Radek Stano napisał(a):
Masz rację, bo my jesteśmy Kościołem
Otóż to, nie musimy się już ukościelniać, tylko uświęcać dla Pana Jezusa.
Cytuj:
...hmm. Wydaje mi się, że jednak czegoś trzeba
. Gdyby nic nie trzeba było, to dzisiaj powinno być jak kiedyś...a nie jest.
Cóż, większość błędów polega na tym, że dodajemy do prostoty Słowa różne rzeczy. Dlatego mówię, że trzeba przestać robić. Z resztą tak jest z każdym błędem - najpierw trzeba go zaprzestać, a potem dowiedzieć się co właściwie powinno się zrobić. Jak Smok napisał nie ma co reformować, trzeba zacząć od podstaw.
Cytuj:
Wydaje mi się, że jest to trochę jak ze wzrostem. Absolutnie nie jestem zwolennikiem następujących teorii: 45 kroków do lepszego kościoła, 16 punktów udanego małżeństwa, 4 poziomy duchowego przywódctwa etc. Natomiast wierzę w pewną zasadę. Jeśli ziarno
nie padnie na dobrą glebę, to...
Jeśli roślina zaczyna wydawać owoc, to dzieje się to w taki sposób, że ma ona pewne fazy wzrostu, jeśli "coś przestawimy" to może być kuku
.
Czy ja wiem... Ta gleba to zdaje się jest konkretny człowiek i w ogóle nie jest to o Kościele w ogólności, tylko o przyjęciu ewangelii. Nie wiem czy Kościół można porównać do rośliny i jej faz rozwoju - chyba nie ma takiego porównania w NT, więc trudno mi się tu odnieść.
Podstawa to właśnie to: Kościół to ludzie. Kropka. Stan Kościoła zależy od ludzi (bo Kościół=ludzie), stąd pierwszy wniosek, że jeśli chcemy umacniać Kościół, chcemy żeby wzrastał w poznaniu Syna Bożego, to musimy umacniać ludzi i pomagać im wzrastać w poznaniu Syna Bożego. Wystarczy pod każde wystąpienie słowa "Kościół/zbór" w NT podstawić "ludzie wierzący" i dużo rzeczy stanie się jaśniejszych (sprawdzone!
). Jeśli Kościół to ludzie, to przestaje on być jakimś abstraktem, bo staje się nim pierwsza wierząca osoba jaką ma się koło siebie. Mówię, że trzeba przestać robić Kościół dlatego, że w NT nikt tego nie robił. Zobaczmy uczciwie, że w Listach czy Dziejach wszystko kręci się wokół ludzi i ich życia - ich zachowania, ich czystości, świętości, miłości, pokoju, radości, zbudowania, wzrostu, poznania Pana, prawdy, pewności. Nikt nie robił Kościoła, nikt nie organizował struktur z góry. Ludzie się nawracali i trzeba było ich karmić Słowem, aby nabyli sami umiejętności rozróżniania między prawością a bezprawiem, dobrem i złem. Zdarzały się upadki, to się z nimi rozprawiano. Wszystko było maksymalnie praktyczne, w stosunku do potrzeb, proste. Trzeba było obsłużyć stoły, no to znaleziono kilku gości, którzy mogli to zrobić. Ktoś był dojrzały w Panu (nie o lata chodzi, ale dojrzałość w wierze - w Efezie mieli starszych po 2 latach działalności Pawła!), to zajmował się innymi, młodszymi.
Spotykano się, bo chciano, bo ludziom zależało, bo tęsknili, bo przyjaźnili się. W NT jest wiele praktycznych rozwiązań, jakie zastosowano, ale zrobienie tego samego nie jest receptą na problem. To co oni robili, wynikało z tego kim byli, z ich relacji do Pana i Jego Słowa, z miłości do braci. Możemy się spotykać codziennie, możemy rozdać majętność swoją a ciało wystawić na spalenie - ale nic nie zyskamy. Dlatego twardo obstaję przy mrówczej wizji Kościoła - tzn. żyję dla Jezusa, idę za Nim, za wszelką cenę przemieniam się według Jego Słowa, pragnę tego samego dla braci i niewierzących. I tyle, cała reszta to konsekwencje, praktyka bez nowotworowych przerostów. Jesteśmy głupie owce i jak zadzieramy nasze pyszczki do góry próbując wykombinować dalekosiężne plany, struktury, wymyślić wielkie rzeczy, wizje to kręci się nam w głowach i wpadamy w krzaki albo co gorszego.
Cytuj:
No właśnie. Tylko jest to trochę, jak poklepanie zziębniętego i głodnego biedaka po ramieniu i powiedzenie: "będzie dobrze, tylko wierz Panu". Oczywiście, jest to prawda, ale biedak może dalej zostać głodny...
Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało! Dla mnie to jest rewelacyjne odkrycie, tylko trzeba dojść do tego, co z tego wynika. A to już mamy napisane w Słowie: jesteśmy kupieni, Bóg wprowadził między nami a sobą i między nami samymi pokój za cenę
krwi, dał nam Ducha, żebyśmy mogli kochać, dał nam wszystko co potrzebne do życia i pobożności, dał nam swego Syna jako przebłaganie i jako potężny przykład. Bóg umiłował świat tak, że
dał i my kochajmy teraz tak, żeby dać - braciom, niewierzącym z wdzięczności Bogu. Wszystko mamy, musimy tylko skorzystać. Może masz jakieś konkretne problemy do rozważenia - podaj je, wtedy rozmowa będzie przedmiotowa. Chodzi o to, że każdą sprawę trzeba widzieć w tym objawionym świetle Słowa, a wtedy ono poprowadzi poprzez napotkane trudności. Możemy się zmierzyć z konkretami razem, ale też wydaje mi się, że jak rzuci się w kąt
wszystko, czego się nauczyło na temat Kościoła od chrześcijan i wróci się do Słowa, to nie ma się zbyt wielu problemów, bo nie nazbierało się jeszcze rzeczy problematycznych. Ale jak masz, to daj
Cytuj:
I ja Cię pozdrawiam