnie to musi zrobić ktoś 'upoważniony'.
5. Dobrze, gdy w grupie są osoby mające różne dary. Każdej jednostce dobrze jest co jakiś czas złożyć wizytę, pokrzepić indywidualnie, zobaczyć jak się ma.
6. Dobrze byłoby również aby 'znający trzodę pasterz' wiedział co poruszać na spotkaniach aby słuchacze mieli zaspokojone swoje potrzeby a także aby wiedzieli to, co wiedzieć powinni. Krótko mówiąc, program.
7. Grupa powinna mieć starszego (Tytusa 1:5)
Dużo by pisać. Najczęściej jest tak, że gdy ktoś nie rozumie, do czego został powołany zbór chrześcijański to i takiej potrzeby spotykania się też nie ma i niejako 'siłą' trzeba mu o tym przypominać... A różne mentalności ludzi z prowincji, są nie tyle utrudnieniem tylko sprawdzianem naszej elastyczności, gorliwości czy nawet zwykłej umiejętności w nawiązywaniu kontaktów z innymi. To wyzwanie dla chrześcijanina, ktory pomny na słowa Jezusa, 'idzie i naucza wszystkie narody' i jak Paweł dla 'żyda staje się żydem, a dla greka grekiem' itp.