nowy napisał(a):
Lechu alecz to Pan powiedział iż nikt nie wydrze nas z ręki Jego.Czyżby skłamał?
Wiem, że jestem w Bożym ręku, wiem też że tylko On jest w stanie doprowadzić mnie do końca drogi. Jednak to w
żadnym stopniu jak myśle nie uwalnia nas od obowiązku przestrzegania duchowych
praw i nie mam tu na myśli przykazań. Przykład jako najprostrzy podałem przyjmowanie leków homeopatycznych. Mimo, że człowiek wierzący który je przyjmuje nie utraci zbawienia, naraża się na duchowe problemy, nawet jeśli otworzył się na daną rzecz zupełnie nieswiadomie.
nowy napisał(a):
Pokusy i owszem istnieją i to nie raz ogromne o czym wspomniałem gdy pisałem mówiąc że duchy zwodnicze chciałyby nas sobie podporządkować.Skoro Jezus borykał się z takim jednym na pustyni,skoro był nakłaniany do oddania pokłonu to i my się z tym spotkamy,jeśliśmy Pana własnością.I właśnie fakt żeśmy Jego własnością każe nam nie bać się aż tak bardzo bo nie własną,mocą,świetością czy mądrością strzeżeni jesteśmy.Brak lęku nie oznacza jednak lekce sobie ważenie duchowości i wchodzenie w przeróżne cudactwa,których teraz pełno nawet w zborach.
Wiem, że strach jest bronią diabła. Nie uważam też, że człowiek który dopuścił diabła do swego życia i jest przez niego nękany, z góry jest skazany na potępienie. Zbawienie mamy w Jezusie, On nam je dał, i tylko przez grzech i odrzucenie Boga, możemy je stracić. Jednak czy niemożliwym jest w sytuacji czlowieka zbawionego, aby diabeł działał i czynił wszystko, by utrudniać jego duchowy rozwój i wzrost? Skoro czyni to przez sianie zamętu w zborze, zwodzenie Kościoła naukami, z jakiej racji wierzący mają być niepodatni na takie działania?
nowy napisał(a):
No i oczywiście zaufanie do Pana i płynący stąd brak lęku nie powinien pozbawiać nas rozsadku byśmy mieli z dziesiątego piętra skoczyć.O wierze rozmawiamy czy o fanatyźmie?
Rozmawiamy o wierze, ale myślę że nie zdajesz sobie sprawy przez jakie rzeczy muszą przechodzić niektórzy wierzący, i do jakich rzeczy zmuszają ich pewne głosy, od których często nie wiedzą jak mają się uwolnić...
nowy napisał(a):
To o czym piszesz w drugiej części swojego wpisu nie wyglada mi wcale na coś w rodzaju opętania(zaznaczam że wielkim znawcą tematu nie jestem)
Ja też zdaję sobie sprawę, że wiele z tych rzeczy może wynikać z naturalnych tendencji człowieka: choroby, przemęczenia, wieku. Mam jednak na myśli zupełnie inne źródło wymienionych dolegliwości... w zasadzie pozorny brak jakiegokolwiek powodu by dane rzeczy miały w nas zachodzić, a jednak mimo tego są obecne...
nowy napisał(a):
To mogą być nerwy,może depresja jakieś niepokoje albo atak złego.Jeśliś nowonarodzony nie bój się, Pan Cię nie zostawi.
Wiem o tym :)
nowy napisał(a):
On jest Twoim zwycięstwem.Brzmi to jak slogan,ale pojmiesz to głeboko własnie wtedy gdy w trudnej chwili zdasz się na Niego ,zaufasz Mu i wyjdziesz z tego bez szwanku radując się i innym o Nim opowiadając.Nie szukaj nadto problemów w sobie jesli ich wyraźnie nie widzisz.Oblicza Pańskiego szukaj i w Jego głos się wsłuchuj.Nie zniechęcaj się i nie wątp gdy pomoc natychmiast nie przychodzi.
Nowy, nie wiem czy w pełni, ale zdaję sobie sprawę, czym jest Nowe Życie w Jezusie, wiem czym jest Krzyż, znam swą pozycję w moim Panu, wiem że wszelki grzech i pokusa są mi poddane, nie ze względu na moją osobę, ale dlatego, że Jezus żyje we mnie. Doświadczam Bożego, zwycięskiego życia w sprawach cielesności i starej natury, Pan obalił kłamstwo diabła, które mówiło mi, że drogą do świętości sa nasze uczynki a nie wiara i trwanie w Bogu... doświadczam tego, wielu wierzących doświadcza tego, a jednak nadal jest możliwe, by diabeł miał do nas dostęp, oczywiście jeśli my mu go udzielimy. I może się to stać nieświadomie... Tak przynajmniej ja myślę, i jeśli tkwię w błędzie bardzo chcę patrzeć prosto, bo wiem że są to poważne i niebezpieczne tematy... Dlatego postanowiłem założyć ten topic...