A jak sądzicie i co myslicie na temat pojęcia "żona/mąż od Boga"?
Mam na myśli wolę Bożą w przypadku małżeństwa.. Bo widziałem kupę przypadków typu: on smaruje cholewki do niej i przekonuje, że to wola Boża i sam mówi, że ma takie przekonanie itd.
No ale dostaje kosza. Tak bywa..
No i za rok widzę jak biega za inną i tak samo ściemnia, że ma przekonanie itd. i wreszcie się udaje i jest szczęśliwym i spokojnym mężusiem z dzidziusiami wokół, któremu już często nic nie trzeba..
No to sobie myślę: jak to jest, że ma przekonania, które jako chrześcijanin na pewno otrzymał w modlitwie, a potem coś to wszystko pachnie lipą, bo nie może mieć 'n' przekonań, przeciez Bóg się nie myli!
No i myślę sobie, czy jest Boża wola w tej sprawie, czy tylko jest "ambaras, żeby dwoje chciało naraz"?!
No i konsekwentnie co musi wystąpić u mnie, żebym stwierdził że to TA? Mam zakochac się? Mieć "przekonanie"? A może jedno i drugie? A może trzeba z rozsądku - niebrzydka, gospodarna, wierząca, no i się zgadza!! No to raz i do ołtarza!
Ludzie pomóżcie, już zmęczeni jesteście, ja wiem, ale zważcie jaki jestem zmęczony!!
