Ewa95 napisał(a):
Rozmawialam z ta osoba. I ta osoba stwierdziła, że nie mam Ducha Świętego bo nie mówię na językach i nie mam chrztu. I argumentował, że trzeba narodzić z wody i Ducha.
Tym się nie przejmuj, a rozmowy z takimi osobami sobie daruj. O narodzeniu z wody i z Ducha rozmawialiśmy na forum kilkukrotnie i nawet, jeśli przyjrzysz się dokładnie temu stwierdzeniu, a szczególnie w jego żydowskim kontekście, to zobaczysz, że chodzi i narodzenie z ciała i z ducha, a nie o chrzest wodny. Dlatego "co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest" [Jan 3:6] - a to wszystko w odpowiedzi na pytanie: "Jakże się może człowiek narodzić, gdy jest stary? Czyż może powtórnie wejść do łona matki swojej i urodzić się?" [Jan 3:4].
Interesujące w tym kontekście wydaje się być porównanie łona oblubienicy do zapieczętowanego źródła, krynicy i studni [P.n.P. 4:12,15]. Ponadto, mykwa w starożytnym Izraelu miała wskazywać na stan człowieka, który się oczyszcza np. podczas nawrócenia (przyrównywany do nowo narodzonego niemowlęcia. Z tego wziął się potem chrzest w chrześcijaństwie. Zanim jeszcze zaczęto chrzcić niemowlęta i traktować chrzest jako sakrament.
http://chosenpeople.com/main/index.php/ ... -of-john-3http://www.hadavar.org/getting-to-know- ... orn-again/Chrzest "na odpuszczenie grzechów" [Dz. Ap. 2:38] (εἰς ἄφεσιν ἁμαρτιῶν) oznacza tyle samo, co fakt, że mieszkańcy Niniwy pokutowali "na kazanie Jonaszowe" (εἰς τὸ κήρυγμα Ἰωνᾶ) czyli na skutek zwiastowania Jonasza [Mat. 12:41 BG,BW]
Gdyby chrzest był warunkiem odpuszczenia grzechów, zaprzeczałoby to Ewangelii - i tu jest bardzo poważny problem. A Korneliusz i jego dom są najlepszym przykładem, że otrzymać Ducha Świętego można jeszcze przed chrztem wodnym. Paweł głosiłby Ewangelię i chrzciłby od razu, jeśli chrzest miałby być warunkiem otrzymania zbawienia. Ale nic takie się nie działo.
Jeśli chodzi o dar języków jako dowód posiadania Ducha Świętego, to w Dziejach Apostolskich mówienie językami i prorokowanie następowało po włożeniu rąk, ale już w Koryncie byli zbawieni ludzie, których Paweł zachęca, żeby prosili o dar języków i dar proroctwa [I Kor. 14:1-5]. Uczestniczyli na nabożeństwach i nie traktowano ich jako niewierzących, tylko jako "zwykłych wiernych" [I Kor. 14:23].
Coraz bardziej mi wygląda na to, że Twój znajomy z FB "sztachnął się" naukami Torbena Sondergaarda.
Swoją drogą mam coraz większe wrażenie, że zwiedzenie jest ostatnio wymierzone w ludzi, którzy uciekają z kościołów systemowych. Dlatego nauki Torbena tak im "podchodzą". On mówi prawdę. Ale tylko częściowo. I to jest największy problem. Jak już ktoś zauważył powyżej, mamy ostatnio wysyp różnej maści dziwnych nauczycieli, którzy wszyscy wzywają do opuszczania kościołów systemowych, ale w zamian dają jakąś sieczkę albo wracają do starych herezji (marcjonizm na przykład). I to wszystko w imię "Jezusa bez religii", "ostatniej reformacji" i tak dalej.
Słyszałem jego "modlitwę językami" i moim zdaniem, to w ogólnie jest żaden język. A epatowanie tym czymś publicznie jest tylko dowodem na to, że coś jest głęboko nie w porządku. Po owocach poznawaj, Ewo. Nie po wypowiedziach na FB, bo internet wszystko zniesie.