Rafał napisał(a):
Nigdzie w Biblii literalnie nie znajdziemy zdania "zapieczętowanie Duchem Świętym włącza do Kościoła - ciała Chrystusowego"; nigdzie też nie znajdziemy zdania "chrzest wodny włącza do Kościoła - ciała Chrystusowego".
Ponieważ chrzest wodny jest "przedłużeniem" mykwy, z definicji włączał do Kościoła, tak jak starotestamentowa mykwa włączała do grona oczyszczonych. Dlatego w praktyce wszystkich, którzy się rodzili na nowo, zanurzano czyli chrzczono, a następnie mieli społeczność w innymi. Dla wczesnego Kościoła było to tak oczywiste, że specjalne nauczanie nie było potrzebne. Jeśli fragment z Hebr. 10:19-24 nie przekonuje Cię o tym, że społeczność wierzących to są ludzie "w pełni wiary, oczyszczeni w sercach od złego sumienia i obmyci na ciele wodą czystą", to nie wiem, co Cię jest w stanie przekonać. Jeśli nie przekonują Cię ani pozostałe podane przeze mnie wersety, traktujące członków Kościoła jako ludzi ochrzczonych, oraz wszystkie inne mówiące o jedności Kościoła i wejściu do ludu Bożego, a także praktyka pokazująca zrozumienie chrztu pod tym względem, o której czytamy w dziejach Apostolskich i tekstach wczesno-kościelnych to prawdopodobnie nie ma sensu dalej Cię przekonywać - zwłaszcza, że nie odnosisz się zupełnie do fragmentów, które podaję.
Ja sobie nie wymyśliłem tego, co napisałem. Po prostu nauczanie biblijne stanowi ciągłość, a tłumaczenie Żydom tworzącym Kościół, do czego służy chrzest w ujęciu wspólnotowym, byłoby tak samo niepotrzebne jak tłumaczenie wczesnemu Kościołowi, co znaczy słowo "mesjasz". Z fragmentów, które podałem, wynika dla mnie jasno to, co napisałem.
Rafał napisał(a):
Wierzę, że choć przez te kilka miesięcy nie byłem formalnie członkiem społeczności, która mnie ochrzciła, to jednak byłem członkiem Kościoła - ciała Chrystusa. Wierzę, że gdyby pochwycenie Kościoła nastąpiło np. w czerwcu 2008 r., zostałbym porwany na obłoki na spotkanie Pana, nie dlatego, że miłosierdzie góruje nad sądem, a po prostu dlatego, że od maja byłem już częścią Oblubienicy. Wierzę, że to Chrystus włącza w Kościół - Jego ciało, a nie ludzie.
Oczywiście, że zostałbyś porwany na obłoki. I nie twierdzę niczego innego. Różnimy się tylko tym, że w sumie nie pokazałeś na podstawie Pisma, skąd się bierze Twoja wiara w to, że to Chrystus włącza w Kościół. Może po prostu różnie rozumiemy pojęcie "Kościół"? Ale jeśli tak, to w takim razie mamy kolejny problem, bo jeśli to Chrystus włącza w Kościół bez konieczności chrztu dokonywanego przez ludzi, to powinien również wyłączać z Kościoła bez wykluczenia dokonywanego przez ludzi. Na ten argument również nie odpowiedziałeś, choć podałem go już chyba 3 razy.
Moim zdaniem, mylisz nowe narodzenie i nawiązanie osobistej więzi z Głową Ciała, którą jest Jezus, z nawiązaniem relacji ze społecznością wywołanych, którą są ludzie - czyli z Ciałem. Chrystus kazał Kościołowi chrzcić czyli przyłączać nowych członków. Dlatego normalne odczytanie prostego zdania:
"Ci zatem, którzy przyjęli to, co mówił, zostali zanurzeni, i do grupy dołączyło tego dnia około trzech tysięcy ludzi" [Dz. Ap. 2:41]nie stanowi najmniejszego problemu. Celowo cytuję przekład żydowski Sterna, bo w kontekście kulturowym i historycznym zarówno włączenie do grona wyznawców judaizmu, jak do Kościoła, wiązało się z wcześniejszym zanurzeniem czyli mykwą. To z kolei było związane z kąpielą przed wejściem do grona oczyszczonych, o której mówi Tora [III Mojż. 14-15]. Dlatego autor Listu do Hebrajczyków mówi o obmyciu na ciele wodą tych, którzy stanowią wspólnotę. Znów nic niezwykłego.
Do Owieczki napisałem, dlaczego uważam, że nasza dyskusja nie jest "akademicka". Ja mam dosyć konkretny powód, żeby odpisywać na Twoje i Przebudzonego posty oraz odpowiadać na nieraz bardzo szczegółowe pytania. Chodzi mi o ludzi, którzy są okłamywani w sprawie przyjęcia chrztu. Natomiast z Twojego punktu widzenia (i Przebudzonego najwyraźniej też) dyskusja jest najwyraźniej motywowana tym, żeby postawić na swoim - nie gniewaj się, ale tak to widzę. Obaj się zgadzamy, że zostałbyś pochwycony, gdybyś się nie zdążył ochrzcić przed przyjściem Pana po Kościół. Wam jednak nie wystarczy to, że stałoby się tak ze względu na Boże miłosierdzie. Rozumiałbym, gdybyście obaj nie chcieli przyjąć chrztu z jakichkolwiek powodów - wtedy tak twarde obstawanie przy swoim byłoby dla mnie oczywiste. Ale tego, co robicie, nie rozumiem.
Rozmawiamy o czymś, co nie jest jakąś fundamentalną sprawą. Uważam, że możemy pozostać przy swoim zdaniu i jak najbardziej się miłować, a należąc do Ciała Chrystusowego możemy wspólnie spożywać Wieczerzę Pańską i usługiwać sobie nawzajem, będąc członkami jedni drugich. Jestem gotów zmienić moje przekonania, jeśli zostanę do tego przekonany na podstawie rzetelnych argumentów w postaci Słowa Bożego. Kiedyś myślałem tak jak Wy obaj, ale musiałem zmienić zdanie przekonany przez Pismo rozumiane w całości.
Kilka źródeł na poparcie tego, jak chrześcijanie od początku traktowali chrzest:
http://ocabs.org/journal/index.php/joca ... File/54/25http://www.equip.org/articles/new-testament-baptism-