Dzik napisał(a):
W sumie Biblia bardzo jasno wypowiada się na temat homoseksualizmu. Homoseksualista w tradycyjnym kościele powinien liczyć się z tym, że będzie zbierał cięgi od współwyznawców i vice versa. List do Rzymian mówi o zniszczonym obrazie Boga u homoseksualistów w ich umysłach. Psychologowie potwierdzają, że homoseksualizm może mieć związek z zaburzoną relacją z ziemskim ojcem co ma wpływ na pojmowanie kim jest Bóg i przyszłe decyzje jednostki. Dla mnie uproszczeniem jest mieszanie do tego genetyki tym bardziej, że jeszcze nie znaleziono genu odpowiedzialnego za preferencje seksualne. Nie chodzi też o to gdzie komu jest lepiej. Wartościowi i wielcy ludzie w dużej części pochodzą z biedy i często bywali sierotami. Też mam znajomych gejów i lesbijki, ale nie mam doświadczenia ich pojmowania rzeczywistości. Znajdę kogoś kto ma.
Kilka rzeczy. dlaczego "homoseksualista w tradycyjnym kościele powinien liczyć się z tym, że będzie zbierał cięgi" i co to znaczy a. - w tradycyjnym kościele, b. zbierał cięgi.
Nie rozumiem tej wypowiedzi i nie pasuje mi ona do obrazu Kościoła który mówi o grzechu, napomina braci, zachęca do zmiany postępowania i dopiero kiedy ktoś z premedytacją grzeszy i nie chce przestać wyłącza ze społeczności. Załóżmy że nawróci się człowiek, który ma problem z przywłaszczaniem sobie rzeczy, tez będzie zbierał cięgi? Ale może poczekam na Twoją odpowiedź, bo jeszcze raz powtórzę, chyba nie rozumiem postawy...
Druga sprawa to to ze słusznie piszesz o tym, że nie ma genu homoseksualizmu, nie tylko nie udało się go odnaleźć, ale środowiska homoseksualne poniosły spektakularną porażkę w szukaniu takiego genu

. Jak dla mnie, to dowód na ich grzeszność a nie uwarunkowanie genetyczne na które próbowali się powoływać.
Z tym problemem z ziemskim ojcem radziłbym ostrożnie, bo to niczego nie determinuje, co najwyżej daje się zauważyć pewną skłonność. Idąc tym tropem, cała europejska populacja powinna być homo, bo od wieków średnich przynajmniej, do lat 90 XXw, większość europejczyków miała jakieś problemy z ojcem

przynajmniej raz w miesiącu po klasówce
Sprawę homoseksualistów w świcie widzę tak, że musimy im mówić ewangelię, jak innym ludziom, nie żywiąc do nich szczególnej niechęci ani troski, traktować ich jak innych ludzi niezbawionych po prostu. W Kościele powinno być twarde nauczanie że homoseksualizm jest grzechem, ale jeśli do kościoła na nabożeństwo czy spotkanie przyjdzie nawet ostentacyjnie wyglądający gej, nie pokażemy mu drzwi, ale posadzimy, porozmawiamy, będziemy się modlic o uwolnienie jego z grzechu w jaki się wpakował. Tak jak modlilibyśmy się o osobę która przychodzi i mówi, słuchajcie, całe życie kradłem, ale chcę się zmienić. Jesli jednak ów człowiek chciałby aby go zaakceptować - bo Bóg go kocha takim jakim jest - to wracamy do rozmowy, Biblii i wykazujemy że się myli, a Kościół nie toleruje ani tym bardziej grzechów nie przyzwala na grzech, bo sam Bóg nie przyzwala na grzech.
ok, jest późno, a ja się rozpisałem,
w miłości,
K.