Dzięki wszystkim za odzew.
Mała Mi, co do zasady myślę bardzo podobnie. Szczegóły jak zwykle komplikują wszystko:)
To prawda, nie mogę być policjantem, nie upilnuję ani jednej osoby przed grzechem.
Chodziło mi bardziej o to, jak odpowiedzieć komuś, kto na prośbę ”nie rób tego”- odpowie ”bo co?”
Czasami, żeby odróżnić dobro od zła nie wystarczy ogólnie sumienie, trzeba się odwołać do wyższego kryterium osądu, a ono musi być takie samo dla obu stron dyskusji. Również obie strony powinny się zgadzać, że warto czynić dobro(dlaczego?) i stronić od zła (dlaczego?)jeżeli dyskusja nie ma utknąć w martwym punkcie i coś zmienić.
Ja powiedziałam jej co jest moja normą, kryterium i najwyższym autorytetem. Słowo Boże. Stąd wiem „bo co”. A moja koleżanka nie wie, skąd wie, to co wie.
Mimo to uważa, że nie robi nikomu krzywdy.Z jej punktu widzenia tamto małżeństwo jest martwe, a jej osoba jest „wyzwoleniem” i możliwością szczęścia przynajmniej dla dwóch osób, a może i trzech.
Do tego wytacza działo w postaci własnego dzieciństwa nieszczęśliwego z powodu tego, że jej rodzice się nie rozwiedli, „a powinni”.
Ja staram się nie zaczynać od piekła jako argumentu grającego na czyimś lęku- mam nadzieję, że mnie zrozumiesz/cie. To ona sama zapytała, czy moim zdaniem(=według Biblii) grozi jej za to piekło, a ja odpowiedziałam, że…piekło czeka ją i tak, o ile nie przyjmie daru zbawienia. Tak to się potoczyło i stąd moje dalsze wątpliwości.
Smoku, odpowiedziałeś bardzo dokładnie (i szybko!) na moje pytanie.
Jestem zaskoczona- ale bardzo pozytywnie, że tak to można widzieć/tak to jest.
Właściwie sama zastanawiałam się już kiedyś nad gradacją kar (i nagród też) w wieczności. Co do kar to zwróciłam uwagę na Łk 12,47-48 ale nie przyszło mi to w ogóle do głowy w tym kontekście.
Nie zgodzę się tylko z jednym zdaniem:
Smok Wawelski napisał(a):
Po drugie, niewierzący nie muszą mieć odrodzonego sumienia, żeby umieć odróżnić dobro od zła w zakresie prawa naturalnego. A cudzołóstwo mieści się w tym zakresie i we wszystkich kulturach jest uważane za zło, czynienie krzywdy i złamanie przysięgi małżeńskiej.
Myślę, że kultura nasza i sumienie naturalne dryfują już nawet w kierunku negacji małżeństwa jako takiego, a rozwody są niestety powszechnie akceptowane.
A teraz mała dygresja:
Przypomniała mi się pewna sytuacja, kiedy firma usiłująca korespondencyjnie mi coś sprzedać przysłała mi wraz z ofertą towaru dwie koperty zwrotne, jedna z nadrukiem „tak” i listą warunków do spełnienia i drugą z nadrukiem „nie”. Co ciekawe, życzyli sobie, żebym po podjęciu decyzji odesłała im którąś z tych kopert (nawet to „nie”!) a wtedy niezależnie od tego, czy coś kupię, czy nie, będę mogła wziąć udział w losowaniu jakichś tam nagród, odpowiednio większych lub mniejszych.. Zanim zdążyłam się zorientować, co robię, już smarowałam swoje dane na kopercie „nie”, potem stwierdziłam, że skoro już tyle czasu w to zainwestowałam, to w sumie może trzeba jednak wysłać „tak” i zgarnąć większe nagrody….a potem się roześmiałam i wyrzuciłam obie do kosza.
Opisałam tutaj działanie pewnego mechanizmu działania zwanego „regułą zaangażowania”. I przyszła mi do głowy analogia z omawianą sytuacją.
Nie chcę przez to powiedzieć, że Bóg nami manipuluje, przeciwnie, On jak nikt daje nam pełną wolność wyboru i szanuje ją do końca.
Jednak skoro prawa i reguły, które nami działają sam ustalił i włożył w nasze serca, ma również prawo jak nikt inny z nich korzystać, zresztą także uchylać, zmieniać ich działanie, robić wszystko, jak Garncarz z naczyniem. Tym bardziej, że Jego celem nie jest wciśnięcie nam jakiegoś towaru, lecz przeciwnie obdarowanie nas największym darem, przyciągnięcie do Siebie.
Do czego zmierzam.
W pierwszej chwili po przeczytaniu odpowiedzi Smoka pomyślałam :Ok, rozumiem, ale czemu tak jest?
Czemu człowiek potępiony może cierpieć mniej lub bardziej, skoro nic mu nie pomoże? Czemu to służy?
Za moment pomyślałam jednak, że skoro moja koleżanka sama zapytała mnie o to, co ją czeka w świetle Biblii i może jest gotowa uznać, że wymiar kary, którą poniesie można zmniejszyć w zależności od jej decyzji (i jest to prawda), to niedaleka jest od powiedzenia „tak” równie prawdziwej wieści o grzechu, sprawiedliwości, sądzie i dostępności zbawienia. Jest to dla mnie nowa myśl, nowy kierunek argumentowania i duża porcja otuchy, za co dziękuję.
(Smoku, dziewczyny- zgodzicie się, że tak to można widzieć?)
Kristino: genialnie lapidarnie:) Ale czy chciałaś powiedzieć bardziej, że normy Boże obowiązują wszystkich bez wyjątku, czy że ja powinnam głosić Słowo i już, i nie przejmować się tym, jak je podać, żeby dotarło?