Marcin napisał(a):
Hebr. 11:1:
A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy.
Ten jeden werset mógłby być jedynym w Biblii, który określa czym jest (i być powinna) wiara i to byłoby dla mnie wystarczające. Oznacza to, że wierzymy na słowo Ojcu, i Temu, którego posłał, że pokładamy w Nim nadzieję i ufność, że dokądkolwiek doprowadzi, albo dokadkolwiek się udamy, On nie opusci nas i nie porzuci. W połączeniu z troszczącym się i opiekuńczym obrazem Boga to naprawdę wspaniała rzecz, nie sądzicie..?

Czy dziecko zastanawia się nad tym, co ojciec da mu do jedzenia każdego dnia? Czy troszczy się o to zamiast rodziców..?
Amen, jak mawia Sylka, Marcinie.
Cytuj:
Mi to wystarcza i nie wydaje mi się, żeby pragnienie Bożej mocy było koniecznie od Niego (przynajmniej nie zawsze)... Jakoś mi to nie pasuje, nie ta kolejność: uswięcenie i pokora na pierwszym miejscu, wszystko inne później, w swoim czasie i we własciwej postaci...
Piszesz tak jakbyś nie był nigdy w sytuacji gdzie człowiek nie może ci pomóc i wiesz że w "normalny" sposób rozwiazanie i pomoc nie przyjdą.
Wiara o której ja mówię i której się ucze jest tym o czym czytam w
1P1,3-9 "...Wy bowiem jesteście przez wiare strzeżeni mocą Bożą dla zbawienia, gotowego objawić się w czasie ostatecznym. Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać troche smutku z powodu różnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu..."
Jakub 1,2-4 "Za pewną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadaja na was różne doświadczenia. Wiedzcie że to co wystawia waszą wiarę na próbę rodzi wytrwałość. Wytrwałość winna zaś być dziełem doskonałym, abyscie byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazujacy braków."
Cytuj:
A znajomość Jego woli? Nie obiecywał nam, że zawsze i każdego będzie uzdrawiał, nie uważam też, że jest to zależne od NASZEJ wiary (stąd już tylko krok do "pozytywnego wyznawania"). Im bliżej Niego, tym wyraźniejszy głos i wyraźniejsze prowadzenie Ducha. Woli Jego nie znamy, ale daje nam On ją poznać. Wiara w to, że jest ona dobra i doskonała, jak dla mnie, jest tą pełnią, której potrzebuję.
Marcinie uspokajam cię że jestem wrogiem tzw."wyznawania" i innych rzeczy zwiazanych z ruchem wiary.
Przeczytaj prosze uważnie mój post. Jest tam takie zdanie"Uczy mnie na nowo, przez doświadczenia że mam pamietać komu zawierzyłam. By nie polegać na sobie i innych ludziach w niczym a tylko Jemu zaufać".
Cytuj:
Bea napisała o "czasie cudów" i "czasie normalnego chrześcijanskiego życia" - jak zdefiniujesz "normalność" w życiu chrześcijanina? Normalność to chyba posłuszeństwo, modlitwa i uniżenie, nie sądzisz..? A Bóg, owszem (niezależnie od tego czy nas używa, czy nie) pozostaje taki sam na wieki.
"Czas cudów" jest i był dla mnie takim nadzwyczajnym okresem kiedy byłam świadkiem i sama doświadczałam obecności Boga i Jego mocy wiele razy i to było niewatpliwie błogosławiaństwem dla mnie. Widziałam jak ewangelia jest żywa i pełna mocy. Tak jak to było na początku. (Marcinie tylko proszę nie łap mnie za słowa. Teraz wiem że za łaska Pana doświadczyłam tego naprawdę dużo. To był okres niezwykły i pełen błogosławieństw).
"Normalne życie chrześcijańskie" to czas czytania Słowa i rozważania go, modlitwy, postu. To życie w świecie bedąc jednak oddzielonym od niego. To szukanie woli Pana i wypełnianie tego o czym czytam w Biblii. To czas słychania tego co Pan mówi i mówienia do Ojca.
Cytuj:
Czy nie jest tak, że pragniecie Jego mocy, bo jestescie znużeni codziannością z Panem?
Wyciagasz pochopne wnioski.
Mogę mówić jednak tylko za siebie.
Musze żyć w całkowitej zależności od Pana. Taki mam czas. Chciałabym troche "codzienności" . Jest jednak inaczej. Wiem że to Pan daje mi wszystko.
Moja praca jest darem od niego. Wiem o tym bo kiedyś "utarł mi już nosa" i pokazał że inteligencja, doświadczenia, wiedza i inne tego typu rzeczy nie wystarczą i wbrew logice ( z moimi kwalifikacjemi i umiejetnościami to po ludzku myśląc nie powinno sie było stać, a napewno nie na tak długo) przez dość długi czas byłam bez pracy. Wszystkie drzwi były zamkniete.
Otworzyły się nagle. Pan powiedział idz dzisiaj tam, masz pracę.
Tak było. Uzdrowił mnie a raczej uratował mi życie. Nie było człowieka który by mi mógł pomóc, nie było nikogo. Zawołałam i darowł mi dalsze życie.
Nie chce przez te przykłady powiedziec że jestem jakaś wspaniała i Pan mi błogosławi bardziej niż innym.
Przeciwnie. Muszę wszystkiego uczyć się dość boleśnie przez doświadczenia. Mam chyba twardy kark

Pewne lekcje powtarzam.
Mogę jednak dzieki temu powiedziec że Słowo jest prawdziwe we wszystkim.
Uczę się przez to wiele o Ojcu. Wiem że jak trzeba to dostane "lanie" po to bym nie wpakowała sie w tarapaty. Czasem pozwala mi na takie doswiadczenie że wchodzę sama w błoto. Nauczyłam sie że nie zostawi mnie jednak wtedy i choć powie co o tym myśli to kocha mnie jak Ojciec i wyprowadzi.
Wiem że jeżeli coś jest Jego wolą to nie ma okoloczniści które by spełnienie jej mogły pokrzyżować.