Jarek napisał(a):
Nie jest tu napisane że sprzedali jeden dom mając dwa, ani jedną rolę mając więcej, a tylko że sprzedawali mienie dla dobra ogółu.
Sprzedawali mienie. Nie jest napisane, że sprzedawali cał e swoje mienie. Jeśli nawet nie potrafilibyśmy rozstrzygnąć tego problemu na podstawie tego wersetu, to mamy mnóstwo innych, które pokazują wyraźnie, że chrześcijanie we wczesnym Kościele posiadali własne mienie, nie wyprzedawali wszystkiego, co mieli i nie żyli w komunach.
Cytuj:
Tu juz jest wskazówka że twój dom nie jest juz twoim domem i dla ciebie, a w tych fragmentach jest pokazane dośc wyrażnie że gdy ktoś cierpi niedostatek, to inni tak jak mają tak pomagają.
Patrz wyżej. Wierzący panowie mieli wierzących niewolników i apostołowie nie sugerowali zależności odwrotnej [Ef. 6:5-9]. Jeśli wszyscy mieli wszystko wspólne w sensie prawnym, to panowie byliby również własnością niewolników. Prawo własności myli Ci się chyba ze stosunkiem do własności i jej wykorzystaniem.
Cytuj:
Przykłady które pokazałem wczesniej a ty zlekcewazyłes, są granicą i kierunkiem nauczania. Stawiasz w ten sposób niziutko poprzeczkę i nie rozumiesz cudu z nakarmieniem głodnych, nie że wogóle nie rozumiesz, ale nie umiesz połączyc także i tego i powiesz że mieszam
Niczego nie zlekceważyłem. Pokazałem tylko, że fragmenty cytowane przez Ciebie mówią o czymś innym, niż Ci się wydaje. Cud z nakarmieniem głodnych również nie ma związku z życiem w komunie. Jezus jako Bóg jest w stanie nakarmić nas wszystkich i rozmnożyć to, co małe i o to, żeby ufać Bogu i nie bać się - ale to nie jest żaden dowód na życie chrześcijan w komunie:
"Bo wszyscy go widzieli i przelękli się. A On zaraz przemówił do nich tymi słowy: Ufajcie, Jam jest, nie bójcie się. I wszedł do nich do łodzi, i wiatr ustał; a oni byli wstrząśnięci do głębi.
Nie rozumieli bowiem cudu z chlebami, gdyż ich serce było nieczułe" [Mar. 6:50-52]
Jezus nie zażądał od bogatego młodzieńca pieniędzy, tylko pokazał mu jego związanie ziemskim bogactwem, które było przeszkodą w wypełnianiu przykazania o miłowaniu Boga całym sercem. Problemem było jego serce, a nie jego pieniądze. Dla innego może to być związanie czymkolwiek innym, co umiłował.
Cytuj:
Co zrobisz jak przyjdzie do ciebie brat i poprosi o pomoc, o kąt i kawałek chleba, zanim pójdzie dalej, a w między czasie aby nie byc ci zbyt duzym cięzarem, naprawi przeciekający kran, czy pomaluje pokój? Albo gdzieś indziej to uczyni i za tak uzyskane pieniądze odpłaci ci według i takich mozliwości?
Właśnie jutro przyjeżdża do mnie brat - już się cieszę na jego przyjazd. Dostanie wszystko, czego będzie potrzebował i nie będzie musiał niczego naprawiać. Gdybym kazał mu się "odpłacać" czymkolwiek, to nie byłaby gościnność, tylko hotelarstwo.
Cytuj:
Z tego co napisałes wnioskuje że odeślesz go do jego domu, a gdy powie że sprzedał wszystko wysmiejesz za lekkomyslność. A ten człowiek oddal sie w ręce Pana wszystkim czym posiadał.
Skąd Ci takie bzdury do głowy przychodzą? I po co je wypisujesz? Gdyby brat najpierw sprzedał wsyzstko, co ma, a potem przyszedł do mnie i ogłosił w drzwiach, że od dzisiaj będzie z nami mieszkał, to rzeczywiście byłby pewien problem. Ale z braku miejsca u mnie w domu pewnie odesłałbym go do Ciebie, bo wtedy spełniłoby się Twoje marzenie o życiu w komunie. Wszyscy byliby zadowoleni.
Cytuj:
Usłyszalem już dość dawno o pewnej kobiecie która była na jakimś zjeździe, że miała własny dom, pracę, ale dom oddała innej rodzinie. Mieszka gdzies kątem. Wszystkiego dokładnie już nie pamiętam, ale pamiętam jak ubogaciła sobą osobą która mi to opowiedziała.
Jeśli nie miała dzieci, które zostały w ten sposób pozbawione własnych łóżek, to pewnie sama jakoś przemieszka. A jeśli sama zajmowała cały dom, to rzeczywiście miejsca jej zbywało. Czy swoją pracę równiez oddała tej rodzinie i teraz pozostaje na utrzymaniu braci, "ubogacając" ich
w ten sposób?
Cytuj:
Akurat nalęże od dawna do osób, którzy z uwagi na mozliwości, nie obawiam się sytuacji gdzie poszedłbym do ludzi i liczyłbym wyłacznie na ich pomoc materialną, ale przeciez i tak może być. Moge i zamiatac, w niczym mi to nie urąga, urąga zaś Ciału gdy brat spi pod mostem a ty u siebie.
A kto Ci powiedział, że nie przyjąłbym i nie pomógłbym bratu, który mieszka pod mostem? I jaki to ma związek z życiem w komunie?
Jarku, jesteś kolejną osobą, która najpierw opowiada niestworzone rzeczy, nie potrafiąc ich uzasadnić na podstawie Biblii, a gdy jej poglądy trafiają na konkretny opór, robi z siebie męczennika i zarzuca adwersarzom "odrzucenie", "brak akceptacji", "brak miłości" i wmawia nam wszystkim, że jesteśmy zamknięci na jakąś "prawdę" która jej została w jakiś sposób "objawiona". Pochodzimy z różnych "podwórek" i nie stoimy w obronie żadnego z nich, a przynajmniej ja nie zauważyłem tutaj propagowania "jedynie słusznego podwórka".
Dyskusja z Tobą przypomina łapanie oliwy gołymi rękami. Sam definiujesz określenia, potrafisz sam sobie zaprzeczyć w jednym poście i to czasem po kilka razy, nie rozumiesz albo nie chcesz zrozumieć prostych tekstów Pisma. Używasz prostych słów ale tworzysz z nich takie zdania, których ja (i nie tylko ja, jak widzę) momentami zupełnie nie rozumiem. Przykład:
Jarek napisał(a):
twierdzicie tylko jedno i tak samo, a jednak sprzecznie w stosunku do siebie. Co oczywiście słucham, słyszę, rozumiem i się zgadzam
To jest tak zwany "humor zeszytów". Słyszysz wzajemnie sprzeczne opinie, oczywiście rozumiesz i oczywiście ze wszystkimi się zgadzasz. Mam wrażenie, że to jest podstawa Twego swoistego ekumenizmu - rozumiesz i zgadzasz się zarówno ze Świadkiem Jehowy, jak i katolikiem czy protestantem. Przy takich umiejętnościach godzenia wzajemnych sprzeczności można mieć jedność nawet z muzułmanami i hinduistami.
Jeśli chodzi o napominanie tych, którzy prowadzą i uczą, to po pierwsze Twoje napomnienia powinny być ugruntowane w prawdzie Słowa Bożego (a nie są), a po drugie - jeśli masz jakiś osobisty problem lub grzech, który uniemożliwia Ci stałe przebywanie w lokalnej społeczności świętych, to po prostu daj się napomnieć i zrób z tym porządek, zamiast zasłaniać się pozornie duchowymi teoriami. W Ciele Powszechnym łatwiej ukryć to, czego nie da sie ukryć w Ciele lokalnym, złożonym z żywych ludzi, którzy mają oczy i uszy.
Jeśli mówisz, że masz społeczność z Panem, a chodzisz w jakiejkolwiek ciemności, ukrywając swoje uczynki, to nic dobrego z tego nie wyjdzie - mimo najpiękniej formułowanych i najbardziej "duchowych" wymówek. Zacznij chodzić w światłości, a będziesz miał realną codzienną społeczność z innymi wierzącymi bez żadnych przeszkód, a krew Jezusa będzie Cię oczyszczała na bieżąco [I Jana 1:5-7].