miki napisał(a):
Negatywna (wroga) tożsamość w sferze zdrowia psychicznego jest tożsamością zaburzoną. Nie inaczej jest w sferze wiary. Wiara, która karmi się antagonizmami lub porównywaniem z innymi nie jest wiarą a jej wynaturzeniem i daleko nie doprowadzi
Apostoł Paweł napisał(a):
"Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, I będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, I nieczystego się nie dotykajcie; A ja przyjmę was I będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami, mówi Pan Wszechmogący" [II Kor. 6:14-18]
Biedny zombie. Porównuje wierzących i niewierzących do światłości i ciemności. Każe wyjść czystym spośród nieczystych, a nawet nieczystego nie dotykać. Tożsamość zaburzona?
Należy głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie, a nie Złą Nowinę o kościele rzymskokatolickim - to prawda. Należy miłować bliźniego i z miłości do niego głosić mu Słowo Boże - to też jest prawda. Z drugiej strony nie należy zapominać o tym, że każdy system głoszący innego Jezusa jest systemem fałszywym - nawet gdyby polityczna poprawność podpowiadała nam coś innego. Niestety, wiele protestanckich środowisk powolutku zaczyna zataczać pełne koło i wracać do katolicyzmu, prowadząc swoje owieczki tam, skąd reformatorzy wyszli często za cenę życia.
Światłość zawsze będzie opozycją w stosunku do ciemności - bez względu na to, czy ciemnością jest katolicyzm, buddyzm, konfucjonizm czy jakikolwiek inny "-izm".
Obyśmy umieli pozbyć się agresji w stosunku do kogokolwiek i czegokolwiek, a równocześnie uniknąć ekumenicznego flirtowania z ciemnością i czynienia z tego powodów do własnej duchowej wyższości w stosunku kogokolwiek. Kiedyś czułem własną wyższość w stosunku do wszystkich, których uważałem za "zombie". Dzisiaj potrafię juz odróżnić prawdziwych "zombie" (i często muszę przed nimi bronić tych, którzy odrodzili się będąc członkami krk) od tych, którzy nie dają się nabrać na to, na co ja się kiedyś nabrałem.
"Bracia, jeśli człowiek zostanie przyłapany na jakimś upadku, wy, którzy macie Ducha, poprawiajcie takiego w duchu łagodności, bacząc każdy na siebie samego, abyś i ty nie był kuszony" [Gal. 6:1]