itur napisał(a):
Smoku, pisales jakis czas temu w tym watku o tym, ze nauczanie DP o wypedzaniu demonow narobilo troche szkody w kosciele. Obserwuje ostatnio w srodowisku tutejszych chrzescijan, ze zborow niecharyzmatycznych (przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce to roznie bywa), glownie wsrod mlodych 20-, 30-latkow, nagle odkrycie nauczania DP i zachlystywanie sie nim i to bezkrytyczne. Na proby zwrocenia uwagi, zeby madrze podchodzili do jego nauk i badali je ze Slowem, podchodza raczej na zasadzie: "eee... tam, malo duchowi, nie znaja sie...". Troche mnie to niepokoi, ze gdzies odleca... Jeden mlodzian wlasnie nagle zaczal widziec wszedzie dzialanie demoniczne, zwlaszcza u siebie... Dlatego mam prosbe o napisanie kilku slow, do czego konkretnie w jego nauczaniu o demonach (i nie tylko) nalezy podejsc ostrozniej, na co uwazac, czego sie wystrzegac, a czego po prostu nie praktykowac... Da sie to jakos krotko i tresciwie zebrac?
O ile dobrze pamiętam, nauczanie Dereka Prince'a w książce "Demony wyganiać będą" wzięło się... z jego własnych przeżyć, a nie ze Słowa Bożego. Przynajmniej w odniesieniu do wypędzania demonów z osób odrodzonych. Ja bardzo szanuję Dereka Prince'a, ale trochę mnie to zastanowiło, bo przecież osobiste przeżycia nie mogą być fundamentem doktryny.
Pod wpływem tej książki w moim byłym zborze nagle okazało się, że większość wierzących posiada całe tabuny demonów, i że trzeba odbywać sesje, w których badano szczegółowo przeszłość "pacjentów", ewentualne rodzinne powiązania i prowadzono różne przesłuchania, dokonywane przez "wyspecjalizowane służby". Okazało się nawet, że istnieje w kościele "służba wypędzania demonów". Towarzystwo ustawiło się w kolejkach do "służb" i zapanowało ogólne, choć niezby zdrowe podniecenie. Większość problemów osobistych, małżeńskich, rodzinnych i zdrowotnych zrzucono na demony, węsząc ich wraże działanie pod każdym krzesłem niemalże. Trwało to jakiś czas, potem fala opadła. Pozytywnych owoców jakichś specjalnych nie zauważyłem.
Uważam, że odrodzony człowiek powinien chodzić w światłości i pozwolić Duchowi Świętemu badać swoje serce, a wtedy krew Jezusa będzie go oczyszczać "na bieżąco" [I Jana 1:5-9]. Pewność zbawienia i pewność odpuszczenia grzechów jest tego podstawą. Pismo nigdzie nie mówi o wypędzaniu demonów z osób odrodzonych, natomiast mówi o tym, że osoby odrodzone są w stanie tak uwikłać się w grzech, że daja przystęp diabłu [Ef. 4:27] i wtedy może być tak, że on zmusza ich do pełnienia jego woli [II Tym. 2:26]. Takich jednak należy napominać i doprowadzać do upamiętania [II Tym. 2:25] i/lub modlić się z nimi o wyzwolenie spod demonicznej presji, jeśli diabeł znalazł na nich haka, bo naprzyklad nie byli trzeźwi duchowo i nie czuwali [I Piotra 5:8]. Czasem presja pojawia się w wyniku duchowej walki, jaką każdy z nas stacza [Ef. 6:12] i trzeba stawić opór w dniu złym [Ef. 6:13].
Wystrzegałbym się "sesji", podczas których wierzący nie bardzo wiedząc, co robią i nie zachowując trzeźwego myślenia dobrowolnie otwierają się na duchowe wpływy. Wtedy, jak mawiał jeden mój znajomy brat, "nie wiadomo, co wchodzi, a co wychodzi", a odrodzeni ludzie zachowują się tak, jakby rzeczywiście byli opętani, tylko do tej pory o tym nie wiedzieli. Ja wiem, że na niektórych konferencjach z udziałem Dereka Prince'a miało miejsce istne pandemonium, a odrodzeni ludzie wili się w konwulsjach pod wpływem demonów. To jednak wcale nie dowodzi, że mieliśmy do czynienia z tym, o czym nauczano. Odrodzeni ludzie demony wyganiać będą, ale nie z siebie - bo to ma być znak towarzyszący wierzącym, a nie zdemonizowanym.
Ulegają temu trendowi głównie ludzie młodzi i niedoświadczeni w wierze. Wyprowadza ich to z duchowej równowagi i zaczynają zachowywac się nerwowo - ani w tym nie ma pokoju, ani radości, ani sprawiedliwości w Duchu Świętym [Rzym. 14:17]. Własne grzechy przypisuje się demonom, zamiast pilnować swojego serca. A diabeł strasznie lubi, gdy chrześcijaństwo staje się "demonocentryczne", zamiast "Chrystocentryczne". Dla niego taka zabawa w chowanego to jest ubaw pierwsza klasa i zysk, bo wierzący zamiast się karmić Słowem i wzrastać, wypędzają wszystko ze wszystkich. Kościół podniecony własnymi przeżyciami jest najmniej skuteczny w walce z ciemnością, bo bije się za dużo duchowej piany, a za mało z tego jest pożytku.
To tyle na gorąco. Nie wiem, czy o Ci to chodziło.