desiderius napisał(a):
Mamy chyba do czynienia tutaj z jakąś kolejną teoryjką spiskową, a nie rzetelną pracą naukową (z resztą nic dziwnego, że książka napisana ponad 20 lat temu przeszła bez echa w światku historyków kościoła i ludzi zajmujących się dogmatem; czyżby kolejny spisek...). Jednak obiecuję, że z wrodzonym masochizmem przeczytam! Nie takie rzeczy się czytało.
A czy móglbyś podać jakieś rzetelne prace, w których ktokolwiek z historyków próbował choćby zmierzyć się z tematem obiektywnej prawdy na temat tych i innych grup, które nie działały w strukturach kościołów instytucjonalnych, natomiast były przez te kościoły tępione?
O ile wiem, to zdecydowana większość woli opierać się na źródłach propagandowych, określających takie grupy "heretykami" czy "wilkami", i przypisujących im nauki, o których tamci w ogóle nie słyszeli. To mniej więcej tak jak było za czasów Kopernika: zdaniem władz kościelnych Kopernik nie mógł mieć racji, bo wszyscy widzą, że Słońce wschodzi i zachodzi, a Ziemia stoi w miejscu. W tym przypadku nikt się nawet nie przejmuje możliwością istnienia na przestrzeni historii kościołów nie będących częścią instytucji, ponieważ wszyscy widzą, że Kościół prawie od zawsze był instytucją, w wszyscy poza jego struktorami byli "heretykami", choćby ich jedyną herezją bylo pragnienie powrotu do prostego, nowotestamentowego modelu Kościoła. Ale najczęściej przypisywano im jakiś manicheizm lub gnozę (najczęściej), żeby były jakieś "formalne podstawy" do eksterminacji.
Cytuj:
Mam prośbę. Mógłbyś rozwinąć pojęcie "systemowej propagandy" w omawianym temacie?
Może podam przykład. Ustrój monarchiczny w Kościele zaczął się rozwijać bardzo wcześnie. Już Ignacy Antiocheński pisał na przełomie I i II wieku takie kwiatki:
"Na biskupa trzeba patrzeć jak na samego Pana" [List do Efezjan]
"Dobrze czyni, kto z oczu nie spuszcza Boga i biskupa. (...) Kto czyni cokolwiek bez wiedzy biskupa, ten służy diabłu" [List do Smyrneńczyków]
Im później w latach, tym dalej było od prostego modelu, jaki odnajdujemy w Nowym Testamencie. Systemową propagandę rozumiem jako oficjalne nauczanie lub inną aktywność mówiące wprost albo dające do zrozumienia, że system, który chcą utrwalić lub rozwinąć jego zwolennicy, jest wolą Bożą i istniał od zawsze. Częścią propagandy systemowej jest np. sposób tłumaczenia dzieł wczesnochrześcijańskich w taki sposób, żeby czytelnik nabrał przekonania, że "doglądający trzody" od zawsze był "kapłanem" lub "biskupem", a wspólnota wierzących od zawsze była "parafią" (patrz choćby przekład "Historii Kościelnej" Euzebiusza w wykonaniu ks. Lisieckiego).
Innym przykładem są wytyczne, jakie król Jakub podał tłumaczom tzw. "autoryzowanej wersji" czyli King James Version. Reguła nr 3 mówiła: "Stare wyrazy eklezjalne mają zostać zachowane, na przykład wyrazu 'Kościół' nie tłumaczyć jako 'zgromadzenie' itp.". "Stare wyrazy eklezjalne" znajdujemy wszędzie w naszych tłumaczeniach - dlatego mamy biskupa, prezbitera, urząd, przełożonych i inne wyrazy sugerujące istnienie monarchicznego systemu kościelnego już w czasach apostolskich.
Za czasów króla Jakuba słowo "kościół" już od dawna kojarzyło się wszystkim z systemem idącym w parze z monarchią. Stąd wytyczne króla. Tłumacze KJV znaleźli się pod takim ostrzałem krytyki, że uznali za stosowne "wytłumaczyć się" z takiego tendencyjnego tłumaczenia. Zrobili to w bardzo obszernym wstępie do pierwszego wydania:
"Wreszcie, musieliśmy unikać skrupulatności purytan, którzy porzucają stare wyrazy eklezjalne, i zamieniają je na inne, [i wstawiają] na przykład (...) ZGROMADZENIE zamiast KOŚCIÓŁ."
Purytanie postanowili być skrupulatni i wzorem Tyndale'a przetłumaczyli wiernie tekst oryginału. Gruber pisze:
"Życiowym celem Williama Tyndale'a było dokonanie poprawnego tłumaczenia Pism dla narodu angielskiego. Jego Nowy Testament został wydany w roku 1525. Tam tłumaczy on ekklesia jako „wspólnota”. W przekładzie Tyndale'a nie ma słowa „kościół”. „Doceniając” wysiłki Tyndale'a, Kościół spalił go na stosie jako heretyka. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, iż w całej historii największa i najbardziej zacięta opozycja wobec Pism pochodziła ze strony [instytucjonalnego] Kościoła. Gdy Tyndale stanął w obliczu śmierci, powiedział: 'Wzywam Boga na świadka, nigdy nie zmieniłem, wbrew własnemu sumieniu, ani jednej litery Jego Słowa. Nie zrobiłbym tego i dzisiaj, choćby mi za to oferowano wszystkie rozkosze, zaszczyty i bogactwa całego świata'." ["Copernicus and the Jews"]
Desideriusie, w pewnym momencie zacząłem uświadamiać sobie, że Ty i ja i większość z nas jesteśmy w większym lub mniejszym stopniu ofiarami pewnej ugruntowanej tradycji, wyprodukowanej przez pewien system, z którego nawet protestanci mentalnie nigdy nie wyszli. Ci, którzy próbowali wyjść, "doznali szyderstw i biczowania, a nadto więzów i więzienia" - żeby sparafrazować Hebr. 11:36. I nazywani sekciarzami, heretykami, manichejczykami, gnostykami, i Bóg wie jak jeszcze. A jednak to właśnie oni byli często początkiem autentycznych Bożych przebudzeń, do których żaden system utworzony i rozbudowany przez ludzi nie jest przecież Bogu potrzebny.