www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest N kwi 28, 2024 11:48 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 15 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pt lut 17, 2012 6:02 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Czy kościół, który widzimy, prostuje się dzisiaj, czy raczej... jeszcze bardziej przygina pod ciężarem swoich grzechów? Bierze „nowe” brzemiona, raczej nie znane mu wcześniej; zachłanność (czyli bałwochwalstwo, Kol.3,5), rozwody i powtórne małżeństwa (cudzołóstwo, Łk 16,18), pornografia (nieczystość), umiłowanie świata, dostatnie, lekkie i rozrywkowe życie. Jedne z najcięższych grzechów!
A przecież nic nie niesie większego przekleństwa, niż grzech. Wystarczy, że masz jeden ukryty grzech – a nie wejdziesz do Bożej chwały!
Czy to nie jest przerażające? Tak – odpowiemy z przekonaniem.


Cytuj:
Okazuje się, że taka drobna rzecz. Tyle człowiek znosił cierpienia i ucisku, a w ostatnim dniu życia tylko nienawidził brata i nie mógł mu przebaczyć, nic więcej.Ja nie będę wspominał tych wszystkich, których widziałem, którzy w mojej obecności zostali odprawieni. Okazuje się, że takie drobnostki, nigdy na ziemi nie pomyślałbym, i my wierzący ludzie nie przykładamy do tego znaczenia.
Nie wejdzie do niego nic nieczystego, ani nikt , kto czyni obrzydliwość i kłamie. Obj. 21.27
Tam potem Chrystus spytał mnie:
A dlaczego wy nie zwracacie dokładnie uwagi na to, co powiedziałem, że:
"z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu" ( Mat. 12.36)
A to znaczy, że już przez jedno niepotrzebne słowo nie będziesz zaliczony do zbawionych w Królestwie Bożym. To jest straszne. Ja o tym nigdy nie pomyślałem. A Chrystus na to położył nacisk, na to zwrócił uwagę- jakiego stopnia czystość!"
Świadectwo Wasilija Sawicza
To cytaty z pewnej strony.
Ale już w różnych miejscach spotykałam taką naukę- jeden grzech "ukryty" czy niewyznany i nie wejdziesz do Bożej chwały. Jedno nieużyteczne słowo -i koniec z twoim zbawieniem...

Budzi to mój lęk. I zastanawiam się, czy tak naprawdę jest. Powiedzmy, wstaje nowy dzień i akurat pokłóciłam się z mężem czy rozzłościłam na dziecko. Czasem, choć rzadko, się zdarza. I wtedy przychodzi Pan po swój kościół...gdybym miała godzinę więcej, pewnie bym Pana przeprosiła i pożałowała, ale niestety, nie mam już tej godziny. Pan mnie do Siebie nie weźmie...?
Albo te nieużyteczne słowa. Pewnie wypowiedziałam ich całe mnóstwo. Niektórych może nie pamiętam. Więc za nie nie przeproszę. Koniec z moim zbawieniem?
Albo- ktoś mnie bardzo zranił. Zmagam się z poczuciem żalu. Bardzo chcę wybaczyć, ale potrzebuję trochę czasu. Ciągle coś przewala się we mnie - gybym umarła w takim stanie na udar czy w wypadku, idę do piekła?

Możemy być zbawieni jedynie wtedy, kiedy w chwili śmierci będziemy doskonale oczyszczeni, bez niewyznanego czy ukrytego grzechu? ( zakładam, że nie chodzi o postawę zatwardziałego grzesznika, tylko o człowieka, który chwilowo upadł- i akurat, kiedy upadł, umiera lub Pan przychodzi po swój Kościół).

Wydaje mi się, że to nie jest tak, ale czasem nachodzi mnie strach...a co, jeśli właśnie tak jest? Nie będę zbawiona...Pan mnie nie weźmie? Bo nie zdążyłam pokutować ze wszystkiego? I czy jeśli powiem "hurtem" -"Panie żałuję wszystkich nieużytecznych słów, nawet tych, o ktorych nie pamiętam"- to wystarczy? Ale czy mogę zagwarantować, że już żadnego nie wypowiem...Nie bardzo!


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pt lut 17, 2012 8:13 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
To jest "przegięcie w drugą stronę" w stosunku do doktryny o nieutracalności zbawienia. Nie wiem, jak to nazwać... może doktryną o doskonałości jako warunku utrzymania zbawienia? To raczej nie pasuje do Ewangelii o zbawieniu przez wiarę i do nauczania, że miłosierdzie góruje nad sądem. Nie pasuje także do idei sądu przed Trybunałem Chrystusowym, bo nie byłoby kogo tam sądzić. Świadomy grzech i zatwardzanie serca to jest zdecydowanie coś innego niż upadek w wyniku działającej w nas cielesności, która działała również w apostołach. Jeśli kto zgrzeszy, to niech wyzna, bo mamy Orędownika w niebie. Sprawiedliwość przypisana nam pochodzi od Chrystusa, a nie od nas samych. Możemy się Go zaprzeć i zbawienie utracić. Ale to się nie dzieje w jednym momencie, podobnie jak na pustyni zatwardzanie serca Izraela nie działo się w jednym momencie.

Uważam, że nie wolno ani wmawiać ludziom fałszywego poczucia bezpieczeństwa mimo braku trwania w uświęceniu, ani straszyć ich, że mogą stracić zbawienie w wyniku niedoskonałego uświęcenia. Pierwsze prowadzi do braku bojaźni Bożej, a drugie prowadzi do braku wolności Bożej.

Jasne, że trzeba się oczyszczać przed Panem na bieżąco, żeby nie trwać w świadomym i dobrowolnym grzechu. Chodzi o styl życia, a nie o jeden moment, w którym można utracić zbawienie. Nie jesteśmy ani jak dzieci w lunaparku, ani jak saperzy na polu minowym.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So lut 18, 2012 9:23 am 
Offline

Dołączył(a): So kwi 01, 2006 3:38 pm
Posty: 909
Dla mnie problemem osobistym jest brak owoców.
J 15:2 bw "Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc."
Tak sobie żyję, trwam w wierze ale jednocześnie nie widzę jakie ja wydaje owoce. Do czego ja jestem przydatny ? I dochodzę do wniosku, że do niczego.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So lut 18, 2012 4:45 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
wujcio napisał(a):
Dla mnie problemem osobistym jest brak owoców.
J 15:2 bw "Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc."
Tak sobie żyję, trwam w wierze ale jednocześnie nie widzę jakie ja wydaje owoce. Do czego ja jestem przydatny? I dochodzę do wniosku, że do niczego.
Ponieważ wiara bez uczynków jest martwa jak ciało bez ducha [Jak. 2:26], to wiara musi z definicji rodzić uczynki. Jeśli trwasz w wierze, która zbawia, to będziesz wydawał owoc. Jeśli w jakiejś innej wierze, to nie będziesz wydawał owocu. A kto może stwierdzić, czy wydajesz owoc, czy nie? Zapewne ci, którzy powinni widzieć Twoje dobre uczynki i chwalić Boga.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So lut 18, 2012 9:27 pm 
Offline

Dołączył(a): So kwi 01, 2006 3:38 pm
Posty: 909
Widzę co najmniej dwa wyjścia :
albo
moje "trwanie w wierze" nie jest tym, o czym mówił Jezus,
albo
ja nie widzę, że wydaje owoce, a inni widzą.
Ciekawe czy inni chwalą Boga z mojego powodu ?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So lut 18, 2012 9:43 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Właśnie dlatego jest nam potrzebna społeczność. Sami mniej widzimy, albo co najmniej subiektywnie.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So lut 18, 2012 10:37 pm 
Offline

Dołączył(a): So kwi 01, 2006 3:38 pm
Posty: 909
Mam się zapytać ?
PS.
Ja wiem, że owocem w życiu jest niegrzeszenie tym grzechem, od którego mnie Bóg wyzwolił, ale to nie jest "mój owoc" ale jedynie i wyłącznie zasługa Boga.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn lut 20, 2012 12:17 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
wujcio napisał(a):
Ja wiem, że owocem w życiu jest niegrzeszenie tym grzechem, od którego mnie Bóg wyzwolił, ale to nie jest "mój owoc" ale jedynie i wyłącznie zasługa Boga.
Bo to, co nazywamy "naszym owocem" jest w gruncie rzeczy owocem Ducha w nas. Przecież żadna latorośl nie wydaje owocu sama z siebie, bo nie jest Krzewem Winnym. Zgadza się? :)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn lut 20, 2012 12:51 pm 
Offline

Dołączył(a): So kwi 01, 2006 3:38 pm
Posty: 909
Smok Wawelski napisał(a):
wujcio napisał(a):
Ja wiem, że owocem w życiu jest niegrzeszenie tym grzechem, od którego mnie Bóg wyzwolił, ale to nie jest "mój owoc" ale jedynie i wyłącznie zasługa Boga.
Bo to, co nazywamy "naszym owocem" jest w gruncie rzeczy owocem Ducha w nas. Przecież żadna latorośl nie wydaje owocu sama z siebie, bo nie jest Krzewem Winnym. Zgadza się? :)

Zgadza się, :) bo Ga 5:22 bw "Owocem zaś Ducha są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność,"
Natomiast Ga 5:19 bw "Jawne zaś są uczynki ciała, mianowicie: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta ... "
Ja u siebie nie rozpoznaje uczynków ciała, bo właśnie Bóg od jednego z nich mnie wyzwolił, ale gdzie owoce Ducha :( ?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn lut 20, 2012 1:10 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
To krzepiące, że Bóg Cię wyzwolił z czegoś, co jest uczynkiem ciała. Chwała Mu za to. A gdzie owoc Ducha, to już trzeba by zapytać odrodzonych osób, wśród których przebywasz w realu.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: So kwi 28, 2012 10:59 pm 
Offline

Dołączył(a): N maja 08, 2005 5:17 pm
Posty: 595
Lokalizacja: Katowice
Owieczka zaczęła bardzo ciekawy temat.
Niedawno słyszałem ciekawe kazanie na ten temat. Okazuje się, że bardzo wielu biblijnych chrześcijan wierzy (w pewnym sensie nie świadomie) w jakąś protestancką wersję czyśćca. Zresztą, ja też tak wierzyłem. Nie dlatego, że Słowo mnie o tym przekonało, tylko jakoś tak bezwiednie, z rozpędu i bez przemyślenia tematu - tak jak wierzymy często w wiele rzeczy, np. w to, że cień Piotra uzdrawiał.
Kilku osobom zadałem pytanie;
- "Co będzie z tobą, jeśli umrzesz w stanie nie wyznanego grzechu?"
Odpowiedź zawsze była przeważnie w tym samym stylu:
- "Nooooo....., hmmmmm...., przecież jest łaska."
A nawet:
-"Jakoś mnie tam już Bóg doczyści"
Czy więc łaska działa również po śmierci?
Wg. mojej wiedzy już nie.
Czy Bóg może po naszej śmierci jakoś "doczyścić" nas z grzechów?
Wg. mojej wiedzy, nie.

Dodatkowo świadectwo, które usłyszałem z ust siedemdziesięcioparoletniego brata mającego dość specyficzną służbę - odwiedza on umierających wierzących ludzi, przeważnie tylko wtedy, kiedy Pan go do nich posyła.
Posłał go więc też do pewnego starszego wiekiem byłego pastora, który był już bardzo słaby.
Rozmawiał z nim, pytał, czy wszystkie grzechy ma wyznane i odpokutowane przed Panem, a jeśli trzeba to i przed ludźmi. Modlili się razem. Potem weszła jego rodzina i przyjaciele.
Brat umierał.
Ostatnie jego słowa brzmiały:
- "Widzę, jak ściana się otwiera i idzie po mnie diabeł." - i umarł.

Straszne, przerażające. Struchlałem, jak to usłyszałem....
Okazało się, że ten zasłużony i ceniony przez wielu brat żył wiele lat w cudzołóstwie z pewną siostrą, która po jego śmierci, i po tym, jak dowiedziała się jak odszedł przyznała się do tego grzechu. Ukrywali to oboje. Owszem, zakończyli ten związek wiele lat przed jego śmiercią, ale nigdy go nie wyznali - może uważali, że wystarczy załatwić to tylko przed Bogiem.
Wiem, że nie wszystkie grzechy trzeba wyznawać przed ludźmi. Wiem też, że nie nam decydować tu, które grzechy wystarczy wyznać przed Bogiem, a które trzeba jeszcze przed ludźmi.

Tę historię usłyszałem może pół roku temu. Brat, który ją opowiedział jest człowiekiem ze starego pokolenia wierzących, godzien zaufania i służący Panu jak też i kościołowi z oddaniem. Poza tym nie był on jedynym świadkiem tego zdarzenia.
Uważam, że Bóg nie zaskoczy żadnego ze swoich dzieci nagłą śmiercią bez wcześniejszego przygotowania nas do tego, bez dania szansy na uporządkowanie naszego serca. Odbywa się to mniej lub bardziej świadomie, ale słyszałem i czytałem wiele świadectw o tym, jak dzieci Boże odchodziły z tego świata. Zatwardziałym Pan zawsze dawał ostatnią szansę, letnim pomagał wrócić do ognia Ducha, słabych podtrzymywał, a nieświadomym otwierał oczy.
Taką ostatnią szansą dla odchodzących wierzących jest często ten brat. Wielu na łożu śmierci wyznaje mu swoje ukrywane i nigdy nie odpokutowane grzechy. Czasem nawet proszą go o skontaktowanie się z kimś i przeproszenie oraz prośbę o przebaczenie, bo sami już tego nie są w stanie uczynić.

Nie bardzo potrafię uwierzyć w Boga, który najpierw daje zbawienie, a potem zostawia nas samych sobie, zaskakując nas śmiercią. Łaska nie jest obojętnością, i chyba nie działa po śmierci.
Zbawiani jesteśmy tu i teraz.

Zapytałem raz "fanatyka" łaski:
- "Dla kogo jest łaska?"
Odparł:
- "Dla wszystkich"
Odpowiedziałem mu:
- "Wiesz, a ja uważam, że nie jest to takie proste, bo przeczytałem w Biblii coś innego - Bóg się pysznym przeciwstawia, a pokornym łaskę daje".

_________________
adam


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn kwi 30, 2012 9:18 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Adam napisał(a):
Czy więc łaska działa również po śmierci?
Wg. mojej wiedzy już nie.
Czy Bóg może po naszej śmierci jakoś "doczyścić" nas z grzechów?
Wg. mojej wiedzy, nie.
A według mojej wiedzy, tak. :D

I bynajmniej nie chodzi tutaj o jakąś "protestancką wersję czyśćca". Wszyscy, którzy umierają będąc w przymierzu z Bogiem (czyli w Nowym Przymierzu) są zbawieni od potępienia wiecznego [Jan 3:18,38; 5:24; Hebr. 3:12 i wiele innych]. Życie w świadomym (czyli dobrowolnym) i nie wyznanym grzechu może doprowadzić do utraty zbawienia [Hebr. 6:4-6; 10:26-31 i inne]. Umierając w stanie łaski czyli w przymierzu z Bogiem i tak staniemy przed Trybunałem Chrystusowym w celu "doczyszczenia":

"Dlatego też dokładamy starań, żeby, niezależnie od tego, czy mieszkamy w ciele, czy jesteśmy poza ciałem, jemu się podobać. Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym [βήματος τοῦ Χριστοῦ], aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe" [II Kor. 5:9-10]

"Ty zaś czemu osądzasz swego brata? Albo i ty, czemu pogardzasz swoim bratem? Wszak wszyscy staniemy przed sądem Bożym [βήματι τοῦ θεοῦ]" [Rzym. 14:10]

Jak widać, Paweł również wiedział, że stanie przed Trybunałem Chrystusowym, choć przecież łaska jak najbardziej go dotyczyła. Ten sąd jest związany z koniecznością przygotowania Oblubienicy "bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany" [Ef. 5:27], a przecież nikt z nas nie umrze w stanie doskonałości i każdy kiedyś zrobił coś, czego z różnych powodów zapewne nie wyznał, albo nie zdąży wyznać.

Zgodnie z żydowską tradycją zaślubin, oblubienica dokonywała rytualnego obmycia i dlatego czytamy, że Kościół podczas zaślubin z Barankiem będzie już pozbawiony wszystkiego, co nie jest sprawiedliwe:

"Weselmy się i radujmy się, i oddajmy mu chwałę, gdyż nastało wesele Baranka, i oblubienica jego przygotowała się; i dano jej przyoblec się w czysty, lśniący bisior, a bisior oznacza sprawiedliwe uczynki świętych" [Obj. 19:7-8]

Nie ma to nic wspólnego z czyśćcem, ponieważ przed Trybunałem Chrystusowym staną ludzie zbawieni i zmartwychwstali, nie odbywa się on już teraz, a ludzie będący na ziemi nie będą mogli wpłynąć na stan sądzonych poprzez zabiegi rytualne (pomijając fakt, że nie będzie to miało żadnego sensu).

Cytuj:
Nie bardzo potrafię uwierzyć w Boga, który najpierw daje zbawienie, a potem zostawia nas samych sobie, zaskakując nas śmiercią. Łaska nie jest obojętnością, i chyba nie działa po śmierci. Zbawiani jesteśmy tu i teraz.
Bóg nie zostawia nas samych sobie i jest wierny swemu przymierzu. Po śmierci nie można już wyznawać grzechów - po prostu przed trybunałem Chrystusowym "odbierzemy zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe" [II Kor. 5:10]. Nasza służba również zostanie osądzona [I Kor. 3:10-15].

Cytuj:
"Wiesz, a ja uważam, że nie jest to takie proste, bo przeczytałem w Biblii coś innego - Bóg się pysznym przeciwstawia, a pokornym łaskę daje".
To prawda i dlatego za życia trzeba chodzić przed Panem w pokorze i światłości, ponieważ mamy być święci, bo On jest święty [I Piotra 1:14-16]. "Fanatycy łaski" zazwyczaj uważają, że Bóg sam za nich będzie "dokładał starań, żeby Mu się podobać" [II Kor. 5:9], a to jest całkowity brak zrozumienia istoty łaski. Jeśli jednak ktoś nie żyje w pokorze wobec Pana i Jego Słowa, to w końcu może popaść w "nieutracalną" pychę (nie mylić z pewnością zbawienia związaną z aktualnym stanem serca wynikającym z żywej wiary i relacji z Bogiem).

Historia przytoczona przez Owieczkę powinna być ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy żyją świadomie w niewyznanym grzechu lub nie świadomie nie uporządkowali starych spraw przed Panem. Ale uważam, że nie wolno wyciągać z niej zbyt daleko idących wniosków.

P.S.
Co do wyznawania grzechów przez osoby publiczne, jakimi są np. pastorzy, to Paweł wyraża się w tej sprawie bardzo konkretnie:

"Przeciwko starszemu skargi nie przyjmuj, chyba że jest ona oparta na zeznaniu dwu lub trzech świadków. Tych, którzy grzeszą, strofuj wobec wszystkich, aby też inni się bali" [I Tym. 5:19-20]

Biskup żyjący w cudzołóstwie to jest zgroza, która dotyka całej społeczności. Jeśli sam żyje w grzechu, to jakże może mieć na pieczy cały kościół Boży?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn kwi 30, 2012 5:27 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
To świadectwo opisane przez Adama jest jak zimny prysznic dla każdego ale przede wszystkim dla zwolenników fałszywego poczucia bezpieczeństwa. Myślę sobie, że nie ma co zastanawiać się "co nam przejdzie, a co nie przejdzie" - każdy grzech, który Duch Święty nam pokazuje (czasem przez czyjeś napomnienie), powinien nas palić od środka i powodować dyskomfort. Życie w letniości i w braku oddzielenia od świata sprawia, że nasze standardy grzechu mocno się obsuwają i niektóre rzeczy zaczynamy postrzegać, jako "normalne" albo "neutralne" - potem następuje życie w rozkroku - czyli w niedzielę do kościoła, w tygodniu "normalnie". Z czasem można się zaprzyjaźnić z najgorszym grzechem.

To co pisze Adam o działaniu Ducha Świętego, o budzeniu letnich, to taka łaska i nadzieja dla nas wszystkich - sama doznałam takiego budzenia i jak spojrzałam po jakimś czasie na swoje życie, to pomyślałam: "to jakaś pomyłka". Niby nic strasznego nie robiłam, ale właśnie, według czyich standardów?

Mnie osobiście bardzo poruszyła książka Johna Mulinde "Przygotuj się na przyjście Pana". Myślę konkretnie tylko o pierwszej części tej książki - świadectwie głębokiego oczyszczenia tego brata i jego późniejszej służbie prowadzącej do oczyszczenia i pokuty w różnych zborach i misjach (druga część to częściowe nawiązanie do eschatologii, w której to dziedzinie autor ma ogromny chaos! No cóż, nie wszyscy muszą być nauczycielami). Jednak brat ten, zaangażowany w tym czasie służbę, tkwił w wielu takich rzeczach, które wydawały mu się "do przejścia". Dopiero w poście o służbę Pan przemówił do niego i był to naprawdę ogień! To jest fragment:

"Pamiętam, kiedy Pan Jezus przyszedł do mnie po raz pierwszy. Byłem już wtedy pastorem. Zakładałem Kościoły i obserwowałem, jak ludzie się nawracają; widziałem wiele wspaniałych znaków i cudów. Właśnie wtedy przebywałem trzeci miesiąc na misji, zakładając Kościół. Moja grupa zajmowała się głoszeniem Słowa. Działy się w tym czasie niezwykłe rzeczy: niemi zaczynali mówić, głusi odzyskiwali słuch. Jednak gdy nawiedził mnie Pan Jezus, powiedział takie słowa: „Chcę, abyś wiedział, że gdybym dzisiaj przyszedł po mój Kościół, nie byłbyś gotowy”. I dodał: „Przychodzę po tych, którzy na mnie czekają – ty nie oczekujesz mojego przyjścia”.

Oczywiście, nie chodziło o samo oczekiwanie, ale przede wszystkim o stan, w którym żył ten człowiek - jakie miał myśli, co mu się zdarzało mówić, itd. Żadnych wielkich kalibrów. Ale właśnie, według czyich standardów? Trudno powiedzieć, że o tym nie wiedział. Po prostu to lekceważył, bo uważał, że skoro on tyle służy i Bóg tak się przyznaje do niego ....

Nie wiem, jakby to wyglądało, gdyby umarł - nie mam pojęcia. Wiem, że mam pilnować siebie, żeby nie żyć w świadomym grzechu. Ale "pasku" a być może i "żwiru" pewnie Pan Jezus wydobędzie trochę z mojego życia w czasie sądu nad wierzącymi. Dlatego nieraz sięgam wstecz i proszę Go, żeby mi pokazał, z czego powinnam pokutować. (I Kor 11,31)

I osobiście też nie wierzę, żeby jedno nieużyteczne słowo wpędzało człowieka do piekła. Nigdzie Biblia tak nie naucza - to jakiś koszmar (W ogóle mam wiele wątpliwości do do tych świadectw z Ukrainy). Gdyby tak wyglądała droga zbawienia, wylądowałabym w wariatkowie ze strachu przed nieuniknionym potępieniem.

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn kwi 30, 2012 10:38 pm 
Offline

Dołączył(a): N maja 08, 2005 5:17 pm
Posty: 595
Lokalizacja: Katowice
Smoku, rozumiem, o co ci chodzi i zgadzam się z tym, ale bardziej miałem na myśli taki stan chrześcijanina, który nie daje nadziei na "doczyszczenie". Bo nadzieję na "doczyszczenie" może mieć tylko ten, kto zaufał łaskawemu Bogu będąc świadomym swojej słabości, a nie ten, kto z łaski uczynił sobie parawan dla słabości i namiętności. (o namiętnościach chyba założę osobny temat)
O tym właśnie pisze bardzo trafnie Mama Muminka.
Letniość świadoma, z wyboru, bo tak mi wygodnie, bo nie zależy mi, bo nie muszę, bo - tu autentyczny cytat- "Bóg nie chce abyśmy byli aż tak święci".
Taką postawę wybierają chrześcijanie, którym ktoś zaoferował "doczyszczenie" po śmierci. Naprawdę wielu chrześcijan nie za bardzo przejmuje się swoimi grzechami, bo liczą na coś w rodzaju kontynuacji łaski po śmierci.
Pan nie mówi do nas "Starajcie się być świętymi" tylko "Świętymi bądźcie..."
To, o czym mówią przytoczone przez ciebie Smoku wersety raczej nie dotyczy takich chrześcijan. Myślę, że owszem, Pan uświęci, udoskonali po śmierci tych, którzy o tą świętość i doskonałość zabiegali. Może z różnym skutkiem, ale zabiegali. Zależało im, i choć różnie im to wychodziło, to uchwycili się łaski we właściwy sposób.
Myślę, że to "doczyszczenie" będzie raczej dotyczyło zmazania naszych resztkowych , ludzkich cech i słabości, a nie nie wyznanych grzechów.
Bardziej by mi pasowało określenie "doświęcenie" niż "doczyszczenie", bo sugeruje uzupełnienie tego, czego nam jeszcze brak do pełni. Ten drugi zwrot bardziej sugeruje zmazanie zapomnianych, nie wyznanych świadomie grzechów.
Owszem, jeśli prawdziwie zapomnieliśmy o jakichś grzechach - nie dlatego, żeby się wybielać, czy uniknąć wstydu - ale tak normalnie , po ludzku, to wiem, że w takiej sytuacji Bóg i tak wybacza.
Bo pokorą nie koniecznie jest drobiazgowe rozprawianie się z każdym grzechem (to prowadzi do obłędu), ale pokorą jest stan serca.
To tak jak z myciem rąk wg. norm UE. Czy widzieliście kiedyś taką instrukcję mycia rąk? Są wymagane na zapleczu każdego punktu gastronomicznego. Wszyscy się z nich śmieją, bo przecież każdy wie, jak myć ręce. Wystarczy woda i mydło.
Ale nie! Człowiekowi nie wystarczy woda i mydło. Jak napisze instrukcję, to we własnych oczach będzie uchodził za takiego, co to więcej zrobił dla sprawy, że jest bardziej troskliwy, pomocny, że chce pomóc i ułatwić życie tym mniej świadomym.
I co z tego wychodzi? Na razie kupa śmiechu, ale tendencje zarysowują się nie ciekawie.
Tak samo jest ze sposobami na grzech. Możemy się śmiać, załamywać ręce, ale kierunek w jakim idzie ludzkie uwalnianie się od grzechu wskazuje na coś tragicznego.
Człowiek tęskni za czyśćcem, bo mu on bardzo pasuje. Protestanci coś tam odpowiedniego wymyślą.

Bóg nie dał nam instrukcji obchodzenia się z grzechem za pomocą łaski. Dał łaskę. I krew swego Syna.

_________________
adam


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt maja 01, 2012 1:17 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Ok, Adamie, już wiem, o co Ci chodziło. Rzeczywiście, Mama M. lepiej Cię zrozumiała.

Adam napisał(a):
Myślę, że owszem, Pan uświęci, udoskonali po śmierci tych, którzy o tą świętość i doskonałość zabiegali. Może z różnym skutkiem, ale zabiegali. Zależało im, i choć różnie im to wychodziło, to uchwycili się łaski we właściwy sposób.
Zgoda. Tylko, że takie określenia jak "zabiegali" są często stawiane w opozycji do łaski, bo przecież "nic ze mnie - tylko Chrystus działający we mnie". To bardzo duchowo brzmiące zwiedzenie prowadzi do przekonania, że nie musimy o nic zabiegać - wystarczy trwać w biernym stanie i czekać, aż sam Pan zrobi za nas to, co należy do nas. Niestety, takie tendencje są dość popularne i raczej nie prowadzą do uświęcenia. Co widać i słychać w środowiskach wyznających takie teorie. Letniość świadoma i z wyboru jest duchowym samobójstwem popełnianym na raty, bo łaska jest dla tych, którzy o nią zabiegają, a nie dla tych, którzy uważają, że im się należy, bo kiedyś wykupili bilet w jedną stronę. Jeśli ktoś stwierdził, że "Bóg nie chce, abyśmy byli aż tak święci", to on prawdopodobnie... nie zna Boga. Bo początkiem poznania jest bojaźń Boża, a w takim stwierdzeniu nie ma bojaźni. Każdemu jest dane raz umrzeć, a potem sąd [Hebr. 9:27], a nie "kontynuacja łaski". Czas łaski jet teraz, póki jeszcze jesteśmy w drodze.

"Dlatego, jak mówi Duch Święty: Dziś, jeśli głos jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych, jak podczas buntu, w dniu kuszenia na pustyni, gdzie kusili mnie ojcowie wasi i wystawiali na próbę, chociaż oglądali dzieła moje przez czterdzieści lat. Dlatego miałem wstręt do tego pokolenia i powiedziałem: Zawsze ich zwodzi serce; nie poznali też oni dróg moich, tak iż przysiągłem w gniewie moim: Nie wejdą do odpocznienia mego. Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego, niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego, ale napominajcie jedni drugich każdego dnia, dopóki trwa to, co się nazywa "dzisiaj", aby nikt z was nie popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu" [Hebr. 3:7-13]

Adam napisał(a):
Myślę, że to "doczyszczenie" będzie raczej dotyczyło zmazania naszych resztkowych, ludzkich cech i słabości, a nie nie wyznanych grzechów. Bardziej by mi pasowało określenie "doświęcenie" niż "doczyszczenie", bo sugeruje uzupełnienie tego, czego nam jeszcze brak do pełni. Ten drugi zwrot bardziej sugeruje zmazanie zapomnianych, nie wyznanych świadomie grzechów. Owszem, jeśli prawdziwie zapomnieliśmy o jakichś grzechach - nie dlatego, żeby się wybielać, czy uniknąć wstydu - ale tak normalnie , po ludzku, to wiem, że w takiej sytuacji Bóg i tak wybacza.
Tu bym się nie zgodził. Pismo wyraźnie mówi, że przed Trybunałem Chrystusowym odbierzemy zapłatę za uczynki dokonane w ciele, dobre czy złe [II Kor. 5:10]. Nie widzę tam "zmazania naszych resztkowych, ludzkich cech i słabości, a nie nie wyznanych grzechów". Złe uczynki, dokonane w ciele, zostaną osądzone. Służba również. Przymierze z Bogiem chroni nas od wiecznego potępienia, ale w życiu kalamy się wielokrotnie nawet tym, co nie od razu dostrzegamy. Nigdzie nie jest napisane, że przed Trybunałem Chrystusowym nasze złe uczynki dokonane w ciele będą przebaczane. Tym bardziej powinniśmy chodzić w światłości, żeby krew Jezusa na bieżąca nas oczyszczała [I Jana 1:6-9]. Tu wystarczy wrażliwe serce przed Panem i szczerość do końca - dodatkowe ludzkie instrukcje nie są potrzebne.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 15 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 54 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL