Wtam.
Choć ostatni post był w 2006 r. podzielę się moimi doświadczeniami kiedy otrzymałem książkę
"Życie świadome celu".
Trochę lat temu miałem wiele pytań bez odpowiedzi, Pan sprawił że,
miałem relację z pastorem Monirem "Kościół Dobrego Pasterza"w Wa-wie
i często gościłem u Monira w domu,Bardzo miło ten czas wspominam.
Umówiłem się kolejny raz,uprzedzając że przyjdę z poszukującym kolegą,
aby spróbował wyłożyć zbawienie z łaski.
Tak się stało że Monir z powodu wielu spraw na głowie, zapomniał o umówionej
wizycie i właśnie wychodzi w ważnej dla niego sprawie.
Bardzo przepraszał i prosił o wybaczenie, na osłodę dał nam obu,
nowiutkie bardzo ładnie wydane egzemplarze "Życie świadome celu"
Jak na wstępie książki, autor zachęca do 40 dniowego studium,
i tak też uczyniliśmy.
Mieszkaliśmy wtedy razem z bratem jakiś czas u mnie w domu.
Nie mam już tej książki ,pożyczyłem ją, a ktoś ją pożyczył komuś, ktoś komuś
i tak śledzić jej nie będę
Znalazłem za to przykurzony zeszyt,zapisany wypowiedziami autora.
Pamiętam jak czytałem wersety w książce i różniły się one od wydania BW w pozytywnym sensie,nie miałem wtedy do czynienia z innymi przekładami.
Zachęciło mnie to bardzo do innych przekładów Biblii głównie tłumaczeń z języka angielskiego.
Pisałem wyżej o koledze z którym byłem u Monira, po kilku dniach Pan sprawił, że mieszkałem już z bratem, Chwała Bogu.
Książka ogromnie była mu pomocna w jego pierwszych dniach, gorliwość czytania przerastała moją, mnie pociągały wersety które były już wiele razy czytane a jednak te , były jakby z brakująca w moich zrozumieniach szerszą treścią.
Zacytuję pierwsze wpisy cytaty z książki,które są w zeszycie :
Urodziłem się w skutek Bożej decyzji i dla Jego celu.
Koncentrowanie się na sobie, nigdy nie doprowadzi nas do poznania celu naszego życia.
Tylko w Bogu odkrywamy swoje prawdziwe pochodzenie,tożsamość,znaczenie,cel,wartość, i
przeznaczenie.Każda inna ścieżka prowadzi w ślepy zaułek.
Pozwól Bogu używać się do Jego celu, a nie używać Boga do realizacji własnych celów.
Skupienie uwagi na Bogu wiedzie na rozległą przestrzeń i zapewnia wolność.
Zanim poczęli cię rodzice, zostałeś poczęty w Bożym umyśle.
Cel można odnaleźć gdy Boga uczynisz punktem odniesienia.
To tylko jedna strona w zeszycie,sporo tych złotych myśli ale przyznam ze na początkowej drodze brata i też w dalsze mojej było pomocne.
Przypomnę że nic nie wiedziałem o autorze i prawdę mówiąc nie zależało mi na tym,taki miałem czas, jak książka mnie budowała to ją czytałem, tym bardziej była od pastora.
Z perspektywy czasu widzę że Duch Święty używał do mnie opornego, różnych ludzi, książek,sytuacji i okoliczności i pociągało mnie wszystko co może zbliżyć
do głębszej relacji z Duchem Świętym,ku Jego przewodnictwu.
Była to książka jakich jest wiele i sam jakąś ilość czytałem.
Z każdej, w zależności w jakim byłem miejscu na drodze otrzymywałem pokarm dla siebie,
ku mojemu wzrostowi.Czytając posty w temacie "Kościół świadomy celu"
domyślam się że jest to inna książka niż "Życie świadome celu'
Wypowiadam się na temat drugiej którą czytałem.
Na temat czy to zwiedzenie...?? cóż, czytałem książki różnych pastorów , nawet zakonnika,
gdzieś kiedyś, ktoś z gorliwością, dał mi do ręki i nie grzecznie było by wtedy mi odmówić,
więc poczytałem.
Zostało mi to w pamięci coś o pokorze w treści(tytułu nie pamiętam)
Ale pamiętam tamtą lekcję,
że w trakcie czytania odnosiłem wrażenie że to pisze osoba nawrócona??
Zakonnik?
Byłem pod wrażeniem, do momentu jak autor oddał chwałę i dziękczynienie za natchnienie i pomoc w pisaniu , Marii Częstochowskiej. Mając już jakieś małe doświadczenie w czytaniu literatury chrześcijańskiej, uczyłem się kierować w trakcie czytania odczuciem pokoju w duchu lub jego zauważającego zaniku i nie patrzyłem zbytnio na autora ,sprezentowanej, czy zachęcany do czytania przez brata\siostrę jakiejś pozycji z zborowej biblioteki,
uznając z góry na dobrą. Z treści pisanej przez zakonnika tak wiele było moich ach i och,i niesamowite,do chwili gdy autor wyraźnie się określił, a jednak jakiś jej
bardzo malutki fragment mnie zbudował, dziwne?
Dziwne, i mnie nadal zadziwia.
Sam polecam książki w których ktoś znajdzie obszerne wyjaśnienie na zadane mi pytania w trakcie spontanicznych ewangelizacji,
jak uda mi się przypomnieć tytuł, gdy sam nie umiem tak wyłożyć, wskazując na treść i odnośniki do czytania Słowa Bożego, nazwisko autora jest tylko nazwiskiem które bywa czasem nie zbędne we wskazaniu tytułu.
Rozumiem napięcie jakie towarzyszyło roku Pańskiego 2006
w pisanych postach przez "sławik"
i szczerze zazdroszczę tego entuzjazmu i parcia we wszystkim ,aby Jezus był zwiastowany,ech...
pierwsza miłość.
Może po latach brat napisze parę słów co u niego, i jak z perspektywy czasu widzi temat, i się wszyscy trochę pocieszymy.
Biorący udział onego czasu w dyskusji, i ja ciekawy i pewnie inni czytający też.
Bóg z Wami