Chcialabym wrócic do temu i podzielic sie z wami, jak do mnie mówil Bóg. Na poczatku mojej drogi z Panem bylam na pewnym nabozenstwie, na którym modlono sie o powolanie do konkretnej sluzby. Do dzis pamietam, jak modlono sie o pewna dziewczyne, a ja doslownie uslyszalam slowo: prorok. I nic wiecej. Po paru sekundach uslyszalam, jak prowadzacy modlitwe dziekowal za namaszczenie prorocze w zyciu owej dziewczyny...Chwile potem modlono sie o nastepna kobiete. Uslyszalam jedno slowo: zona. I znów modlacy dziekowal Bogu za to, ze ma ona byc dobra zona...Bylo to dosc niesamowite i zdarzylo mi sie raz.
Pózniej nieraz mialam przekonanie do tego czy tamtego i wierze, ze od Pana, ale juz nigdy tak "glosno" tego nie slyszalam.
Raz mialam przekonanie , zeby wejsc do ksiegarni. Posluchalam tego wewnetrznego nakazu. Potem poczulam, zeby podejsc do pewnego czlowieka i zapytac, czy chce miec przyjaciól. Zrobilam to. Nastepnie on sie odwrócil, powiedzial, ze tak, ze chce. Zaproponowalam mu: "to moze Jezus Chrystus"...A on wtedy rozpoznal mnie i wykrzyknal: " o , to ty mi kiedys dalas Nowy Testament w pociagu, juz raz sie spotkalismy!". Potem gadalismy jakies dwie godziny o Bogu. I jak tu wierzyc w przypadki...
Ja tam nie znam nauczania Hagina, cos czytalam, ale caloksztaltu nie znam. Szkoda by bylo, zeby ze wzgledu na przegiecia w jego nauczaniu odrzucono prowadzenie wierzacego przez Ducha Swietego. Mówil do wierzacych kiedys, to mówi i dzisiaj...