Pamiątka wieczerzy Pańskiej stanowiła we wczesnym kościele część normalnego posiłku. Nie była to żadna święta liturgia, czy też misterium. Oni normalnie siedzieli w mieszkaniu przy stole, jedli posiłek, usługiwali sobie nawzajem i wspominali to co Jezus zrobił dla nich na krzyżu. Nie musieli nawet szykować specjalnych przedmiotów kultu, spożywali ten sam chleb i to samo wino które stanowiły część ich normalnego posiłku. Miało to
znacznie głębsze znaczenie niż ma dla nas obecnie -
oto ten Jezus który oddał za nich swoje ciało i przelał swoją krew siedzi z nimi przy stole tak jak siedział podczas swojej ostatniej wieczerzy. Je z nimi codzienny posiłek tak jak dzieli z nimi codzienne życie. Wolfgang Simson autor książki „Domy które zmieniają świat” fajnie zauważył że zamieniliśmy prawdziwe przyjmowanie duchowego pokarmu na homogenizowaną komunię w postaci kieliszka rozwodnionego wina i kawałka zapakowanego krakersa (w wielu większych kościołach używa się właśnie tacy z kieliszkami i gotowych pakowanych kawałków macy). Jakie to niesie nam przesłanie, że Bóg udziela nam swojego błogosławieństwa w rozdrobnionej i rozwodnionej formie? Dlaczego w społeczności w której byłem liderem przez półtora roku nie mieliśmy ani jednej komunii? Przecież cały chrześcijański świat na czele z naszą własną denominacją gdyby się tylko dowiedział by nas za to na lampie powiesił

. Fakt mieliśmy jako społeczność sporo innych problemów, nie chcieliśmy więc może uczestniczyć w kolejnej religijnej szopce która w tej formie nie miał dla nas większego znaczenia. Już słyszę głosy oburzenia… komunia szopką? Dokładnie tak, szopka, tak jak i wiele innych zachowań które oprócz przyzwyczajenia nie wnoszą niczego do naszej relacji z Bogiem. Ileż to razy maszerując z pięknym kielichem wina i tacą z chlebem próbowałem sam siebie przekonywać że przecież jest to ważne, istotne i słuszne i. t. p. Przez chwilę nabożeństwa następuje jak by scena z zupełnie innego filmu, każą nam coś skubnąć i coś popić, wystarczająco żeby pobudzić ssanie w żołądku które będzie męczyć do końca nabożeństwa. Nazywam to chrześcijańską mitologią - rzeczy które zatraciły swoją prawdziwą treść i dla współczesnego chrześcijanina mają tak naprawdę już tylko mgliste mityczne znaczenie. Wieczerza Pańska jest tutaj tylko jednym z przykładów.