ezer_kenegdo napisał(a):
Ktoś z Was,mili Rozmówcy przytoczył werset z Koryntian, że dzieci wierzących są święte. Chciałam zapytać na czym polega ta świętość i do jakiego wieku są święte. Jaki wiek jest tą granicą gdy dziecko, które jest przecież grzesznikiem, musi się narodzić na nowo? Bo urodzenie się w chrześcijańskiej rodzinie nie daje glejtu z automatu.
Postaram się nakreślić wpierw najbliższy kontekst fragmentu Pisma, w którym mowa o tym, że "dzieci wierzących są święte". Zakładam, że o ten fragment Pisma Ci chodzi, bo nie kojarzę żadnego innego fragmentu, który zawiera bezpośrednie stwierdzenie, że dzieci są święte. Zatem wpierw chcę napisać, jak osobiście to rozumiem.
"
i żona, która ma męża poganina, a ten zgadza się na współżycie z nią, niech się z nim nie rozwodzi. Albowiem mąż poganin uświęcony [*]
jest przez żonę i żona poganka uświęcona [*]
jest przez wierzącego męża; inaczej dzieci wasze byłyby nieczyste, a tak są święte [**]
. A jeśli poganin chce się rozwieść, niechże się rozwiedzie; w takich przypadkach brat czy siostra nie są niewolniczo związani, gdyż do pokoju powołał was Bóg. Bo skądże wiesz, żono, że zbawisz męża? Albo skąd wiesz, mężu, że zbawisz żonę?" (1.Kor.7:13-16)
*gr. hagiazō - pochodzi od gr. hagios
**gr. hagios
Najwyraźniej wierzący poganie, którzy nawrócili się będąc już w związku małżeńskim, mieli obawę przed tym, ze niewierzący współmałżonek ma na nich destrukcyjny wpływ - w sensie duchowym. Wnioskuję, że jako już wierzący obawiali się wpływu swojego bezbożnego małżonka na siebie samych. Bo wprawdzie są teraz nawróceni, ale przecież równocześnie pozostają jednym ciałem z współmałżonkiem, a ów niewierzący małżonek jest przez swoją niewiarę nieczysty - jest niezbawiony, zatem skalany swoimi grzechami. A więc może rozwiązaniem byłby rozwód, żeby uwolnić się od nieświętego, nieczystego małżonka?!
Oczywiście nie. Zatem Paweł stara się uspokoić ich w tej kwestii argumentując, że dzieci, które urodziły się w małżeństwie mającym co najmniej jednego niewierzącego rodzica przecież też nie są nieczyste (a według myślenia Koryntian takie by one były, bo skoro taki mieszany związek jest nieczysty, to tak logicznie jego potomstwo też powinno być nieczyste). Paweł jednak twierdzi, że rodzic nieczysty nie sprawia, jakoby dziecko urodziłoby się bardziej grzeszne, niż w przypadku, jak gdyby urodziło się w małżeństwie, w którym obydwóch rodziców jest wierzących. Dziecko jest
hagios, a nie nieczyste z powodu swojego niewierzącego rodzica. Zatem - o ile wierzący małżonek trwa w Panu - niewierzący małżonek nie jest w stanie zanieczyścić także swojego wierzącego współmałżonka. Paweł twierdzi, że w takiej sytuacji jest dokładnie odwrotnie. To właśnie ten niewierzący małżonek jest wystawiony na pozytywny duchowo wpływ swojego wierzącego małżonka i zostaje w taki sposób
hagiazō.
Czy użyte w tym fragmencie
hagios i pochodzące od tego słowa
hagiazō oznaczają, że te dziecko, a wraz z nim ten niewierzący małżonek są zbawieni? Ten fragment na pewno nie sugeruje, że niewierzący małżonek jest zbawiony przez to, że jest
hagiazō. Paweł przecież odnośnie tego samego niewierzącego małżonka pyta "
Bo skądże wiesz, żono, że zbawisz męża? Albo skąd wiesz, mężu, że zbawisz żonę?". Natomiast jeśli dzieci są
hagios i chcemy dopatrywać się w tym statusu "zbawiony, czy nie zbawiony", to myślę, że konsekwencją było by spostrzeganie w ten sposób wszystkich dzieci bez wyjątku - do pewnego wieku oczywiście. Bez względu na to, czy są to dzieci wzrastające w rodzinie wierzących, niewierzących, czy "mieszanych". Z tym bym nie dyskutował. Natomiast patrząc na linię argumentacji Pawła oraz na fakt, że
hagiazō pochodzi od
hagios, a mimo to niewierząca osoba dorosła nie będzie przez sam wpływ wierzącej osoby zbawiona, jeśli się nie narodzi na nowo, nie może chodzić o to, że dzieci są zbawione z powodu bycia częścią rodziny z chociażby jednym wierzącym rodzicem. Taka interpretacja tego fragmentu moim zdaniem wyraźnie odpada. Jednak wygląda mi na to, że w tym fragmencie kwestia zbawienia dzieci jest dotykana ewentualnie tylko "po drodze". Raczej chodzi tutaj o dobry, duchowy wpływ wierzącego człowieka na swojego niewierzącego współmałżonka. I na dzieci tez oczywiście.
Są inne fragmenty, które mówią o tym, że dzieci do pewnego wieku nie są winne przed Bogiem - mimo swojej grzesznej natury nie grzeszą one świadomie. Dlatego Pan Jezus błogosławił przychodzące do niego dzieci, a nie wzywał ich do upamiętania (Mt. 19:13-15). Dlatego Dawid po śmierci swojego niemowlaka stwierdza: "
Teraz zaś, gdy zmarło, po cóż mam pościć? Czy mogę je jeszcze przywrócić życiu? To ja pójdę za nim, a nie ono powróci do mnie." (2.Sam. 12:23)
Jest jednak pewien wiek, w którym dzieci zaczynają świadomie grzeczyć i od tego momentu są winne przed Bogiem (Rzym. 7:7-13). Kiedy to dokładnie jest? Chyba jest to bardzo indywidualna sprawa i najlepiej jest z modlitwą obserwować swoje dzieci.