Nie wiem, co byś chciał wiedzieć Off_czyku. Temat przypływał i odpływał w moim życiu.
Moim problemem nie była uległość mężowi (to znaczy jest to oczywiście ogromne wyzwanie i jedna z najtrudniejszych rzeczy do zrobienia dla każdej żony chrześcijanki i dla mnie także, ale mówię w sensie samego zaakceptowania tego biblijnego nauczania. To nie tu był problem.)
Wydawało mi się natomiast, że muszę zrozumieć do końca Pawłową argumentację w kwestii nakrywania głów i zrozumieć "jak to działa", ale osiągnęłam jedynie maksymalny stopień zapętlenia w tym temacie.Początek moich wątpliwości masz kilkanaście stron wstecz, potem pojawiały się nowe.
Niektóre argumenty wydawały mi się ze sobą sprzeczne (to w końcu włosy są chwałą kobiety, czy zakryciem hańby "łysości"? Dlaczego chwałę, która jest dobra, mam zakrywać, niejako udając kogoś, kim na co dzień nie jestem, podczas gdy mężczyzna zostaje "sobą"? Dlaczego nie nakrywać przeciwnie, właśnie łysej głowy, skoro jest hańbą? Jak chwała kobiecych włosów może zagrozić chwale kogoś uczynionego na obraz Boży do tego stopnia, żeby trzeba było ją zakrywać? Czy kobieta w nakryciu głowy nie wygląda o wiele bardziej na "bezwłosą"/ogoloną niż kobieta z odkrytą głową?).
Niektóre wydawały mi się sprzeczne z resztą Biblii (czy naprawdę muszę uczynić coś rytualnego, żeby móc modlić się do Boga? czy przeciwnie, mam do Niego pełny dostęp w modlitwie w każdej chwili życia i bezwarunkowo? A dlaczego w ogóle podczas modlitwy mam wyglądać inaczej, niż w życiu?), niektóre nie do końca "fair"(np. "skoro kobieta nie chce nakryć głowy, to niech się goli, a jeśli hańbą jest bycie ogoloną, to niech się nakrywa"= uważałam, że stosując tę konstrukcję logiczną wszystkiego można dowieść, ale ona nic nie wnosi merytorycznie, to znaczy nie tłumaczy w gruncie rzeczy powodu nakrycia głowy).
Do tego dochodziły zawirowania kulturowe, nie mogłam pojąć współczesnej konieczności "przebierania się" za Greczynkę I wieku, dla której, co by nie powiedzieć, ten gest był o wiele mniej "z kosmosu". Wydawało mi się, że należy z tego tekstu wyłuskać zasadę postępowania możliwą do zastosowania współcześnie bez zabiegu transponowania konkretnych elementów tamtejszej kultury w nasze dziś, bo nie o to chodzi.
I cóż...nie umiem do końca powiedzieć, co się stało, że zaskoczył jakiś pstryczek w mojej głowie

. Być może wiele było czynników składowych, których spróbuję teraz dociec.
Od niedawna po latach samotności cieszę się społecznością z wierzącymi, która jest niezwykłą Bożą odpowiedzią na taką potrzebę. Jest tam siostra, która cichutko i z wdziękiem od początku nakrywa głowę i jest w tym przepiękna i bardzo naturalna

. Może tak być, że kropla drąży kamień...to po pierwsze.
Po drugie, jakimś katalizatorem mogła być niedawna dyskusja na ten temat z kilkoma osobami. Nie była dla mnie przyjemna, mówiąc bardzo oględnie, ale pod jej wpływem, szukając pokoju Bożego, zaczęłam się jeszcze raz modlić o zrozumienie tej kwestii.
Niezłego wstrząsu doznałam natomiast, kiedy przeczytałam niedawno przypadkiem swoją własną(!) wypowiedź na forum w innym temacie

, a brzmiała ona mniej więcej "jest niemożliwe, żeby w Biblii logiczne "A" zmieniało się w logiczne "nie A" pod wpływem studiów kulturowych, teologicznych i językowych. To było jak uderzenie młotkiem w głowę w tej sytuacji.(To po trzecie.) Przy okazji: czyż Bóg nie ma poczucia humoru?
Zapytałam zatem mojego niedawno nawróconego syna, co sądzi o tym fragmencie z Koryntian. Jego pierwsza spontaniczna odpowiedź brzmiała: "nie zastanawiałem się nad tym głębiej, ale skoro tak jest napisane, to pewnie tak by trzeba robić".
Genialnie proste, prawda?
Olśniło mnie wtedy, że jeśli zapytam o tę kwestię dziecko, rybaka, cieślę, prostego człowieka, to każdy(e) z nich będzie rozumiał(o), że napisane jest, żeby kobieta nakrywała głowę i już. (I to po czwarte.)
A po piąte i najważniejsze, jakkolwiek może literacko to zabrzmi, przyszło na mnie nieodparte pragnienie bycia właśnie tak po prostu Bogu posłuszną i już.A dopiero po decyzji, że tak będzie, że tak właśnie będę robić, zaczęły przychodzić do mnie myśli, które częściowo wyprostowały wszystkie powyższe zapętlenia i to nawet dość szybko

.
Mianowicie (tak widzę ten temat na dziś, proszę korygować, jeśli coś jest nie tak):
- ten tekst z Koryntian nie mówi bynajmniej, że Bóg mnie nie wysłucha modlącej się z odkrytą głową i nie będę miała do Niego dostępu, tylko o tym, że mój mąż będzie przez to w pewien sposób, z mojej przyczyny skompromitowany (w aspekcie duchowym), zupełnie tak, jak by to było (w aspekcie ziemskim) gdybyśmy się pokazali gdzieś publicznie i ja bym tam wystąpiła ogolona na zero; i na tym polegał argument Pawła;
- nie muszę się przebierać za Greczynkę I wieku, bo Biblia nie mówi, że mam nosić himation, tylko nakrycie głowy, a w tym mam duży wybór w mojej własnej szafie

(wiem, była o tym mowa wyżej);
- nie muszę wiedzieć "jak to działa", wystarczy okazać posłuszeństwo;
- zakrycie naturalnej chwały, jaką stanowią dla kobiety włosy jest gestem, który to aniołowie rozumieją i postrzegają, jako poddanie się Bożemu porządkowi i nie ma to nic wspólnego z kulturą, ani z współczesnym postrzeganiem ludzkim;
- nie jest to gest bardziej rytualny, niż łamanie chleba lub zanurzanie w wodzie, a z tym nikt nie ma problemu(też mówiliśmy o tym).
Jedyne, co mnie nadal (ale tak pozytywnie

)zastanawia, to kwestia tych aniołów, a dokładniej, którzy to z nich mają widzieć ten gest i co im to daje, czy chodzi o aniołów upadłych, czy tych wiernych, którzy towarzyszą nam podczas wspólnej modlitwy (o tym też była mowa, ale nadal mam wątpliwości). Ale tego mogę się nie dowiedzieć tutaj na ziemi i trudno.
Mam nadzieję, że wyczerpująco odpowiedziałam na pytanie
