Rafał napisał(a):
Smoku, ja również w dalszym ciągu widzę problem. Forsowana przez ciebie teoria, zresztą chyba dopiero od 2010 r. (wtedy umieściłeś jak widzę wpis o tym na forum w innym temacie), że dopiero przez chrzest wodny wierzący staje się członkiem ciała Jezusa Chrystusa - Kościoła, nie ma bezpośredniego i mocnego poparcia w Słowie Bożym. Gdyby miała, to już dawno byś tak wierzył, moim zdaniem.
Przez dłuższy czas byłem przekonany, że wystarczy narodzić się na nowo, żeby automatycznie stać się członkiem Ciała Chrystusowego. Taki pogląd był mi zresztą wpajany kiedyś we wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym, gdzie nauczano, że chrzest wodny nie jest potrzebny, bo i tak jesteśmy już członkami Kościoła poprzez nowe narodzenie. Ale z czasem, gdy zacząłem analizować temat w kontekście CAŁEJ Biblii, powoli dostrzegałem, że chrzest nie jest "nowotestamentową nowością" - zanurzenie funkcjonowało już w ST i wtedy było warunkiem wejścia do społeczności, aby nie kalać przybytku czy świątyni. Dlatego w Nowym Testamencie, gdzie przybytkiem i domem Bożym jest Kościół, chrzest od początku następował przed wejściem do społeczności i na to wskazują konkretne fragmenty, które podałem - ale Ty się do nich konkretnie nie odniosłeś. W Liście do Hebrajczyków również jest napisane o wejściu na nową drogę po uprzednim odwróceniu się od martwych uczynków i obmyciu wodą. I Kor. 1:13-15; Ef. 4:1-6 i praktyka pokazana w dziejach Apostolskich [2:38-42] pokazują, że chrzest był dokonywany przed przyłączeniem do wspólnoty. To było tak oczywiste, że wczesny Kościół nie podawał Wieczerzy Pańskiej ludziom nieochrzczonym - zresztą w tym wątku napisałem o mojej zmianie zdania w tej kwestii.
Kościół nie jest jakimś mistycznym tworem, tylko społecznością realnych ludzi. Lud Boży zawsze był społecznością realnych ludzi. Dlatego to ludzie przyjmują do Kościoła i ludzie zanurzają w wodzie. Jesteśmy członkami jedni drugich [Rzym. 12:4-5]. Dlatego "być w Chrystusie" to nie jest to samo co "być Kościołem" - podałem przykłady ludzi, którzy mogą być w Chrystusie, ale nie być Kościołem - należą do nich współcześnie ludzie wykluczeni z Kościoła (o ile sami nie odpadli od Boga) a w przyszłości wierzący Wielkiego Ucisku, którzy nie będą Kościołem, a będą pieczętowani Duchem.
O ile wiem, Kościół od początku w ogóle nie brał pod uwagę takiej opcji, że można być człowiekiem odrodzonym i zostać członkiem Kościoła bez przyjęcia chrztu wodnego. Zarówno w starotestamentowym (dotyczącym obozu i świątyni), jak i w nowotestamentowym kontekście coś takiego nie miało miejsca. Dlatego osoby nieochrzczone nie powinny ani przyjmować Wieczerzy Pańskiej, ani same nie powinny udzielać chrztu komuś innemu.
Rafał napisał(a):
Ta teoria jest mocno dziurawa. W związku z czym na niektóre pytania powiązane pozostaje ci odpowiedź, że miłosierdzie góruje nad sądem. Ten werset z Jakuba w całości brzmi tak:
(13) Nad tym, który nie okazał miłosierdzia, odbywa się sąd bez miłosierdzia, miłosierdzie góruje nad sądem.
Podawanie tego wersetu jako argument do pochwycenia przykładowego Jana Kowalskiego, który jest zapieczętowany Duchem Świętym, ale nie zdążył się ochrzcić, jest moim zdaniem po prostu nadużyciem Słowa Bożego, aby nie odpowiedzieć na to pytanie - "nie" lub "nie wiem".
Moim zdaniem jeśli się chce znaleźć dziurę w całym i wymaga się od Biblii, żeby w sposób talmudyczny opisywała wszystkie możliwe przypadki, podając odpowiednie przepisy, to zawsze się znajdzie jakiś problem. Istnieje wiele innych sytuacji, w których wnioskujemy coś że ze względu na Bożą naturę, na Boże miłosierdzie itd. - właśnie dlatego, że nie są i nie muszą być opisane. Nie widzę w tym niczego dziwnego.
Rafał napisał(a):
Bóg nie jest bezdusznym urzędnikiem, to prawda. Ale Słowo Boże mnie przekonuje do tego, że jeśli Bóg wyznacza jakieś zasady, to po to, aby wszyscy ich przestrzegali, włącznie z samym Bogiem. Te zasady są na pewno przez Boga tak ustalone, żeby nie musiał ich łamać lub naginać...
A w którym miejscu miłosierdzie Boże nagina albo łamie zasadę, że ktoś, kto obiektywnie nie może, ale chce postąpić zgodnie z przykazaniem, jest traktowany inaczej niż ten, kto nie chce postąpić zgodnie z przykazaniem? Czy tak samo podejdziesz do sytuacji, w której winowajca nie może się pojednać z osobą pokrzywdzoną, bo tamta już umarła? Najpierw piszesz, że Bóg nie jest bezdusznym urzędnikiem, a potem sugerujesz, że bezdusznie traktuje ludzi, którzy nie mogą z przyczyn obiektywnych zrobić czegoś, co chcieliby zrobić. Czy Bóg nie patrzy w takich sytuacjach na serce człowieka?
Rafał napisał(a):
W związku z twoją teorią Smoku, pojawia się szereg kolejnych pytań. Np. jeśli ktoś się nawróci i zostanie zapieczętowany Duchem Świętym na bezludnej wyspie, lub w więziennej izolatce, to zgodnie z twoją teorią nie ma on nawet szansy stać się członkiem ciała Chrystusowego, bo nie będzie miał kto go ochrzcić w wodzie. Jeśli bym pisał do niego list, to mam go nazwać bratem z Kościoła w Chrystusie, czy jakoś inaczej?
Pytania, które zadajecie obydwaj z Przebudzonym75, są coraz bardziej szczegółowe i "talmudyczne" - właściwie wszystkie, które zadaliście, można potraktować tak samo, powołując się właśnie na miłosierdzie Boże. Na szereg innych pytań zadawanych przez jakiegoś innego dociekliwego zwolennika szczegółowych przepisów będziesz zapewne musiał odpowiedzieć podobnie. Jeśli chodzi o to ostatnie pytanie, to moim zdaniem spokojnie możesz nazwać takiego człowieka bratem w Chrystusie, bo narodził się na nowo i jest dzieckiem tego samego Ojca. Ale powiedz mi, ile takich przypadków znasz osobiście i czy to jest realny problem, czy wymyślony po to, żeby obalić na siłę konkretną tezę?
Rafał napisał(a):
Piszesz bracie, że dla ciebie chrzest wodny nie jest sakramentem, a moim zdaniem jest na odwrót. On wg ciebie o czymś decyduje (być lub nie być członkiem Kościoła - ciała Chrystusowego), a więc w jakimś sensie sakramentem się staje.
To, co piszesz, oznacza, że nie znasz definicji sakramentu. Oczywiście, że chrzest o czymś decyduje - tak jak wykluczenie o czymś decyduje. Czy wykluczenie również nazwiesz "sakramentem"? Czy każde postępowanie, które o czymkolwiek decyduje, jest sakramentem? Nie. Jeśli chrzest o niczym nie decyduje, to jest niepotrzebny - właśnie to usiłują wmówić swoim członkom wszystkie katolickie wspólnoty odnowy w Duchu Świętym. Chrzest nie jest "widzialnym znakiem niewidzialnej łaski" ani "nośnikiem łaski" na zasadzie ex opere operato. Ma kilka znaczeń, a jednym z nich jest wprowadzenie do społeczności wywołanych. Dlatego członkowie Kościoła są ochrzczeni [I Kor. 1:12-15] i posiadają 7 wspólnych wyróżników, wśród których jest "jeden chrzest" [Ef. 4:4-6]. Przeczytaj te wszystkie wyróżniki i zastanów się, czy ktokolwiek nie posiadający choćby jednego z nich może być członkiem Ciała.
Rafał napisał(a):
Wybacz bracie, ale ja takiej nauki nie przyjmę. Może nie jestem jeszcze tak lotny w wersetach jak ty, czy inni bracia, nie wszystko rozumiem, ale jeśli do czegoś nie jestem przekonany na podstawie Pisma, to muszę to odrzucić. Cieszę się jednak, że temat został poruszony, a każdy czytelnik tego forum, jeśli tylko ma Ducha Świętego i Biblię, może sam rozsądzić, jak jest z tym włączaniem do Kościoła - ciała Chrystusowego.
Nie masz obowiązku przyjmować tego, co ja piszę - a tym bardziej bezkrytycznie przyjmować. Zachęcam Cię jednak, żebyś spróbował popatrzeć na Kościół w mniej "mistyczny" sposób, a bardziej jako na społeczność ludzi, którzy są realnie członkami jedni drugich. Zachęcam Cię również do spojrzenia na sprawę w kontekście całej Biblii i bez przeduchawiania tego, czego przeduchawiać nie trzeba. Automatyczne rozumienie nowego narodzenia jako wejścia do Kościoła moim zdaniem wcale nie wynika z Pism, bo nigdzie nie jest napisane, że w momencie nowego narodzenia stajemy się członkami Ciała. Owszem, do ludzi, którzy już są członkami Ciała, kierowane są twierdzenia, że narodzili się na nowo i są zapieczętowani Duchem. Jeśli wykażesz na podstawie Pisma, że samo wejście do społeczności wywołanych odbywa się w momencie nowego narodzenia i że ktokolwiek staje się członkiem Kościoła bez uprzedniego przyjęcia chrztu, to jestem gotów zmienić swoje stanowisko w tej sprawie.
Pozdrawiam Cię serdecznie