Fascynujące dla mnie jest to, jak wśród chrześcijan funkcjonują pewne wersety podawane z ust do ust, z kazalnic, które w ustach chrześcijan znaczą czasem dokładnie odwrotne rzeczy, niż w Piśmie! Bo to całe "prowadzenie Ducha" staje się jasne [jak zwykle] w kontekście:
Czyż nie wiecie, bracia mówię przecież do tych, którzy zakon znają że zakon panuje nad człowiekiem, dopóki on żyje? Albowiem zamężna kobieta za życia męża jest z nim związana prawem; ale gdy mąż umrze, wolna jest od związku prawnego z mężem. A zatem, jeśli za życia męża przystanie do innego mężczyzny, będzie nazwana cudzołożnicą, jeśliby jednak mąż zmarł, wolna jest od przepisów prawa i nie jest cudzołożnicą, gdy zostanie żoną drugiego męża. Przeto, bracia moi, i wy umarliście dla zakonu przez ciało Chrystusowe, by należeć do innego, do tego, który został wzbudzony z martwych, abyśmy owoc wydawali dla Boga. Albowiem gdy byliśmy w ciele, grzeszne namiętności rozbudzone przez zakon były czynne w członkach naszych, aby rodzić owoce śmierci; Lecz teraz zostaliśmy uwolnieni od zakonu, gdy umarliśmy temu, przez co byliśmy opanowani, tak iż służymy w nowości ducha, a nie według przestarzałej litery. Cóż więc powiemy? Że zakon to grzech? Przenigdy! Przecież nie poznałbym grzechu, gdyby nie zakon; wszak i o pożądliwości nie wiedziałbym, gdyby zakon nie mówił: Nie pożądaj! Lecz grzech przez przykazanie otrzymał bodziec i wzbudził we mnie wszelką pożądliwość, bo bez zakonu grzech jest martwy. I ja żyłem niegdyś bez zakonu, lecz gdy przyszło przykazanie, grzech ożył. A ja umarłem i okazało się, że to przykazanie, które miało mi być ku żywotowi, było ku śmierci. Albowiem grzech otrzymawszy podnietę przez przykazanie, zwiódł mnie i przez nie mnie zabił. Tak więc zakon jest święty i przykazanie jest święte i sprawiedliwe, i dobre. Czy zatem to, co dobre, stało się dla mnie śmiercią? Przenigdy! To właśnie grzech, żeby się okazać grzechem, posłużył się rzeczą dobrą, by spowodować moją śmierć, aby grzech przez przykazanie okazał ogrom swojej grzeszności. Wiemy bowiem, że zakon jest duchowy, ja zaś jestem cielesny, zaprzedany grzechowi. Albowiem nie rozeznaję się w tym, co czynię; gdyż nie to czynię, co chcę, ale czego nienawidzę, to czynię. A jeśli to czynię, czego nie chcę, zgadzam się z tym, że zakon jest dobry. Ale wtedy czynię to już nie ja, lecz grzech, który mieszka we mnie. Wiem tedy, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro; mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak; Albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię. A jeśli czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka we mnie. Znajduję tedy w sobie zakon, że gdy chcę czynić dobrze, trzyma się mnie złe; Bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym. A w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich. Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci? Bogu niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc ja sam służę umysłem zakonowi Bożemu, ciałem zaś zakonowi grzechu. Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie. Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci. Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele, Aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha. Bo ci, którzy żyją według ciała, myślą o tym, co cielesne; ci zaś, którzy żyją według Ducha, o tym, co duchowe. Albowiem zamysł ciała, to śmierć, a zamysł Ducha, to życie i pokój. Dlatego zamysł ciała jest wrogi Bogu; nie poddaje się bowiem zakonowi Bożemu, bo też nie może. Ci zaś, którzy są w ciele, Bogu podobać się nie mogą. Ale wy nie jesteście w ciele, lecz w Duchu, jeśli tylko Duch Boży mieszka w was. Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest jego. Jeśli jednak Chrystus jest w was, to chociaż ciało jest martwe z powodu grzechu, jednak duch jest żywy przez usprawiedliwienie. A jeśli Duch tego, który Jezusa wzbudził z martwych, mieszka w was, tedy Ten, który Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha swego, który mieszka w was. Tak więc, bracia, jesteśmy dłużnikami nie ciała, aby żyć według ciała. Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie. Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi. Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy. A jeśli dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami Chrystusa, jeśli tylko razem z nim cierpimy, abyśmy także razem z nim uwielbieni byli. (Rz 7:1-8:17, BW)
Dla mnie fragment ten jest jasny jak słońce, ale żeby trzymać się zasad musi być komentarz. Kiedy byliśmy w cielesności, nie byliśmy w stanie spełniać przykazań z powodu tej cielesności, która wiodła nas w grzech, nawet jeśli mieliśmy upodobanie w Prawie Boga. Ale Bóg poprzez swego Syna, który dał nam Ducha Świętego, wyzwolił nas od cielesności i grzechu, tak, aby słuszne żądania Prawa zostały wykonane w nas - a to właśnie dzięki życiu w Duchu Świętym. Duch Święty, którym możemy umartwiać to, co cielesne w nas, poddaje się Prawu i daje moc do świętego życia zgodnie z tym Prawem. I to jest prowadzenie Ducha Świętego. Dziećmi Bożymi są ci, których Duch Boży prowadzi. Jak prowadzi? Tak, że wiedzie do dobra, sprawiedliwości i świętości objawionych w Prawie.
EDIT Tak swoją drogą ciekawa rzecz, bo zgodnie z oryginałem wprawdzie można przełożyć "ci, których Duch Boży prowadzi" albo dokładniej "ci, którzy są prowadzeni przez Ducha Bozego" (strona bierna, passivum), ale równie dobrze może tutaj chodzić o stronę "zwrotną" (medium, słowo "zwrotna" jest nieścisłe, ale nie ma dobrego odpowiednika), bo forma jest ta sama [agontai]. Wtedy można by to przełożyć "ci, którzy dają się prowadzić Duchowi Bożemu", co ze względu na kontekst pasuje nawet bardziej.
~~~
Co do uświęcenia: wydaje mi się, że problem może polegać tez na tym, że często rzuca się takimi ogólnikami [uświęcenie, umieranie dla siebie], które potem dowolnie się definiuje, narzucając sobie lub innym jarzmo, które nie jest Pańskie. Tymczasem w Biblii pisze konkretnie, co to wszystko znaczy i co Bóg przez to rozumie, i nic do tego dodawać nie powinniśmy. Np. w Heb. jest tyle napisane, o tym, co znaczy uświęcenie, ale najczęściej cytuje się samo "uświęcenie bez którego nikt nie ujrzy Pana" - i każdy to rozumie po swojemu.
Ostatnio edytowano Cz lis 04, 2010 3:39 pm przez Elendil, łącznie edytowano 3 razy
|