www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest N kwi 28, 2024 10:24 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 145 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 10  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Śr lis 06, 2013 1:48 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Zdecydowałam się ten temat poruszyć publicznie, nie wiem, jak to ugryźć, może też takie macie. Z reguły się o takich rzeczach nie mówi, ale może czas zacząć...? Mi już wszystko jedno.
Chodzi o pracę. Akurat ja pracuję w szkole, ale na pewno w innych środowiskach zawodowych nie brakuje podobnych problemów.
Przepisy mówią, że nauczyciel ma zrealizować np. 280 godzin jakiegoś przedmiotu w ciągu 2 semestrów. Jeśli pod koniec roku szkolnego brakuje do tej sumy kilku-klikunastu godzin należy je "odrobić" z uczniami. Problem w tym, że to...niemożliwe do zrealizowania. Szkoła to nie wyższa uczelnia, plan jest sztywny, a u mnie w dodatku ograniczeni jesteśmy przez autobusy( szkoła dojazdowa). W soboty przyszłoby może parę osób, ale dyrekcja nie zakłada takiej opcji. I teraz- dyrektorzy często zapraszają do szkół a to teatrzyki, a to kino, a to są wycieczki w trakcie lekcji, jakieś konkursy, imprezy, apele. I lekcje przepadają, choć człowiek jest w pracy. Potem dyrektorzy każą wpisywać tematy, których się nie zrealizowało, żeby...zgadzała się liczba godzin an koniec roku. Nakaz jest odgórny i dotyczy wszystkich nauczycieli, którym w danym dniu przepadły lekcje. Czyli uprawiamy fikcję. Tak samo, jeśli chodzi o staże. Stażysta musi odbyć ileś tam hospitacji u opiekuna stażu i na odwrót- opiekun musi ileś tam odsiedzieć u stażysty.Wychodzi tego powiedzmy ok. 50 godzin razem w ciagu roku szkolnego. Problem w tym,że przez sztywny plan jest to po prostu niemożliwe. Podpisujemy sobie więc papiery "na lewo"- żeby zgadzało się z obowiązującymi przepisami. Nie będę pisać dalej, choć przykłady mogłabym mnożyć- ot, polska szkoła generalnie jest "papierowa".
I teraz- jestem chrześcijanką. Mam dylemat moralny- uczestnicząc w tym wszystkim grzeszę. Bo podpisuję się pod czymś, co prawdą nie jest. Z drugiej strony- wyłamanie się grozi poważnymi konsekwencjami do utraty pracy włącznie. Wyobraźmy sobie sytuację, w której przyjeżdża do szkoły zewnętrzny ewaluator - kontrola po prostu- przegląda dzienniki a tam wszyscy ładnie mają wpisane tematy, a jeden nauczyciel ma napisane, że w tym czasie był teatr, na którym siedziały trzy klasy...Ten uczciwy nauczyciel wyjdzie na donosiciela, który "robi we własne gniazdo", narobi kłopotów własnej szkole i dyrekcji, wszyscy się od niego odwrócą i pewnie długo już tam nie popracuje(szczególnie w sytuacji, gdy dyrekcja ma układy z organem prowadzącym, a tak najczęściej jest. W moim przypadku to już całkowite kuriozum, bo dyrektorka jest żoną wójta). Najlepiej by było gdyby wszyscy mówili prawdę- wtedy by wyszło, że przepisy są martwe, niezyciowe i może by się coś na lepsze zmieniło, ale ludzie tego świata wolą oszukiwać dla "świetego" spokoju.

Jak Waszym zdaniem powinna postąpić w tej sytuacji wierząca nauczycielka? Pisać prawdę mimo wszystko i ponieść wysoką cenę( utracić w konsekwencji pracę- a zanim do tego by doszło, swoje przeżyć....)? Jak postępować, jeśli fizycznie nie jest się w stanie wszystkiego robić zgodnie z przepisami? Albo co robić, jeśli wymaga się od nas pracy ponad siły( np. uczestnictwa w czterech szkoleniach po 4-5 godzin oprócz normalnej pracy w tygodniu, a niedzielę konkurs)? Ja raz uciekłam na zwolnienie lekarskie, bo nie dałam rady. Zgrzeszyłam?

Zastanawiam się, jak ma w tym wszystkim odnaleźć się chrześcijanin. Iść na bezrobocie( nie ma szans na inną pracę)? Skazać własne dzieci na biedę?
Wiem, że jest napisane "nie martwcie się o to, co będziecie jeść" itd..Ale ja wiem, jak wygląda życie na granicy ubóstwa, żyłam juz tak i serce boli, kiedy człowiek nie wie,czy jutro dzieciom będzie z czego kupić coś na obiad. Nie wszystko jest takie piękne i oczywiste.
Z drugiej strony- grzech to grzech. Dobrze by było już odejść do Pana, ale to nie tak szybko i nie tak łatwo. Raz, że potrzebna jestem ciągle dzieciom, dwa- Bóg decyduje, kiedy umrzemy....


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr lis 06, 2013 3:18 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 7:51 am
Posty: 527
Mam tylko chwilkę Owieczko, więc sądzę, że nie zgłębię tematu.

Po pierwsze sądzę, że dyrektor Twojej szkoły myli się rozliczając Was w cyklu rocznym, zamiast trzyletnim (zgodnie z rozpiską na realizację podstawy programowej danego przedmiotu). Ilość godzin w cyklu trzyletnim posiada spory (chyba aż trzytygodniowy ) margines na tego typu sytuacje jak wycieczki, choroby nauczyciela, święta państwowe itp. W każde szkole są wyjścia do teatrów, ale o ile wiem, wyjście można zapisać jako wyjście. A Wy żadnej karty wycieczki/wyjścia nie musicie wypisywać wychodząc? I jak się to ma do zapisu w dzienniku, że byliście na miejscu??? A gdyby na wycieczce uczeń złamał nogę???

Rozumiem jednak, że pytasz o samą zasadę postępowania przy wszechogarniającej papierologii. Ja osobiście staram się podejść zdroworozsądkowo.
To tak jak z przechodzeniem na czerwonym świetle o północy na kompletnie pustej ulicy. Można, czy nie? Legalistycznie rzecz biorąc pewnie nie...

Osobiście mam inny problem z tej dziedziny- nie rozliczam się co do godziny tylko ze zrealizowanych w danym dniu zadań. A bywa, że cały dzień jestem niejako "gdzie indziej"(czytaj: na darmowych zastępstwach), czyli w ogóle nie w mojej pracy. Problem natury formalnej: czy mogę się na papierze rozdwoić, rozstrzygnęłam w ten sposób, że w dwóch dziennikach (swoim i klasowym) wpisuję to samo(=to, co rzeczywiście robiłam) i nie uważam, że jest to mój problem, skoro moja własna szefowa mnie w ten sposób w pracy widzi. Nikt się nigdy do tego nie przyczepił, ale też nie sądzę, że ktoś kiedykolwiek te dzienniki ze sobą porówna... w zalewie papierów wszelkich umknie to percepcji potencjalnego kontrolera- i ja to świetnie wiem :)
Na razie tyle- wiem , ze nie wyczerpałam tematu.

_________________
Wy do wolności powołani jesteście.
(Gal 5,13)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr lis 06, 2013 4:15 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Po pierwsze sądzę, że dyrektor Twojej szkoły myli się rozliczając Was w cyklu rocznym, zamiast trzyletnim (zgodnie z rozpiską na realizację podstawy programowej danego przedmiotu). Ilość godzin w cyklu trzyletnim posiada spory (chyba aż trzytygodniowy ) margines na tego typu sytuacje jak wycieczki, choroby nauczyciela, święta państwowe itp. W każde szkole są wyjścia do teatrów, ale o ile wiem, wyjście można zapisać jako wyjście. A Wy żadnej karty wycieczki/wyjścia nie musicie wypisywać wychodząc? I jak się to ma do zapisu w dzienniku, że byliście na miejscu??? A gdyby na wycieczce uczeń złamał nogę???


Niestety, niczego nie myli. A dodatkowych "atrakcji" jest u nas w szkole tyle, że wszystkim by brakowało do wymaganego minimum pod koniec roku( rozliczamy się rocznie, jeśli ja mam powiedzmy 450 godzin polskiego w klasie V, to w ciągu jednego roku muszę wyrobić 1/3 tego). Oczywiście mowy nie ma o żadnych chorobach i zwolnieniach lekarskich.
Karty wycieczki mamy, ale nie wpisujemy godzin, tylko daty. Podobnie imprezy zapisujemy na początku dziennika, ale bez zaznaczania godziny. W razie czego zawsze można powiedzieć, ze wszystko odbywało się po lekcjach, nie ma tego jak sprawdzić. Jest tego tak dużo, że i tak nikt nie pamięta. Wpisy uzupełnia się po odbytej wycieczce czy imprezie, kiedy wiadomo, że żaden uczeń nogi nie złamał...

Co do tego "zapasu"-zobacz, mam pięć lekcji w tygodniu. Tygodni jest ok.40. Czyli wychodzi jakieś 165 godzin. Zrealizować muszę 150. Zapas więc wynosi jedynie ok.15 godzin. Do listopada był u nas cyrk( poszły dwa tematy), wycieczka rowerowa( jeden temat), impreza z okazji otwarcia sali( dwa tematy), teatr edukacyjny( jeden temat), pogadanka z policjantem( jeden temat). Razem "poszło" z zapasu już 6 tematów, a mamy dopiero listopad. Jak pójdę na zwolnienie ,powiedzmy 5-dniowe( polski mam każdego dnia), wyczerpię mój limit na ten rok szkolny. Bo z zapasu zostanie jakieś 4 tematy, a gdzie do końca roku...?( rekolekcje- 3 dni, trzy tematy minimum i jakieś "atrakcje" typu apele).Koniec. A apeli u nas...łojeju. Kalendarz imprez rozbudowany jak plan pięcioletni. Wszystkie święta narodowe, religijne, Dni Ziemi, Matki, Dzień walki z paleniem papierosów, dzień patrona szkoły, choinka szkolna(tradycja szkolna), Dni papieskie,coś tam o językach, konkurs savoire-vivre, ślubowanie pierwszaków, i co tam jeszcze.
W przypadku muzyki(jedna godzina w tygodniu) jest jeszcze gorzej, bo przy jednej godzinie tygodniowo strasznie dużo przepada tematów...A "karcianki"? Akurat te wpisuję ucziciwe( sama sobie organizuję), ale cała szkoła się ze mnie śmieje, bo większość wpisuje "fikcyjne"( co drugą)...i wychodzi na to, że ja zapracowana, ledwo ciągnę, bo staram się uczciwie, wg przepisów, a inni wyluzowani pukają się w czoło i mówią mi "chcesz, to masz, nikt ci nie każe".
I nie wiem właśnie, jak to traktować- czy uczciwość w tym wypadku trąci legalizmem?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Śr lis 06, 2013 10:48 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 7:51 am
Posty: 527
Po przeczytaniu tego wszystkiego doszłam do wniosku, że pierwsze, co jutro zrobię, to uściskam moją dyrektorkę. U nas to jednak nieco inaczej wygląda.

Co do rozliczania godzin, to starałam się właśnie to wykazać, że rozliczanie w cyklu trzyletnim daje większe możliwości gospodarowania czasem. 15 godzin rocznie, to 45 w cyklu trzyletnim. Jeśli po dwóch latach doszłabym do wniosku, że w trzecim nie zrealizuję podstawy programowej przy takiej częstotliwości wychodzenia, to trzecia klasa miałaby szlaban wa wyjścia i tak bym to dyrekcji przedstawiła. Za realizację podstawy programowej odpowiada dyrektor :) więc nie sądzę, żeby komuś rzucał kłody pod nogi w takim wypadku. No ale to u nas.

[W zeszłym roku nasz historyk zagroził niezrealizowaniem podstawy, jeżeli wycieczki ciągle będą odbywały się w piątki(a w tym dniu
miał historię) i autentycznie zakazano wycieczek piątkowych. U nas karty wyjść ani dzienniki nie są fałszowane.]

Natomiast jak cię czytam, to dochodzę do wniosku, że bardzo ta wasza szkoła jest nastawiona za wszelką cenę na obchodzenie przepisów. Rzuca się to w oczy i to nie wydaje mi się dobre. Nie o tym piszę i nie do tego zachęcam przykładem z czerwonym światłem (=żeby załatwić sobie fałszywe zaświadczenie o daltonizmie i móc bezkarnie przechodzić na czerwonym świetle). Raczej o tym, żeby daną sytuację ocenić indywidualnie i pamiętać, że paragraf ma służyć nam, a nie odwrotnie.

A powiedz, czy Ty w ogóle jesteś w stanie TAK NAPRAWDĘ zrealizować podstawę przy takiej częstotliwości imprez pobocznych? Czy to co dzieje się w realu nie interesuje twojej dyrekcji w ogóle? Tylko papier?

Nie, myślę, że sam fakt, że widzisz, że coś jest nie tak jest daleki od legalizmu.Pytanie jak planujesz to rozwiązać. A nie dałoby się z tą dyrekcją najpierw pogadać, że chciałabyś naprawdę zrealizować podstawę, czy coś w tym stylu?

_________________
Wy do wolności powołani jesteście.
(Gal 5,13)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz lis 07, 2013 7:13 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Przede wszystkim dzięki, że w ogóle ze mną rozmawiasz, poruszylam dość nietypowy temat, jak na forum chrześcijańskie...no ale to samo życie jest.

Myślę, że dobrze to oceniłaś, aż jestem zdumiona trafnością Twoich wniosków.Naszej dyrekcji absolutnie nie obchodzi, jak my sobie poradzimy i nie można jej o nic poprosić, bo i tak niczego nie zrobi. Rzeczywiście, ciężko jest rzetelnie czegokolwiek te dzieci nauczyć pracując w takich warunkach i w takim bałaganie.
Cytuj:
Natomiast jak cię czytam, to dochodzę do wniosku, że bardzo ta wasza szkoła jest nastawiona za wszelką cenę na obchodzenie przepisów


I to niestety jest prawda. Ja już parę razy byłam u dyrektorki, próbując jej wyjaśnić niektóre rzeczy, ale jak grochem o ścianę. Problem w tym, że to moja jedyna praca( tu w okolicy naprawdę nie ma innej) i systematycznie zmusza się mnie do obchodzenia przepisów w sposób przeze mnie wcześniej opisany. Nie chcę pracować "po łebkach", byle jak, byle było, byle odhaczyć. Jak już coś robię, to chcę to robić dobrze, chcę mieć satysfakcję z pracy, widzieć jakieś efekty. Niestety, nie jestem z tą postawą w szkole zbyt..eee...popularna. Takich osób się nie lubi, bo "zawyżają" poprzeczkę. A przecież mamy "pracować jak dla Pana", a nie dla oka ludzkiego, żeby się jedynie komuś przypodobać. Ale jest druga strona medalu- jeśli juz ludzie widzą, ze ja pracuję uczciwie(i dyrektorka też), no to zleca mi się wszystko to, czego inni wiadomo, że nie zrobią. I jestem tak obciążona pracą, że czasem jedynym wyjściem jest ucieczka na zwolenienie, bo fizycznie nie wyrabiam. Myślałam, że to przez brak asertywności. Ale to nieprawda. Ostatnimi czasy chodzę i śmiało mówię, co myślę- niestety, żeby cokolwiek uzyskać, trzeba się ...wykłócać. O wszystko. Kosztuje to nerwy, nieprzespane noce, pojawia się dużo emocji....za każdym razem, jak nie chcę, zeby mnie zajeżdżano muszę iść i się o to kłócić. Nie wytrzymam tak zbyt długo( asertywność jest przereklamowana).Podam przykład. Ostatnio moja dyrekcja wysyła mnie na wszystkie możliwe szkolenia i jeszcze oczekuje, że będę piękne imprezy artystyczne urządzać w szkole- to naprawdę dużo pracy 'społecznej". Poszlam do niej i powiedziałam, że nie jestem w stanie jeździć po weekendach na szkolenia, iść na wtorkowe 5-godzinne szkolenie i jeszcze środowe, "wewnętrzne"- i pracować efektywnie. Że jestem przemęczona i proszę, żeby mi darowała niektóre szkolenia wyjazdowe, że już przecież na wielu w tym roku byłam. Że tak naprawdę nie czuję potrzeby jeżdżenia na te wszystkie szkolenia, że wiele informacji dostępnych jest w necie, doczytam sobie. Zgodziła się, poklepała po ramieniu, uśmiechnęła. Na drugi dzień patrzę: kartka wisi na gazetce w pokoju nauczycielskim z listą osób, które obowiązkowo mają jechać na dodatkową konferencję do miasta odległego od nas 70 km. A ja jestem na tej liście. Poszłam do niej i mowię, że woczraj mi obiecała, że już mnie nie wysle w tym miesiącu, że będę mogła od wyjazdów odpocząć, a ja czytam, że jestem na liście wyjazdowej. Ona na to, że przecież to dla polonistów, że ten jeden raz to mi się nic nie stanie, że dam radę. I tu musiałam już prawie krzyknąć, o mało się nie popłakać, żeby w końcu powiedziała, że dobrze, w takim razie ona pojedzie, ona nie jest tak zapracowana, jak ja, to ona może. I u nas ze wszystkim tak...Aha- jeśli opowiedziałam tę historię, to czy obgadałam dyrektorkę? Czy to jest obmowa, to co teraz zrobiłam? Czy to grzech? Nie powinnam nic mówić, cierpieć krzywdę w milczeniu, nadstawiając drugi policzek? Bo czasem się w tym gubię. Mam potęzne poczucie winy, ledwo zipię z powodu uczuć , które mnie ogarniają, nie radzę sobie. Chcę to zobaczyć innymi oczami. Wybacz, że wykorzystuję Ciebie(akuraty tylko Ty odpisujesz). Potrzebuję pomocy. Ale nie chcę obarczać w kółko tych samych osób ani w ogóle nikogo zbyt obarczać moimi problemami.
Nie chcę już pisać o szczegółach, żeby nie zanudzać, ale nie wiem, jak to wszystko ugryźć. Przeciwstawienie się ogólnie panującym "trendom" jest naprawdę trudne, działałabym, jak zwykle zresztą- w pojedynkę, zapłaciła wysoką cenę, i naprawdę nie wiem, czy psychicznie to wszystko bym zniosła. ale może trzeba, może muszę, może Bóg ode mnie tego wymaga? Nie wiem.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz lis 07, 2013 10:44 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 29, 2013 7:40 am
Posty: 170
Lokalizacja: Wrocław
Owieczko coś w tym jest że jak człowiek chce pracować uczciwie to ludzie z którymi się pracuje próbują wykorzystać, no właśnie i jak w takiej sytuacji się zachować, patrząc wstecz to w każdej pracy tak miałam z jednej strony szanowali mnie za uczciwość, ale jak tylko się dało próbowali wykorzystać....czasami mówiono mi że jestem naiwna i niepotrzebnie się tak staram....od prawie 10 lat mam swoją działaność i pod tym kontem mam spokój ale nieraz myślę sobie jak ludzie wierzący radzą sobie z takimy sytuacjami jak Ty Owieczko opisujesz jest to naprawdę trudne...

_________________
"Oznajmiono ci, człowiecze, co jest dobre i czego Pan żąda od ciebie: tylko, abyś wypełniał prawo, okazywał miłość bratnią i w pokorze obcował ze swoim Bogiem." księga Micheasza 6.8


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz lis 07, 2013 7:38 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 7:51 am
Posty: 527
Owieczko, no pewnie że porozmawiajmy. W takiej siostrzanej rozmowie często wypływają "same" nowe rozwiązania. A czasami wystarczy nieco uporządkować swoje myśli i już nam coś zaświta.
Masz naprawdę sporo na głowie, ale cieszę się, że jesteś w tym dobra (w pracy nie w "maniu na głowie" :) )

Jeśli chodzi o pomysł "techniczny" na tę sytuację z zapisami w dzienniku, to przyszło mi do głowy żeby może zainteresować nią rodziców? To potężny sojusznik, jeśli jest po naszej stronie :) Gdybyś powiedziała:proszę państwa, obawiam się, że mogę nie zrealizować programu w klasie państwa dzieci ze względu na dużą liczbę imprez odbywających się w czasie lekcji. Co moglibyśmy zrobić z tym problemem?
To tak na szybko.

A na Twoje troski duchowe i pytanie gdzie jest dla nas ta nieprzekraczalna granica między prawdą i kłamstwem, to przyszedł mi do głowy taki (ciekawy) werset: 2Krl 5,18.
Wierzę, że Bóg zbyt ciężkich brzemion na nas nie nakłada, a Jego wola dla nas "na dziś" jest dostosowana do naszej wiary i naszego poznania i naszego położenia. Jeden będzie powołany do bezkompromisowego rozbijania posągów, a drugi do służenia komuś ramieniem...

Z tego, co piszesz już się w jakiś sposób określiłaś. Jesteś świadectwem w swojej pracy. Może to jest wszystko na dziś, a jutro pokaże ci się coś nowego.
Błogosławię ci z całego serca.

_________________
Wy do wolności powołani jesteście.
(Gal 5,13)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz lis 07, 2013 7:57 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Dziękuję. I przepraszam, że zawracałam głowę i zaśmiecałam forum.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz lis 07, 2013 8:28 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 7:51 am
Posty: 527
Hm, widzę że nie trafiłam...Nie miałam zamiaru Cię niczym urazić- przeciwnie.
Zatem to ja Cię przepraszam.
Moim zdaniem nie tylko nie zaśmiecasz forum, ale podnosisz wiele dobrych, mądrych i życiowych kwestii.

_________________
Wy do wolności powołani jesteście.
(Gal 5,13)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz lis 07, 2013 8:42 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Ojej, znowu...przecież nie chciałam Cię urazić, jestem wdzięczna, ze w ogóle chce Ci się ze mną rozmawiać...po prostu widzę, że nie ma rozwiązania ani odpowiedzi na moje pytania. Rozumiem to. I z jednej strony potrzebuję wsparcia, a z drugiej wiem, że jestem uciążliwą osobą, która ma wiecznie powtarzające się problemy, nie chcę zanudzać ani zamęczać nikogo. To forum zawsze było dla mnie takim miejscem, gdzie mogłam się wygadać, uzyskać pomoc...ale to źle, nie powinnam...ciągle powtarzam te same błędy,nie umiem milczeć. Żałuję, że się urodziłam.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz lis 07, 2013 8:51 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 29, 2013 7:40 am
Posty: 170
Lokalizacja: Wrocław
Owieczko wiele wierzących ma takie dylematy ale nie wszyscy o nich mówią, dla mnie jest cenne bardzo że piszesz o tym, Bóg jest niesamowity że stworzył Cię taką, ja tęsknię za szczerością, uczciwością, prawdziwością- ja Ciebie tak widzę czytając Twoje posty :) pisz nadal a ja chętnie czytać będę :) kogo Bóg ma posyłać do szkół jak nie takie Owieczki :)

_________________
"Oznajmiono ci, człowiecze, co jest dobre i czego Pan żąda od ciebie: tylko, abyś wypełniał prawo, okazywał miłość bratnią i w pokorze obcował ze swoim Bogiem." księga Micheasza 6.8


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz lis 07, 2013 9:03 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 27, 2013 6:59 pm
Posty: 151
Cytuj:
(akurat tylko Ty odpisujesz). Potrzebuję pomocy.


Mi się wydaje, że nie ma tu lasu rąk z odpowiedziami, bo tak naprawdę ciężko jest w tym temacie doradzić. Dlaczego? Ano pewnie dlatego, że większość z nas ma podobne pytania co Ty, tylko w innych tematach. Bądź mądry i coś doradź.

Nie jesteś sama w tym wszystkim. To taki kraj i takie warunki. Niestety.
Czy to jest grzech, że pracuje się na czarno? To, że bierze się pieniądze, a nikt nie odprowadza podatków. Czy to jest grzech, gdy na umowie ma się np. 1700zł, a bierze się drugie tyle jeszcze do ręki? Czy to jest grzech gdy widzi się jak szef oszukuje inwestora, a ten przepłaca za coś?
Ja bym odpowiedział, że tak, bo: pracuje się na czarno w szarej strefie i nikt nie odprowadza z tego tytułu podatków - okrada się państwo, a biblia mówi nie kradnij - tak? Wypadałoby nie podejmować takiej pracy, żeby być uczciwym. Proste. To samo dotyczy się umów śmieciowych i wszystkiego co z tym związane. Grzech, bo...bo dalej się okrada swoje państwo. Czyż nie? Przecież na lewo zgarniam następne 1700 do ręki - jestem oszustem. Kłamać musisz, bo jeżeli ktoś gdzieś się spyta o zarobki, to wiadomo, mus powiedzieć prawdę. Prawdę :lol: Zarabiam 1700 :lol: Ten co zadał pytanie jest usatysfakcjonowany i zadowolony, bo prawda ma się z prawdą na papierze. Nikt nie jest debilem i nie trzeba kończyć wielu szkół by wiedzieć, że wykwalifikowany monter np. wentylacji i klimatyzacji zarabia 1700 zł. To jest właśnie taki kraj, że jeden robi z siebie głupa zadając pytania, np. ktoś kontrolujący firmę, a inny rżnie głupa odpowiadając na pytania. Wszyscy wiedzą o co chodzi i wszyscy są zadowoleni, bo na papierze wszystko gra. Ale czy na pewno wszyscy? O nie! Ja nie jestem i nigdy nie byłem. Zwłaszcza jak byłem człowiekiem wierzącym. Tu robiły się we mnie poważne problemy i dylematy. No bo jak żyć? Jak funkcjonować w tym wszystkim? Ja się Tobie Owieczko nie dziwię. Nie dziwią mnie Twoje pytania i dylematy. Sam przez nie przechodzę, przechodziłem i przechodzić będę. Sam ledwo dyszałem i źle się czułem z przepracowania i wiem co to znaczy, być tak zmęczonym, że zaczyna się mówić o tym, że się potrzebuje pomocy. I to nie dlatego, że goniło się za kasą. Trzeba było robić, bo kazali i wyjścia nie było. Nie. Może i było. Można było odejść. Nie znalazłem mądrego, kto by umiał mi doradzić co i jak. Jak ten cały bałagan ogarnąć z życiem chrześcijańskim. Owszem. Byli tacy ludzie, co siedzieli na pensji w kościółku i się wymądrzali, że to należy tak, a siak i to i tamto. Raz się posłuchałem. No to miałem. Zęby na półkę i hulaj wiatr w lodówce, bo się grzecznie postawiłem tu i tam. To, że ja nie miałem co jeść, to jeszcze ścierpię ale, że moja córka chodziła do szkoły w czyiś rzeczach czy butach, to już miłe nie było. Był taki okres w naszym kraju (pamiętam jak dziś - około 2002 r.), że marzeniem było pracować na czarno za normalne pieniądze, bo o umowie to nawet nie można było wspominać. I co wtedy można było robić? Ja wybrałem życie takie jakie miałem. Miałem rodzinę i nie zastanawiałem się przez chwilę co mam robić. Robiłem wszędzie gdzie się dało i za tyle ile dawali, bo? Bo trzeba było żyć i żywić rodzinę. Wybór był prosty. Żyj lub giń.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Ci co tak dobrze doradzali, to później się nie pytali nawet czy mam na chleb.
Ja nie mam skrupułów i żyję w naszym pięknym kraju tak jak się żyje. Na niektóre sprawy naprawdę nie mam wpływu. O! Chociaż nie. Mogę nie pracować i być bezdomnym. Mogę opuścić rodzinę i mogę powiedzieć swojej córce: radź sobie sama, bo wiara moja nie pozwala mi funkcjonować w tym kraju. O tak, to chyba można. To nie o to chyba chodzi. Prawda?

Myślę, że nasz Pan wie o naszych dylematach i wie o naszych problemach. Wie o tym jak jest i wie również o tym, że aby tu żyć, to trzeba żyć w wielu przypadkach tak jak daje nam los.
Ja nie wiem jak to jest w oczach Pana to wszystko. Wiem jedno. To nie jest wszystko takie proste jakby mogło się wydawać. Proste to jest dla braci, którzy mają pełne brzuszki, i postawione rodziny i takie tam. Ja tam byłem człowiekiem z ulicy i wiem jak wygląda życie bez Boga. Wiem również jak wygląda życie z Nim. Chyba wiem, bo jeśli się okaże, że grzech to pobieranie większych pieniędzy za pracę niż są w dokumentach, to na pewno zawsze żyłem w grzechu. Marny mój los, bo nawet za ten grzech nie przepraszałem, a jeśli nie przepraszałem, to....to cały czas żyłem, żyję w grzechu i raczej mało prawdopodobne jest abym wtedy mógł przebywać w Jego obecności, bo przecież wszystkim wiadomo jak jest.

Myślałem kiedyś nad tym poważnie. Zastanawiałem się jak to ugryźć. Zawsze na myśl przychodził mi jeden wyraz: sumienie. Gdy grzeszyłem świadomie ( będąc wierzącym człowiekiem) zawsze miałem wyrzuty sumienia i bardzo szybko padałem na kolana i błagałem Boga o wybaczenie. Tak było i jest z grzechami. Do grzechów przykładałem rękę. Robiłem to świadomie, bez naciskania z zewnątrz, bez przymusu. Sam. Sam za siebie podejmowałem decyzje, a tu w tych sprawach nie podejmuję decyzji sam. Jestem w pewnym sensie postawiony pod mur. Nie dość, że stoi się często pod murem, to jeszcze żeby było mało, to ktoś potrafi złapać za szyję. Niestety. Taka jest smutna prawda. Takie są realia w naszym kraju.

Wiecie co? Ja nie wiem jak to jest ale wiem jedno. Nigdy nie miałem wyrzutów sumienia z takich powodów. Mówię jak jest. I nie wiem czy to jest dobrze czy źle. Szczerze powiedziawszy, to mało mnie to obchodzi, bo ja innego życia i innych realiów nie znam. Odkąd pamiętam, to zawsze takie wałki przechodziły w naszym kraju i zawsze była taka sama gadka: Jak Ci coś chłopie nie pasuje, to.....to wyjazd. Na Twoje miejsce jest czterech innych.
Takie jest życie po prostu.

Przykro mówić ale gdy się dowiedziałem, że moja córka nie długo wyjeżdża do pracy w Irlandii, to co mogłem Jej powiedzieć? Zostań? A po co? Nawet nie miałem argumentów by coś powiedzieć. Błogosławie Jej i życzę wszystkiego najlepszego na obcej ziemi. Tyle mogę

Kończąc ten post dodam na koniec tylko tyle. Takie życie znam i takie wiodę. Nie dane mi było mieć "lżej". Dziękuję Bogu codziennie za to, ze mogę iść do pracy, że mam jeszcze zdrowie, że mogę przyczynić się do tego, że córka nie musi pożyczać butów na zimę. Śmieszne może niektórym. Mi do śmiechu nie jest, bo każdy dzień, to tak naprawdę jedna wielka niewiadoma. Żyję z rodziną dzięki łasce Bożej, a jeżeli mi się to wszystko tylko wydaje, to wiecie co? To nawet nie będę miał pretensji do Boga, że mnie nie zechce kiedyś u siebie. Ja wyrok potępienia na siebie dawno wydałem. I tak żyję chociaż już dawno żyć nie powinienem.

Kiedyś czas pokaże jak to jest z tym sumieniem. Przekonam się na własnej skórze czy ktoś mnie tam zechce.

Owieczko moja droga. Wiem, że Ci tym postem w niczym nie pomogłem. Napisałem to po to, abyś wiedziała, że nie tylko Ty przechodzisz przez podobne dylematy. Czy podejmujemy w życiu słuszne decyzje? Nie wiem. Wiem, że innego życia nie znam, to żyję i dziękuję Bogu za to co mam.

Trzymaj się.

_________________
Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom. Ale ty bądź czujny we wszystkim, cierp, wykonuj pracę ewangelisty, pełnij rzetelnie służbę swoją.
2Tym. 4, 3-5


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz lis 07, 2013 9:20 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Dzięki za ten post, naprawdę. Dobrze wiedzieć, że nie jest się samemu w takich przemyśleniach i dylematach...Choć faktycznie- nadal nie wiem, co robić.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz lis 07, 2013 9:36 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 27, 2013 6:59 pm
Posty: 151
Owieczka napisał(a):
Dzięki za ten post, naprawdę. Dobrze wiedzieć, że nie jest się samemu w takich przemyśleniach i dylematach...Choć faktycznie- nadal nie wiem, co robić.


Musowo żyć. Jak nie dla siebie - to dla innych :wink:

_________________
Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom. Ale ty bądź czujny we wszystkim, cierp, wykonuj pracę ewangelisty, pełnij rzetelnie służbę swoją.
2Tym. 4, 3-5


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Cz lis 07, 2013 9:53 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
A ja się zastanawiam jak się do tego ma "nie troszczcie się o nic, ale wszystko powierzajcie..." itd.. Bo jakbym się nie troszczyła, nie zdobyła kwalifikacji, nie skończyla kolejnej podyplomówki, a mąż kolejnych studiów, to nie mielibyśmy teraz z czego żyć. Trzeba się było "potroszczyć". Chyba, że tu chodzi o to, aby nie zabiegać zbytnio( o luksusy). Albo nie zamartwiać się zbytnio( mam, ale się martwię, co będzie, jak stracę). Bo z mojego życiowego doświadczenia wynika, że jak sama nie pozabiegam o coś, nie załatwię, nie zapracuję, to manna mi z nieba nie spada....


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 145 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 10  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 62 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL