Ja od lat funkcjonuje w społeczności gdzie nie ma pastora. Nie ma, choć są starsi, kaznodzieje i jeden brat, który jest taki trochę tatuś. Zawsze zauważy jakby komu się coś nie tak działo, jakby kogo zbyt długo nie było itd. To może on jest pastorem, bo taki pasterski? Ale znów nie jest człowiekiem orkiestrą, raczej rzadko usługuje Słowem, choć należy do grupy starszych. A starsi, to po prostu starsi, poważni bracia.
Nie chcę tu nadmiernie gloryfikować społeczności w której żyję bo ma ona sporo wad także.
Pastor w dzisiejszym rozumieniu, to taki przewodnik, trochę nawet król czasami, specjalista od wszystkiego, wyrocznia, posiadacz krawata

i w skórzanej oprawie Biblii, absolwent dobrej uczelni. Trochę żartuję, ale zrobiono z pastora bardziej szefa niż pomocnika a i im taka rola nierzadko bardzo schlebia. Koloratki zaczynają sobie sprawiać, nie dawno na pewnym chrzcie widziałem. Zdają się nie rozumieć o co w tym wszystkim chodzi i pozazdrościli hierarchiczności np. Krk. A potem oburzenie, że owce nie zawsze pokornie przytakują i że nie kochają ich na dobre i złe. Przywódcy wszelkiej maści to dziś zakała Kościoła. Wiem, że może mi się za to oberwie, ale takie jest moje zdanie. Oczywiście nie namawiam do braku szacunku wobec tych, którzy z oddaniem i miłością pracują w naszych społecznościach abyśmy zbliżali się do Chrystsua i są tym samym czasem nawet trochę jakby przewodnikami, czy wręcz wzorcami oddania Chrystusowi.