Podane przeze mnie wersety mówią o NAWIĄZANIU osobistej relacji z Panem Jezusem, która nie istnieje bez nowego narodzenia - można ją próbować zastąpić religijnością, ale to nie działa. Jeśli już taka osobista więź istnieje, to Bóg zaczyna do nas mówić, a mówi na wiele sposobów - poprzez myśli, przekonanie w sercu, czasem słyszalny głos, czasem okoliczności, czasem przez innych ludzi, a czasem nawet przez osła, jeśłi jesteśmy uparci, hehe.
Nie można podać wzoru czy szablonu, według jakiego ta relacja ma sie rozwijać - tak jak nie można podać szablonu rozwijania osobistej, intymnej więzi dowolnej pary bardzo bliskich sobie osób. Po prostu trzeba mniej mówić, a więcej słuchać. Prosić o prowadzenie i ufać, że Ojciec nie da nam kamienia, gdy szczerze prosimy Go o chleb. A we wszystkim podstawą jest dziecięca ufność i uniżenie.
Szczególny czas poświęcony na niezakłóconą społeczność z Panem jest potrzebny. Natomiast wrażliwość i nastawienie uszu trzeba rozwijać na stałe, żeby umieć w każdej chwili rozróżnić i usłyszeć, co Bóg chce nam powiedzieć. Uczenie jest procesem i Pan nie ma nam za złe, jeśli prosimy o potwierdzenie, bo chcemy usłyszeć wyraźniej i wypełniać Jego wolę. Potwierdzenia mogą być różne, lecz czytelne dla nas - Bóg nie jest sfinksem mówiącym do nas zagadkami, nie robi sobie z nas żartów i nie bawi się z nami w ciuciubabkę.
Pismo mówi, żeby zabiegać o dary duchowe [charyzmaty], bez których nasza służba będzie pozbawiona mocy i z pewnych błogosławieństw społeczności z Bogiem nie będziemy mogli korzystać (np. przy braku daru języków). A jest o co zabiegać i od nas zależy, czy będziemy to chcieli robić, czy będzie nam to obojętne. Pomnażanie i rozwijanie tego, co dostajemy wiąże się z naszymi decyzjami, a nawet z dokładaniem wszelkich starań [II Piotra 1:3-11], podobnie jak uświęcenie i przestrzeganie przykazań, które same nie będą się przestrzegały w naszym życiu. Moc i pomoc jest od Boga. Decyzje o tym, czy zechcemy z niej korzystać Bóg pozostawia nam.
Z czasem będziemy widzieć coraz więcej zmian i potrzeby kolejnych zmian w naszym charakterze - to jest proces upodabniania się do Pana w Jego charakterze. Będzie on trwał do końca życia - najważniejsze, żeby postępował. Każdy ma jednak swoje tempo i swoją miarę wiary, jaką mu Bóg przydzielił. Dlatego nie należy porównywać się z innymi ludźmi.
Każdy, kto rodzi się na nowo, ma pragnienie służenia Bogu i ludziom. Nie ma człowieka, którego Bóg nie chciałby użyć. Ale to On decyduje, w którym miejscu Ciała nas umieścić. Dlatego dobrze jest obserwować, jakie pragnienia rodzą się w naszym sercu (chodzi o te, którym towarzyszy Boży pokój, radość i spełnienie). Czasami zdarza nam się pomylić naturalne cechy charakteru z owocem Ducha albo naturalne zdolności z darem Ducha - ale z czasem i rozwojem udaje się te sprawy rozróżnić. Oczywiście, Bóg będzie korzystał również z naszych naturalnych zdolności (bo sam nam je dał), będzie rozwijał pozytywne cechy charakteru i uwalniał nas od negatywnych - pozostaniemy sobą i nie staniemy się seryjnym produktem w fabryce świętych.
Nie wiem, czy o to Ci chodziło, ale to tyle krótkich uwag rozwijających poprzedni wpis. Sorry, że tylko jeden werset podałem, ale gdybym chciał podać wersety potwierdzające wszystko, to pisanie trwałoby zbyt długo.
