www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest Cz mar 28, 2024 7:24 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 29 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pt maja 24, 2019 9:43 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 30, 2009 12:01 pm
Posty: 504
Lokalizacja: DG
Mam przekonanie, aby wrócić do tematu kościelnych uchodźców. Jakiś czas temu sygnalizowałem ten temat, ale teraz chciałbym go rozwinąć. Obserwuję, że w Polsce mamy dość dużą liczbę ludzi, którzy wychodzą z kościołów denominacyjnych, ale także z "niezależnych" wspólnot. Tworzy się całkiem nowy kościół BYŁYCH. Kościół ten spotyka się najczęściej w przestrzeni Internetu. Byli katolicy, baptyści, byli ŚJ i zielonoświątkowcy. Zjawisko Nones and Dones rozwija się równolegle do Wędrówki Ludów pomiędzy denominacjami i wspólnotami.

Ludzie szukają swojego miejsca, odpowiedniego modelu kościoła, często dopasowanego do ich własnych potrzeb, upodobań i wyobrażeń. Pragną porzucić sceniczne chrześcijaństwo, wpatrywanie się w plecy brata czy siostry. Choć i to staje się niemożliwe, bo miejsca zgromadzeń stają się miejscami zaciemnionymi. Teraz jest taka moda na malowanie ścian, prawie że na czarno. Pragną odejść, bo ich wspólnota skręciła w kierunku okultystycznych praktyk "przejawów mocy", zwiedzenia, korporacyjnego kościoła 'świadomego celu", kościoła cool&crazy i ku ekumenicznej jedności z KRK.

No dobrze, zatem co to jest Nones and Dones

Cytuj:
Nones and Dones to nie tyle ruch, co pewne zjawisko zidentyfikowane w środowiskach kanadyjskich i amerykańskich kościołów chrześcijańskich. Traktuje się je, jako parę, zapewne dlatego, że po angielsku ładnie brzmi i się rymuje, więc przykuwa uwagę.

W wielkim skrócie "Nones" pochodzi o "none", czyli "żaden" wpisywanego w rubryce przynależności religijnej w jakimś kwestionariuszu osobowym czy ankiecie. W tej kategorii mieszczą się ateiści, agnostycy, ludzie bez jakichkolwiek poglądów na sprawy duchowe. Generalizując, ta część populacji, która nie identyfikuje się z żadną formą duchowości czy religijności.

"Dones" pochodzi od "done" w kontekście zdania "I'm done with it", czyli np. mam tego dość, kończę z tym "kościołem" (z kościelniactwem - CHURCHIANITY). Tutaj chodzi konkretnie o chrześcijan, którzy porzucili religię zinstytucjonalizowaną, ale nie porzucili chrześcijańskiej duchowości. Określenie często dotyczy młodych dorosłych.


Cytuj:
„Nones” – grupa Amerykanów bez jakiejkolwiek przynależności kościelnej, którzy w ankietach na pytanie o religię odpowiadają: „none” – żadna. „Dones” – to ci, którzy przez lata byli bardzo zaangażowani, niektórzy byli liderami, nigdy wcześniej nie wyobrażającymi sobie, że można być „poza kościołem”, a obecnie, „mają dość”. Nie jest to mała liczba, rocznie kościoły opuszcza około 3 milionów osób.)



Dones to osoby które nie potrafią odnaleźć się w żadnym widzialnym kościele, jako organizacji religijnej.

W USA jest to zjawisko dość powszechne. Można powiedzieć, że lawinowo narasta liczba zawiedzionych Nones i Dones. Jak wiemy dzieli nas z Ameryką tylko ocean. Jest kwestia czasu, że ten trend dotrze (a może już dotarł) do Polski.

Jak to wygląda w USA?

Obrazek

źródło:
https://www.worldreligionnews.com/issue ... ious-dones

Jakie macie uwagi, myśli czy doświadczenia związane z tym tematem?

W języku angielskim mamy w tym temacie cztery określenia; Nones and Dones, dechurched, churchianity, church refugges


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt maja 24, 2019 3:29 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
W trosce o komfort tu piszących kasuję mój post.


Ostatnio edytowano Wt maja 28, 2019 2:53 pm przez Owieczka, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt maja 24, 2019 8:18 pm 
Offline

Dołączył(a): Pt sty 08, 2016 6:59 pm
Posty: 10
Nie ma nic zaskakującego w tym, że chrześcijan spotykają prześladowania. I nic dziwnego, że dzieje się to w zborach, jeśli coraz mniej jest w nich ludzi wierzących. Chrześcijaninem (tak jak i osobą nienawróconą) można być i należąc do jakiegoś zboru, i nie należąc nigdzie. Oczywiście łatwiej jest tym, którzy mają zbór z braćmi i biblijnym nauczaniem, ale jeśli to niemożliwe - trudno. Ważne, by pozostać chrześcijaninem, i służyć Bogu tam gdzie jesteśmy, głosić ewangelię jak i gdzie się da.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt maja 24, 2019 9:03 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
W trosce o komfort tu piszących kasuję mój post.


Ostatnio edytowano Wt maja 28, 2019 2:53 pm przez Owieczka, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt maja 24, 2019 9:40 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 30, 2009 12:01 pm
Posty: 504
Lokalizacja: DG
"Brat oszukany mocniejszy stawia opór niż warowny gród,
a jego upór jest jak zasuwy pałacu."
Przypowieści 18:19


Znalazłem chyba jedyny artykuł na temat Nones and Dones w języku polskim. Poniżej zacytuję obszerne fragmenty.

Cytuj:
W książce napisanej przez socjologa, Josha Packarda, który przeprowadził skrupulatne badania, pt.: „Church Fefugees” („Kościelni uchodźcy”), autor twierdzi, że obecnie jest 65.000.000 osób, które w USA mają „dość” kościoła, z czego 30.5mln z nich zachowują swoją „wiarę”, równoważąc tych, którzy nie mają żadnej „religijnej przynależności”.

Ci „Nones and Dones” nie są buntownikami, zranionymi, zgorzkniałymi, Absalomami, Izebelami i heretykami, jak się ich często karykaturalnie przedstawia. Często są to ci najlepsi, najjaśniejsi, najwspanialsi i najbardziej oddani Chrystusowi – ci, którzy swoją wiarę traktują bardzo poważnie. Jest jeszcze kolejne 7.000.000 „na własnej drodze” do tego, aby „mieć dość”, co w sumie daje 72.000.000 tych „nones and dones”.



Cytuj:
Czy, w świetle tych liczby, nie jest w gronie przywództwa potrzebna jakaś refleksja własna, zamiast powszechnej reakcji w postaci obrony i usprawiedliwiania siebie, wymówek, racjonalizacji, dopracowywania programów, oskarżeń i określania każdego, kto odchodzi jako „mającego problemy z władzą”, bądź używanie innych oszczerczych nazw?

Proponuję uznać, że twierdzenie, że 30-65.000.000 ludzi to buntownicy, mijający się z Bogiem oraz znajdujący się „poza Jego wolą” jest absurdalne i dziwaczne. Jest osadzone na aroganckiej dumie, wywołanej problemami z ego, pieniędzmi, kontrolą i władzą, które uniemożliwiają refleksję nad samym sobą. Jest to forma religijnego związania, zaślepienia i oddania istniejącemu status quo.


Cytuj:
Czy może być tak, że coś fundamentalnie nie funkcjonuje w naszych przekonaniach, wartościach, metodach i w tym, co od bardzo dawna nazywamy na zachodzie „kościołem” oraz „przywództwem”? Czy nie może być tak, że to te 30-65mln osób może wskazywać na kilka wartych rozważenia rzeczy? Czy piętnowanie, wprowadzanie na czarne listy i robienie z nich kozłów ofiarnych jest właściwą reakcją? Czy nie może być tak, że to Bóg, przez Ducha Świętego, usiłuje powiedzieć coś do istniejących struktur na temat ich podstawowych przekonań i wartości, i że to On nie znajdują pożądanego przyjęcia?


Cytuj:
Wyłącznie w dysfunkcyjnym świecie religijnego chrześcijaństwa takie nadzwyczaj rozsądne wobec dowodów działania, nie są podejmowane. Usiłujemy dopasować istniejące struktury, wartości i metody tak, aby były bardziej „odpowiednie dla pokolenia”. Próbujemy współczesnego uwielbienia, staramy się naprawić bądź korygować taki czy inny program, nie zdając sobie sprawy z tego, że te wszystkie starania to tylko próba przestawienia krzeseł na górnym pokładzie Titanica – statek tonie. Skupiamy się na zmianach metodologicznych, nigdy nie biorąc pod uwagę tego, że to nasze przesłania, wartości, przekonania, struktury i etyka mogą wymagać dostrojenia, przeglądu i wywalenia za burtę.

Jedynie w tym dysfunkcyjnym świecie religijnego chrześcijaństwa, oskarżamy tych, którym mamy służyć i udajemy, że wszystko jest w porządku. Boże uchowaj, aby mogło być coś niewłaściwego w naszych paradygmatach, a szczególnie w tych dotyczących przywództwa.


Cytuj:
Chodzi mi o to, że wobec tak przygniatających faktów przedstawionych w książce Packarda, ogromna większość przywódców chrześcijańskiego establishmentu (z braku lepszego terminu), żadnej skali, kształcie czy formie jaką obecnie reprezentuje nie jest w stanie dokonać refleksji nad sobą, a jednie robić z innych kozły ofiarne.

Pozwólcie, że od razu utnę głosy typu: „Po co się przejmować, Bóg zawsze będzie miał Swój kościół”. Oczywiście, że będzie miał. Prawdziwy kościół jest wieczny, nie do zatrzymania i zwycięski. Boży kościół stale idzie do przodu i Bóg zawsze będzie miał Swoją oblubienicę, lecz nie o to tu chodzi. Sprawa jest dwuwymiarowa:

Wykorzystywanie poczucia winy, wstydu, wykluczanie ze środowiska, obmowa i zwykłe potrząsanie ramionami wobec tych, co odeszli oraz ból i zniszczenia jakie to wywołuje u ludzi nie należą do Królestwa Chrystusa.


Cytuj:
Mój przyjaciel, Greg Albrecht, napisał coś następującego, co jest fascynującym, choć smutnym postscriptum do mojego poprzedniego wpisu: „Ilość niezrzeszonych w kościołach Amerykanów mogłaby stanowić ósmy pod względem liczebności kraj na świecie!”


Cytuj:
Jeśli o mnie chodzi to nie ma znaczenia czy ktoś uważa, że to dobre czy złe, czy jesteś wiernym obrońcą instytucjonalnej chrześcijańskiej religii czy krytykiem, istotą jest to że owi „nones and dones” to rzeczywistość. Można to interpretować jak sobie chcesz, niemniej, udawać, że to nie jest prawdą czy, że nie ma znaczenia, jest irracjonalne. (...) Ta rzeczywistość wymaga czegoś więcej niż zmiana dywanów w sanktuarium, „bardziej inspirujące kazania”, „współczesny zespół uwielbiający”, więcej grillów i „kampanii zarządzania” oraz nowe „programy ewangelizacyjne”.


źródło:

https://poznajpana.pl/the-nones-and-dones_1/

Jest wiele przyczyn z powodu których ludzie uchodzą z kościołów. O kilku pisałem w pierwszym moim poście. Teraz chciałbym zasygnalizować problem nieodporności na niewygody i trudności. Wszystko musi być miłe, przyjemne, przyjazne, zadowalające wszystkie moje oczekiwania. Gdy tak nie jest, gdy ktoś lub coś nadepnie nam na odcisk, uciekamy. To też jest dobry powód dla nones i dondes…

Zachęcam do dyskusji w tym temacie.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt maja 24, 2019 9:46 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr sty 31, 2018 1:00 pm
Posty: 42
No ale czy dla nas nie powinno być kluczowe, czy ktoś jest "dechurched" albo "inchurched" według Słowa? Pytam, bo ja np. już jestem "church refugee" z KRK ale może to specyficzny przypadek tu na ulicy :D Tylko, że przecież "model kościoła" według Biblii jest jeden, więc jak ten model miałby się "dopasować" do moich własnych potrzeb...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt maja 24, 2019 9:48 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 30, 2009 12:01 pm
Posty: 504
Lokalizacja: DG
W odpowiedzi dla AdamaW

Cytuj:
Można równocześnie kochać Kościół i nie kochać „kościoła”.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt maja 24, 2019 11:30 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sty 15, 2016 4:30 pm
Posty: 449
Abi M. napisał(a):
Nie ma nic zaskakującego w tym, że chrześcijan spotykają prześladowania. I nic dziwnego, że dzieje się to w zborach, jeśli coraz mniej jest w nich ludzi wierzących. Chrześcijaninem (tak jak i osobą nienawróconą) można być i należąc do jakiegoś zboru, i nie należąc nigdzie. Oczywiście łatwiej jest tym, którzy mają zbór z braćmi i biblijnym nauczaniem, ale jeśli to niemożliwe - trudno. Ważne, by pozostać chrześcijaninem, i służyć Bogu tam gdzie jesteśmy, głosić ewangelię jak i gdzie się da.

Tak, ważne, żeby służyć Bogu tam, gdzie jesteśmy. Owce słyszą glos Pasterza i to jest najważniejsze. Owca pozostaje owcą nawet poza stadem — owszem. Natomiast naturalne jest (i Pasterz też o to zabiega), żeby owce były razem w stadzie. Oczywiście nie pośród pseudo stada, czyli wilków przebranych za owce. Wśród prawdziwego stada Bożych owiec. Tego chce Pasterz i takie pragnienie powinno towarzyszyć każdej owcy.

Owieczka napisał(a):
Służenie Bogu w środowisku ludzi niewierzących ogranicza się w zasadzie tylko do głoszenia ewangelii. Jeśli zaś tę ewangelię oni odrzucają albo w ogóle nie chcą słuchać, to za bardzo się im...nie usłuży. Co więcej, jeśli w czyimś otoczeniu są jedynie ludzie niewierzący, to z biegiem czasu taka osoba będzie się musiała jakoś do tego środowiska dopasować. Nikt nie wytrwa na takiej pustyni przez 20 i więcej lat. Dopasowanie się zaś prowadzi do letniości w wierze. Zaczynasz myśleć, zachowywać się i mówić, jak niewierzący człowiek. Tylko najsilniejsi mogą żyć w stanie permanentnego odrzucenia przez wszystkich z otoczenia...Oczywiście, można mówić o "zwycięskim życiu w Chrystusie" i takie tam, ale życie to potem wszystko weryfikuje.

"Czy nie doniesiono mojemu panu o tym, co uczyniłem, gdy Izebel kazała tępić proroków Pana, że ukryłem stu z proroków Pana, po pięćdziesięciu mężów, w pieczarach i żywiłem ich chlebem i wodą?" (1.Król. 18:13)

Takich sług Bożych w historii ludu Bożego bywało więcej. W odrzuceniu, odosobnieniu, prześladowaniach i pohańbieniu... służyli Bogu! Dlaczego to ważne? Bo nasza codzienność, ta najbardziej szara, jest "polem do popisu", polem służby. Służymy Bogu nawet wtedy, kiedy nikt nas nie widzi, kiedy nie mamy komu głosić, kiedy nie widać żadnych "efektów służby". Okażmy się wierni: wielbiąc Go, dziękując Mu, modląc się wiernie, służąc w Duchu i w Prawdzie. Takich sług szuka Bóg. Nawet jeśli otoczenie odrzuca nas: służmy Bogu jak Daniel w lwiej jamie, jak Jan Chrzciciel w więzieniu, jak Paweł i Sylas dziękując Bogu w każdym czasie. Bogu służy się przede wszystkim wtedy, kiedy tylko On widzi.

AdamW napisał(a):
No ale czy dla nas nie powinno być kluczowe, czy ktoś jest "dechurched" albo "inchurched" według Słowa? Pytam, bo ja np. już jestem "church refugee" z KRK ale może to specyficzny przypadek tu na ulicy :D Tylko, że przecież "model kościoła" według Biblii jest jeden, więc jak ten model miałby się "dopasować" do moich własnych potrzeb...

Właśnie! Pismo Święte pokazuje nam "model Kościoła": "(11) I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami, (12) aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego, (13) aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej, (14) abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu, (15) lecz abyśmy, będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa, (16) z którego całe ciało spojone i związane przez wszystkie wzajemnie się zasilające stawy, według zgodnego z przeznaczeniem działania każdego poszczególnego członka, rośnie i buduje siebie samo w miłości." (Ef. 4:11-16)

To znaczy, że Bóg zaplanował wzajemne zasilanie się! To plan Arcyarchitekta! Dlatego jedno z dwóch najważniejszych przykazań (Mt. 22:39) da się wypełniać tylko we wspólnocie, gdzie ludzie obcują ze sobą, ścierają się, (po)znają się i miłują się nawzajem: "Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy" (Gal. 6:2). Tego nie można mieć w samotności. Jeśli jednak mamy taki czas i nie mamy innej możliwości: Pan widzi!

KRK jest kościołem, a nie Kościołem. Organizacją, a nie Bożym Organizmem. Wyszedłeś z miejsca skażonego, niebożego. Jeśli jesteś dzieckiem Bożym, to jesteś w jego (globalnym) Stadzie, ciele Chrystusowym, jego prywatnej, drogo wykupionej dla siebie na własność Oblubienicy. Zatem jesteś "inchurched"! Czyli tak jak Aolsza napisał: najważniejsze, żeby być częścią Kościoła przez duże "K". Nie tylko organizacji, lecz Organizmu. Być dzieckiem Bożym. Owcą. To podstawa. A następnie trzeba modlić się o to, żeby Bóg pomógł znaleźć (lub utworzyć) lokalny zbór, jego stado. A w tym nie ustawać! Niech będzie to chociażby garstka osób, która miłuje Pana i szuka go szczerym sercem.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So maja 25, 2019 11:06 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
W trosce o komfort tu piszących kasuję mój post.


Ostatnio edytowano Wt maja 28, 2019 2:54 pm przez Owieczka, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So maja 25, 2019 11:56 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
Owieczka napisał(a):
Teraz oscyluję pomiędzy wdzięcznością, bo mimo wszystko zauważam Bożą łaskę w moim życiu a poczuciem totalnej klęski i strachu, że zawiodłam Boga i nie zostało już nic
A gdzie przebaczenie? Boże przebaczenie jest doskonałe!

Jeśli żałujesz i widzisz stan swego serca, to przecież Bóg lituje się nad swoim dzieckiem. Owszem, On chce to zmienić, ale nie wszystko działa jak za naciśnięciem guzika.

Jeśli wyznajemy nasze grzechy, Bóg nie wspomina ich więcej. Jest to obietnica. Trzeba się jej uchwycić, bo emocje często mówią co innego ... . A diabeł umie się postarać, żebyś pozostała w oskarżeniach i nawet użyje do tego wierzących ludzi nieraz. Jeśli jednak szczerze pokutujesz, to patrz na Boże obietnice!

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So maja 25, 2019 12:54 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lis 30, 2009 12:01 pm
Posty: 504
Lokalizacja: DG
Uważam, że wszyscy Nones i Dones powinni poszukiwać wspólnoty. Bez niej jak bez powietrza. Z całą pewnością tradycyjny kościół ze sceną, ławkami w rzędach to nie jest to dobre miejsce dla duchowego rozwoju człowieka. Ludzie poszukują alternatywy. Może wprowadzić grupy domowe, kościół komórkowy, ideę pięciorakiej słuzby, kościół G12, uliczny, a może kościół domowy. Czy to zatrzyma falę Nones and Dones?

W tym wszystkim nie ma jakiegoś kleju. Nie wiem miłości, Ducha Świętego, obecności Chrystusa? Przyczyn odejść jest wiele, są przyczyny jak najbardziej zrozumiałe, ale są i niezrozumiałe, często wynikające z egoizmu. Ale też jest tak, że Dones opuszczają Kościoły, aby uratować swoją wiarę.

W artykule 5 Surprising Reasons People Leave Your Church (Pięć zaskakujących powodów opuszczania kościołów) autor podaje;

- przeprowadzka do nowego budynku kościelnego,
- powołanie do służby nowego pastora,
- zmiana/pojawienie się nowych liderów
- kontynuacja starych programów
- zmiana formy, nowe inicjatywy

źródło:
https://careynieuwhof.com/5-surprising- ... ve-church/


Ostatnio edytowano So maja 25, 2019 4:31 pm przez aolsza, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So maja 25, 2019 3:45 pm 
Offline

Dołączył(a): So kwi 01, 2006 3:38 pm
Posty: 909
aolsza napisał(a):
W artykule 5 Surprising Reasons People Leave Your Church (Pięć zaskakujących powodów opuszczania kościołów) autor podaje;- przeprowadzka do nowego budynku kościelnego,- powołanie do służby nowego pastora,- zmiana/pojawienie się nowych liderów- kontynuacja starych programów- zmiana formy, nowe inicjatywy
Myślę, że to jest pięć wymówek, aby opuścić kościół ( przynajmniej dla części opuszczających) i nie mówię o sytuacji, w której np. kobieta zostaje starszym.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So maja 25, 2019 6:00 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
aolsza napisał(a):
W artykule 5 Surprising Reasons People Leave Your Church (Pięć zaskakujących powodów opuszczania kościołów) autor podaje;- przeprowadzka do nowego budynku kościelnego,- powołanie do służby nowego pastora,- zmiana/pojawienie się nowych liderów- kontynuacja starych programów- zmiana formy, nowe inicjatywy
No sorry, ale to normalnie jakieś opary absurdu. Jeśli takie powody ludzie mają, żeby opuścić zbór, to szczerze mówiąc "baba z wozu" ... . Jakaś dziwna ta ankieta.

Sama przeżyłam kilka emigracji, że tak się wyrażę. I też poznałam wielu ludzi z kategorii "Nones and Dones'. Troszkę napiszę z innej strony o tym problemie. Nie neguję okropności doświadczeń i przeżyć - są mi też znane z autopsji. Jednak .... no właśnie. Problem jest naprawdę złożony. Po latach widzę, że trzeba bardzo uważać. Często to właśnie te osoby po przyjściu do społeczności powodowały największe zamieszanie. Wielu z nich miało na wejściu zastrzeżenia, zero chęci na zaakceptowanie zasad panujących w danej społeczności, zero gotowości uczenia się od innych. Za to gigantyczna miłość siebie (obolała, oczywiście) i jakieś takie kontestacyjne zachowania i postawy. Mój realizm jest może brutalny, ale naprawdę nikły odsetek z tych osób jest skłonny do tworzenia organizmu wraz z innymi.

Dlatego jeśli ktoś chce mieć taką służbę, to musi naprawdę się uzbroić w pewien dystans - oprócz współczucia i gotowości niesienia pomocy. Niektórzy ludzie przychodzą poranieni i umieją tylko gryźć. Interpretują wszystko z podejrzliwością i negatywnie. Obserwują każdy gest - oczywiście pod swoim kątem. Wyczytują pogardę lub oskarżenia tam, gdzie ich nie ma. Nie da im się zwrócić żadnej uwagi, choć nikt nie robi tego w formie napaści czy złośliwości. Inni mają niesamowite oczekiwania i roszczenia. Jak coś pójdzie nie według tego, to katastrofa. Smutne to ale czasem straszne i szpetne. Bo jednak upadła natura wydaje swoje owoce i nie są to bynajmniej owoce Ducha. Ale bywają też między nimi prawdziwe klejnoty - osoby chcące też współpracować i dawać, a nie tylko oczekiwać - mimo odniesionych ran.

Moim zdaniem do takiej służby trzeba specjalnego powołania i wyposażenia od Boga. Ale trudno też oczekiwać, że cała społeczność będzie je miała. Na pewno nie ostanie się żadna społeczność sklecona "organizacyjnie" (chodźmy i zróbmy) z większości takich roszczeniowych osób. Byłam raz w takiej grupie i była to spektakularna katastrofa!

Myślę, że wielu "Nones and Dones" powinno najpierw przejść przez kwarantannę, bo nie nadają się do zboru. Taki okres leczenia i jakiś program duszpasterski. Raczej należałoby pomyśleć o czymś, jak szpital dla tych chorych razem z sanatorium (forma: konferencja? obóz? inne?). Bo oni potrzebują głębokiego uzdrowienia od Pana - uzdrowienia duszy ale też podstawowego zrozumienia konieczności zapierania się siebie i miłowania braci. Nie wystarczy tylko "widzieć prawdę"; trzeba jeszcze dać się jej praktycznie przemienić w sercu.

Trzeba umieć tych ludzie kierować do DAWCY ŻYCIA bo człowiek nie jest w stanie unieść jednej takiej osoby, a co dopiero kilku/ kilkunastu/ kilkudziesięciu. To naprawdę jest strasznie trudne.

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So maja 25, 2019 8:09 pm 
Offline

Dołączył(a): So kwi 01, 2006 3:38 pm
Posty: 909
Mama Muminka napisał(a):
Bo oni potrzebują głębokiego uzdrowienia od Pana - uzdrowienia duszy ale też podstawowego zrozumienia konieczności zapierania się siebie i miłowania braci.
Amen.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So maja 25, 2019 10:29 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Tak, to prawda, None Dones nie nadają się do społeczności. O tym pisałam. Poza tym- jakoś ciężko ze świadomością, że oto się jest dla kogoś brzemieniem wymagającym wielkiej cierpliwości. Ostatnie, czego bym chciała, to być dla kogoś takim ciężarem.
Zapieranie się siebie...rezygnacja z siebie...szczerze? Nie znam NIKOGO, kto umiałby zaprzeć się siebie. Nikogo. Naprawdę.Oczywiście, poza Jezusem.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 29 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL