Istnieją fundamentalne elementy nauczania chrześcijańskiego, których nieuznawanie powoduje niemożność przyjęcia chrztu i przyłączenia się do Kościoła. Podważanie ich po przyjęciu chrztu i przyłączeniu się do Kościoła powinno skutkować jednym i drugim napomnieniem, a potem unikaniem heretyka [Tyt. 3:10-11]. Czyli brakiem społeczności z nim, co oznacza wykluczenie.
Nauczania te dotyczą natury Boga, tożsamości i dzieła Mesjasza (Jego Bóstwa, atrybutów, śmierci i zmartwychwstania - trójjedyna natura Boga jest związana z powyższymi), usprawiedliwienia z łaski przez wiarę, nowego narodzenia jako warunku wejścia do Królestwa Bożego, odwrócenia się od martwych uczynkówi i wierze w Boga, zmartwychwstania ciał, sądu wiecznego, chrztów i wkładaniu rąk. Z tego, co wiem, kościoły chrześcijańskie w takich podstawach mają jedność, choć czasem różnią się w szczegółach mniej istotnych.
Jeśli jakieś nauczanie nie wpływa na zachowanie lub utratę wiary, to należy je uznać za drugorzędne [I Tym. 2:17-18]. Uważam, że w takich sprawach należy dać sobie nawzajem prawo do odmienności poglądów, zachowując jedności Ducha w spójni pokoju [Ef. 4:1-6].
Autorytet przywódców nigdy nie stoi ponad Słowem Bożym [Dz. Ap. 5:29; I Kor. 4:6; II Tym. 3:16-17]. Jeśli Słowo Boże jest wykładane w zborze prawidłowo i powoduje duchowy wzrost wierzących, im samym dając pokój i radość, to żadne plewy się przy nim nie ostaną. Jeśli jakaś nauka jest fałszywa, to nie ostoi się w świetle prawidłowo wykładanego Pisma i przyniesie zły owoc na dłuższą metę.Uważam, że posiadanie własnego zdania jest nie tylko dopuszczalne, ale nawe wskazane - jednakże "Jeśli kto mówi, niech mówi jak Słowo Boże. Jeśli kto usługuje, niech czyni to z mocą, której udziela Bóg, aby we wszystkim był uwielbiony Bóg przez Jezusa Chrystusa. Jego jest chwała i moc na wieki wieków" [I Piotra 4:11]. Moc w usługiwaniu nie może być oddzielona od prawdy Słowa Bożego.
Autorytet starszych powinien pochodzić od Boga, a nie z nadania ludzkiego czy z piastowanego przez nich urzędu. Bóg zajmie się obroną autentycznego autorytetu i nie ma potrzeby sięgać po działania administracyjne tam, gdzie po prostu można postawić sprawę w świetle Słowa Bożego. Uważam, że jawność wymagałaby nawet publicznego przedyskutowania danego tematu w społeczności - wtedy każdy, kto zamiast to zrobić działa pokątnie, staje w świetle prawdy i nie może się ukryć. Jeśli się okaże, że to starsi są w błędzie, to przyznanie się do błędu buduje autorytet, a nie rujnuje go, jak się obawiają wszyscy przywódcy działający według ciała.
Owieczka napisał(a):
I co z takim wykluczonym dalej. Często jest tak, że wykluczeni znajdują swój azyl w kolejnym zborze, który go przyjmuje. Sprawa wykluczenia to sprawa naprawdę poważna, sygnał, że tego człowieka "oddaje się w ręce szatana", aby się upamiętał. Czy jakikolwiek Boży zbór powinien przyjmować takiego człowieka? Tworzy się mocno dziwna sytuacja, gdzie wykluczony przyjęty do innej społeczności nie może wziąć udziału w w wizycie w sąsiednim zborze, z którego został wykluczony, choć jego nowi bracia i siostry tam się właśnie wybierają! Ma bowiem zakaz wstępu do owej społeczności.
Uważam, że przed przyjęciem wykluczonego z innej społeczności należy się po prostu skontaktować ze społecznością, która wykluczyła i sprawdzić, z jakiego powodu wykluczenie nastąpiło. Jeśli było niesprawiedliwe, to należy to jawnie powiedzieć, żeby nie było niepotrzebnych domysłów i pokątnych zarzutów, które podsycają nieufność. Jeśli wykluczenie było słuszne, to po prostu nie należy człowieka przyjmować. Jeśli się okaże, że wykluczenie było pochopne i nastąpiło w związku z jakąś drugorzędną sprawą, to zawsze jest szansa to naprawić.
Owieczka napisał(a):
Są i takie sytuacje, gdzie wierzący brat wykluczony z jednej społeczności i odsądzony tam od czci i wiary, zostaje starszym lub pastorem innej, o innym "profilu"...
Jeśli "inny profil" jest powodem wykluczenia, to musiałoby to być coś, co dotyka spraw fundamentalnych. Ale wtedy jedna społczność nie uważałaby drugiej za chrześcijańską po prostu. "Profile" dotyczą zazwyczaj spraw drugorzędnych, co do których można rozmawiać, można się nawet rozstać i przenieść do innego kościoła, ale nie ma sensu kogoś wykluczać.