Gdybym chciał wprowadzić na rynek jak najwięcej trucizny w opakowaniu łudząco podobnym do lekarstwa albo nawet wymieszanej z lekarstwem, postarałbym się sprzedać klientom taką teorię, która zniechęciłaby ich do sprawdzania oryginalności kupowanego produktu. A tym, którzy używają wykrywaczy trucizny i potrafią ją zneutralizować, próbowałbym wytłumaczyć, że ich praca nie ma sensu z kilku powodów:
1. Bo trucizny jest tak dużo, że i tak nie mają szans wykryć i zneutralizować całego fałszywego towaru rzuconego na rynek.
2. Bo Bóg sam osobiście może się zająć zniszczeniem trucizny.
3. Bo nie wiadomo, czy w ogóle Bóg chce, żeby tę truciznę wykrywać i neutralizować.
4. Bo posiadacze wykrywaczy z pewnością mają wiele ważniejszych spraw do załatwienia, niż "krzywdzenie" trucicieli poprzez ujawnianie rzeczywistego działania ich towaru.
5. Bo niektórzy wykrywający truciznę robią to w niewłaściwy sposób.
Gdyby mi się udało "wcisnąć" taką teorię jak największej liczbie osób, to mógłbym sprzedawać bez przeszkód nieograniczone ilości trucizny, a wszyscy potencjalni klienci dostaliby "zastrzyk znieczulający", dzięki któremu moja działalność przyniosłaby ogromny sukces. Przeliczalny na ilość ofiar, oczywiście.
Na szczęście mamy Słowo Boże i tam można przeczytać, co sam Bóg ma na ten temat do powiedzenia. Wystarczy przeczytać wytyczne dla Kościoła w takich miejscach jak II Jana 9-10; Judy 14; Tyt. 1:9; II Piotra 2:1-22 i wielu innych. Apostołowie dobrze wiedzieli, że herezji będzie coraz więcej. Ale czy lekarz widząc epidemię porzuca pracę? Bóg może wszystko, ale zdecydował się działać poprzez ostrzeżenia i ludzi, których sobie do pewnych zadań wybrał. Nie byli, nie są i nie będą doskonali, ale to wcale nie oznacza, że ich służba jest bez sensu (podobnie jak każda inna). Są tacy, którzy w swojej gorliwości zapędzają się za daleko. Ale to nie oznacza, że wszyscy inni również mają zaprzestać neutralizacji trucizn okaleczających kolejnych braci, a nawet wywracających całe zbory. Neutralizowanie trucizny i trzeźwość myślenia jest zadaniem wszystkich wierzących [Judy 14]. Jedni robią to dla siebie [Dz. Ap. 17:11], a inni na większą skalę, ostrzegając innych [Tyt.1:9; 3:10-11].
Wczesny Kościół, który jest dla nas często punktem odniesienia, otwarcie przeciwstawiał się herezjom i to w bardzo konkretny sposób. Oto fragment "Historii Kościelnej" Euzebiusza z Cezarei:
"Byłem właśnie w Ancyrze galackiej i znalazłem kościół tamtejszy zgoła ogłuszony tymi nowinkami, które nie są, jak to oni mówią, żadnym proroctwem, ale raczej, jak to wykażemy, prorokowaniem kłamliwym. O ile to było możliwe, rozprawiałem w kościele z pomoca Pańską przez cały szereg dni o tych właśnie sprawach oraz o wszystkim, co tylko przedkładali, tak że się kościół przepoił radością i w prawdzie utwierdził, a przeciwnicy, przynajmniej na ten raz, ponieśli klęskę, i wrogowie zostali pogrążeni w smutku. Prezbiterzy miejscowi zwrócili się tedy do nas z prośbą, by im ku pamięci utrwalić na pismie owe rozprawy przeciwko nieprzyjaciołom nauki prawdziwej (...)" [V,16:4-5]
Nie twierdzę, że Ty sam chcesz sprzedawać truciznę. Natomiast teorię podaną na początku tego tematu słyszałem wielokrotnie i znam jej "sprzedawców". Z tego, co piszesz, wynika że minąłeś się z powołaniem, po czym wycofałeś się ze zwalczania herezji. Prawdopodobnie przy okazji "kupiłeś" teorię sprzedawaną przez akwizytorów trucizny jako środek znieczulający dla "klientów". Rozumiem, że widząc brak owoców własnej służby wycofałeś się z niej. Cóż, zdarza się, że ktoś najpierw błędnie odkryje u siebie jakieś powołanie i dobrze robi, że się z tego wycofuje. Tylko po co sugeruje wszystkim innym, żeby zrobili to samo, co on? Zostaw Bogu powoływanie i odwoływanie (lub zniechęcanie) tych, którzy Mu służą.
Jeśli chodzi o sensowność lub bezsensowność dyskusji, to granice takich działań również zostały określone:
"Dla jednych, którzy mają wątpliwości, miejcie litość, wyrywając ich z ognia, ratujcie ich; dla drugich miejcie litość połączoną z obawą, mając odrazę nawet do szaty skalanej przez ciało" [Judy 22-23]
Czy Duch Święty wiedział, że całej herezji świata nie da się zwalczyć? Wiedział. Czy wiedział, że Bóg nie przestał panowac nad sytuacją i sam mógłby to zrobić? Wiedział. Czy wiedział, że ci, którzy wyrywają z ognia innych nie są doskonali? Wiedział. Czy chce tej walki? Widocznie tak, skoro natchną Judę do napisania takiego listu, a pozostałych autorów do napisania tylu ostrzeżeń i napomnień w tej sprawie.
Nie chodzi o walkę z ludźmi albo o walkę dla samej walki. Nie chodzi również o to, żeby za wszelką cenę "nasze było na wierzchu". Natomiast "podjęcie walki o wiarę, która raz na zawsze została przekazana świętym" [Judy 3] jest po prostu nakazem wypływającym z nauki apostolskiej.
P.S.
Ciekawa rzecz. Nie przedstawiłeś ani jednego fragmentu Biblii, który potwierdzałby teorię, że herezję w Kościele należy tolerować. A przecież punktem odniesienia dla naszych rozważań na forum jest Słowo Boże.
|