Terebint napisał(a):
Dlaczego kuriozalny? Ostatnio modliła się ze mną osoba należąca do KZ. Czy popełniła jakiś błąd, albo grzech? Czy po modlitwie ze mną, po moim wyjściu z jej domu, przepraszała Boga za ten występek? Czy tak się postępuje w zborach KZ, jak u śJ przez manipulację mamiąc ludzi? Od niej dowiedziałem się zupełnie innego spojrzenia na tą sprawę, niż ją przedstawia Smok Wawelski.
Drogi Terebincie,
Jeśli osoba należąca do KZ, która modliła się z Tobą, wyznaje tego samego Jezusa, co Ty, to problem nie istnieje. Jeśli dla Was obojga Jezus jest Bogiem, to cała reszta spraw jest kwestią stopniowego poznania i przekonań, które się zmieniają pod wpływem Ducha Świtętego objawiającego Słowo Boże. Zapewniam Cię, że w KZ nikogo się nie ściga i nie przepytuje ze szczegółów teologicznych. Natomiast tożsamość Jezusa jest sprawą podstawową, bo to On jest naszym życiem i w Nim mamy zbawienie [Rzym. 8:1].
Przypuszczam, że nikt Cię nie mami, ani Tobą nie manipuluje. Do wielu spraw dochodzimy spokojnie i stopniowo. Lecz istnieją pewne fundamentalne kwestie, których po prostu nie da się pominąć dla wygody. Jeśli chciałbyś przyjąć chrzest w KZ, to zostaniesz ochrzczony "w imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego". I przypuszczam, że przed chrztem ktoś porozmawia z Tobą o najważniejszych sprawach.
Adam napisał(a):
Powinno się jednak do pewnego stopnia sprawdzać jakie poznanie i zrozumienie podstawowych pawd biblijnych mają członkowie zboru. Wiadomo,że nie powinno się to odbywać na zasadzie kontrolnej rozmowy czy ankiety ale poprzez utrzymywanie kontaktu z każdym człowiekiem na tyle bliskiego, by wiedzieć co i jak pojmuje.
Puszczenie wszystkiego na luz jest dowodem lekceważenia członków zboru i dbania tylko o swoją wygodę.
Kościół nie jest gromadą ludzi o dowolnych poglądach. Łączy nas Ten sam Jezus jako Osoba. W sprawach podstawowych powinniśmy mieć jedność, w sprawach drugorzędnych - tolerancję, a we wszystkim - miłość. Po prostu uważam, że tożsamość Jezusa jest sprawą pierwszorzędną. Jeśli wierzysz, że on jest Twoim Panem i Bogiem (z dużej litery), a np. unitarianizm z definicji wyklucza Boskość Jezusa jako Pierwszego i Ostatniego, to po prostu jesteś unitarianinem już tylko z nazwy (która jest mylącą etykietką dla każdego, kto zna definicję unitarianizmu). Gdybyś na przykład dawniej był wyznawcą gnozy, wierzącym w jakiegoś "duchowego Jezusa", a teraz uwierzyłbyś, że Syn Boży przyszedł w ciele, to byłbyś "byłym gdnostykiem". Mógłbyś nadal nazywać siebie gnostykiem (to jest tylko etykietka), lecz tym samym wprowadzałbyś w błąd tych, którzy Cię nie mają okazji poznać osobiście.
Jeśli jesteś był Świadkiem Jehowy, to prawdopodobnie kiedyś spędzałeś więcej czasu na dowodzeniu ludziom, że Bóg nie jest Trójcą niż na osobistej społeczności z Jezusem i na prowadzeniu innych do takiej społeczności. I nic dziwnego. Po prostu nie znałeś prawdziwego Jezusa. Jeśli Go teraz poznałeś i odrodziłeś się z Ducha Świętego, to pozwól, żeby Duch Święty w Tobie uwielbiał Jezusa. Poznając wierzących z KZ prawdopodobnie zobaczysz, że osobista relacja z Jezusem zaprząta ich o wiele bardziej, niż próby rozwikłania natury Boga - czy poprzez "unie hipostatyczne" czy poprzez "desygnaty". Odpręż się.
